poniedziałek, 6 stycznia 2020

Tyra - Maly Javorovy - Tyra - 6 stycznia 2020

Widok na Beskid Śląski
Dziś wycieczka w Paśmie Ropicy. Jest ono najbardziej na północny wschód wysuniętą częścią Beskidu Śląsko-Morawskiego. Jego najwyższym szczytem jest Ropica, ale na nią dziś nie zamierzamy iść. Podczas wcześniejszego pobytu w Beskidzie Śląsko-Morawskim mieliśmy plan, by przez Ropicę i Jaworowy przejść, robiąc taką 20-km pętelkę, ale wybraliśmy wtedy Javornik. Pojawiamy się więc tutaj ponownie, ale robimy inną trasę. Naszym celem jest dziś Mały Jaworowy, mający wysokość 946 m n.p.m. 
Jako punkt startu wybieramy miejscowość Tyra. Zatrzymujemy się w miejscu, gdzie ulicę przecina żółty szlak, którym zamierzamy iść na szczyt. Nie ma tu co prawda parkingu, ale jest boisko, a obok niego kilka miejsc do zaparkowania. Tu też zostawiamy samochód. Od razu kierujemy się na żółty szlak, którym będziemy szli aż do skrzyżowania ze szlakiem zielonym na rozdrożu pod Małym Jaworowym. Szlak przez pierwszy odcinek prowadzi asfaltową drogą (jest tu kilka domów, które mijamy). Docieramy do rozległej widokowej polanki, co prawda lekko zbaczając z wytyczonej drogi. Następnie wchodzimy w las, gdzie czeka nas dość stromy odcinek żółtego szlaku. Śmiało można powiedzieć, że szlak jest stromy na całym odcinku. Pierwszy mały postój to ciekawie zrobione źródełko, określone na mapie czeskiej jako U modrinku. 
Na Małym Jaworowym
Znajduje się ono na szerokiej leśnej drodze, którą przecina szlak. Kolejny odcinek to również strome podejście w zasadzie do samego rozdroża ze szlakiem zielonym. Widoków na razie brak, poza kilkoma na Beskid Śląski, prześwitującymi między drzewami. One pojawią się dopiero w momencie, gdy skręcimy na zielony szlak prowadzący bezpośrednio na mały Jaworowy. Z Każdym pokonywanym w górę metrem coraz piękniej będzie widać polską część Beskidów. Docieramy do miejsca, gdzie kursuje wyciąg narciarski. Czy jest czynny? W sumie nie wiem. Na pewno służy on narciarzom, gdyż rejon Małego Jaworowego obfituje w stoki narciarskie. Dziś nie działa chyba żaden, gdyż pomimo tego, że śniegu trochę napadało, stoki do jazdy się nie nadają. 
Po jakiejś półtorej godzinie marszu docieramy na Mały Jaworowy. Na szczycie znajduje się schronisko (Chata Javorový), którego początki sięgają 1895 - wówczas organizacja Beskidenverein wybudowała tu swój pierwszy obiekt tego typu.
U modrinku
W pobliżu schroniska jest też kompleks narciarski, około 40-metrowy nadajnik telewizyjny oraz stacja pogotowia górskiego. Kompleks ten jest doskonale widoczny z wielu szczytów Beskidu Śląskiego oraz z kilku śląskich miast np. Wodzisławia, dzięki czemu szczyt ten można łatwo zidentyfikować. Poza tym ze szczytu w kierunku północnym roztacza się nieco inny widok niż z dotychczas przez nas odwiedzanych. Kopalniane szyby śląskich miast tworzą trochę industrialną panoramę. Na szczęście w kierunku wschodnim mamy rewelacyjne widoki na polską część Beskidów,, zwłaszcza na Beskid Śląski. Dziś pogoda się poprawiła, więc jak na dłoni mamy widok na Stożek, Czantorię i położoną nieco dalej Baranią Górę. 
Schronisko na Małym Jaworowym
Wchodzimy na jakieś pół godziny do schroniska (silna potrzeba kawy) i tu rozważamy możliwe opcje powrotu lub też dalszej wędrówki. Kusi Jaworowy Wielki, na który jest stąd jakieś 40 minut. Analizując jednak dużą ilość śniegu może to nam zająć jakąś godzinę plus jakieś 40 minut na powrót pod chatę na Małym Jaworowym. Decydujemy się więc na powrót, ale okrężną i dłuższą drogą. Prowadzi ona zboczem Małego Jaworowego, przecinając wyciągi i stoki narciarski. To właśnie w tych miejscach pojawiają się widoki na śląskie aglomeracje z dominującymi kominami. W kilku miejscach szlak jest ciężki do przejścia z powodu zalegających na nim ściętych drzew. W kilku miejscach trzeba się sporo nakombinować, by je ominąć. Dochodzimy do rozdroża pod Małym Jaworowym, na którym byliśmy rano i tutaj tym razem skręcamy na szlak zielony. On tzw. serpentynkami z kilkoma ładnymi widoczkami doprowadza nas mniej więcej w okolice wspomnianego wcześniej źródełka U modrinku. Teraz już mamy naprawdę niedaleko na parking, ale nadal jest jeszcze stromo. Musimy uważać, by tym razem nie zgubić żółtego szlaku i nie musieć przechodzić przez zasypaną śniegiem polankę. Poza tym ostatni odcinek jest dodatkowo oblodzony.
Wycieczka nie była długa, ale na pewno ciekawa widokowo. Przejście 13 kilometrowej trasy zajęło nam 4 godziny, przy czym tempo marszu nie było szybkie.




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz