wtorek, 12 maja 2009

Śnieżka - 2 maja 2009

Śnieżkę mieliśmy zdobyć już wczoraj, ale silny wiatr, nie pozwalający nawet utrzymać aparatu w rękach skutecznie nam to uniemożliwił. Poza tym nie mieliśmy cieplejszego ubrania. Tak więc ruszamy dziś. Pogoda zapowiada się piękna a słoneczko ładnie świeci. Aby nie pokonywać ponownie tej samej trasy, decydujemy się iść przez Sowią Przełęcz, odwiedzając po drodze Jelenkę, czeskie schronisko.

Tak więc wyruszamy z Karpacza Dolnego i idziemy szlakiem czarnym, który dość stromo się pnie w górę. Pierwszy większy przystanek robimy dopiero na Buławie (877), a potem na Przełęczy Sowiej (1164). Stąd już jest niebieskim i czerwonym szlakiem niedaleko do Jelenki (http://chata.jelenka.sweb.cz/uvod.html), która kiedyś mnie bardzo zachwyciła. Schronisko to leży na wysokości 1260 m n.p.m. na północny-zachód od Sowiej Przełęczy, na czeskiej polanie tuż obok granicy z Polska.


Spod Jelenki roztaczają się piękne widoki na czeską część Karkonoszy. Tu spotyka nas jeszcze "suchy ląd", bo już tuż za Jelenką się zaczną schody, czyli śnieg leżący na szlaku - mokry, topiący się, a niekiedy bardzo śliski. Na szczęście dziś mam nieprzemakalne buty, więc idzie mi się dobrze. Kiedy osiągamy piętro kosodrzewiny i idziemy Czarnym Grzbietem między tymi krzewami, śniegu jest coraz mniej. Ale za to mocniej wieje. Jakieś 20 minut od Śnieżki robimy sobie zdjęcie z widokiem na Rówień pod Śnieżką i ruszamy dalej. Decydujemy się na wejście szlakiem od strony Jelenki. Tuż pod samym szczytem znów pojawia się więcej śniegu.


Wreszcie jesteśmy na szczycie. Zachodzimy na chwilę do Czeskiej Budy. Polskie schronisko niestety jest nieczynne, ponieważ po zimowym wypadku związanym z utratą jednego talerza trwają prace remontowe. Stoi za to jakiś tymczasowy namiot, gdzie jest pełno turystów. Nie mniej jest ich na zewnątrz. Widoki dziś są cudne. Jak zwykle zachwycam zachwyca mnie znajdujący się po czeskiej stronie kocioł, zwany Upską Jamą.

Na szczycie spędzamy dość dłuższą chwilę. Niestety, nie udaje nam się zejść czerwonym Szlakiem Orłowicza prowadzącym przez Kocioł Łomniczki i Koło Cmentarza Ofiar Gór. Jest za dużo śniegu, a tam droga ostro leci w dół. Schodzimy tę sama drogą, którą wchodziliśmy. Nie lubimy tego, ale to i tak mniej przez nas schodzony szlak niż ten koło Domu Śląskiego i Samotni.



czwartek, 7 maja 2009

Pielgrzymy - Słonecznik - Śląski Dom (1 maja 2009 roku)

Dziś widać, że będzie cieplej niż dziś, więc pakujemy w plecak obok zapasu żywności i wody dodatkowo krótkie spodenki. Przebieranie się na szlaku, gdzieś w kosodrzewinie bądź za skałami mam już opanowane :)


Ruszamy spod Wangu, nieco bocznym wejściem i kierujemy się na Polanę, gdzie robimy sobie pierwszy przystanek. Tuż za nami rysują się pięknie Pielgrzymy, na które nie omieszkamy, oczywiście, już niebawem wejść. Tymczasem na chwilkę zatrzymujemy się, a następnie ruszamy kładką w stronę wspomnianych już Pielgrzymów. Pod nami płynie woda, więc drewniana długa kładka, po której idziemy nie jest tu zbudowana bez przyczyny. Zatrzymujemy się na chwilkę przy Kotkach (zespole skał granitowych o wysokości 10 metrów). W ich pobliżu przebieram się w krótkie spodenki, bo czuję, że robi się ciepło. Za kilka chwil mamy przed sobą Pielgrzymy (1204 m n.p.m.). Jest to formacja skał granitowych o wysokości 25 metrów. Chyba nie wszyscy wiedzą, ale zapewne wszyscy dostrzegą, że te skały przedstawiają 3 zastygłe postacie. Na ich powierzchni można zaobserwować wiele śladów wietrzenia granitów. Wchodzimy na skałki. Jacek wyżej, ja niżej. Nie dam się namówić na wejście do najwyższego osiągalnego punktu, bo obawiam się problemów z zejściem.

Następnym naszym celem jest Słonecznik. Droga co prawda do niego jest krótka, ale stroma. Nam zajmuje jej przejście nieco więcej czasu niż zwykle, bowiem przyszło nam brodzić w śniegu po kolanach w jednych miejscach, a w innych w wodzie. Pamiętam, że szłam kiedyś tym szlakiem w połowie czerwca. Śniegu co prawda raczej nie było, ale było bardzo mokro. Po jakiejś pół godzinie wędrówki docieramy do Słonecznika (1423 m n.p.m.). Jego nazwa pochodzi stąd, że mieszkańcom Podgórzyna, Przesieki i Borowic słońce nad skałą wskazywało południe.
Na skałach wieje niemiłosiernie, więc z powrotem wkładam długie spodnie. Tu także przebieram skarpetki na suche, gdyż przejście z Pielgrzymów do Słoneczników spowodowało, że do moich zamszowych adidasków wlała się woda.

Wchodzimy teraz na Drogę Przyjaźni Polsko -Czeskiej i idziemy nad Kotłem Małego oraz Dużego Stawu. Strasznie tu wieje, śniegu leży dużo, zwłaszcza na przestrzeniach mniej osłoniętych. W moich butach robi się coraz bardziej mokro. Z góry podziwiamy Samotnię, Strzechę Akademicką. Przed sobą mamy Śnieżkę, na którą planujemy dziś wejść.
Powolutku dochodzimy do Ślaskiego Domu, pod którym wieje tak, że ledwo można ustać na nogach. Ostatni raz pamiętam, że chyba wiało tak, jak byłam kilka lat temu w Śnieżnych Kotłach. Robi się coraz zimniej, a my poza bluzami nie mamy nic na zmianę. Wejście na Śnieżkę dziś, w takim stroju i przy takim wietrze jest raczej niemożliwe, bo ja już 201 metrów niżej drżę z zimna.


Odkładamy więc wspinaczkę na Śnieżkę na jutro. Po krótkim pobycie i zjedzeniu gorącego kubka schodzimy powolutku do Karpacza. Niestety, nie możemy zejść Kotłem Łomniczki, bo śniegu jest tu za dużo, zarówno na szlaku, jak i żlebach. A z tego, co wiem, to w tym kotle lawiny schodzą dość często. Kiedy sobie przypomnę, jak pokonywałam kiedyś ten szlak latem, to teraz nie odważyłabym się nim zejść. Docieramy na Rozdroże Łomnickie, idąc innym szlakiem. Wycieczkę kończymy tuż obok skoczni pod Orlinkiem.




środa, 6 maja 2009

Orlinek-Strzecha Akademicka-Samotnia-Rozdroże Łomnickie (Karkonosze, 30 kwietnia 2009)

Powiew wiatru
- Niczym muśnięcie dłoni.
Rosa na trawach w dolinie.
Huk wodospadu w dali z wysoka.
Wspomnienie co nie przeminie!
(Aleksandra Rzeźwicka)


Około godziny 12.00 stawiliśmy się w pensjonacie Gwarek w Karpaczu. Nikomu nie polecam tego miejsca. Typowy prlowski pensjonat, w takim samym stylu urządzony. Warunki rekompensował nam widok na Śnieżkę, która niezwykle pięknie prezentowała się w majowe słoneczne dni. Rozpakowujemy się i szybko ruszamy w góry!

Dziś już wiele czasu nam nie zostało, więc trzeba wymyślić jakąś niedługą trasę, którą uda nam się pokonać do wieczora. Ruszamy szlakiem biegnącym spod Orlinka, zachwycając się i fotografując w pobliżu wodospadu znajdującego się na samym początku szlaku. Wodospad co prawda sztucznie utworzony, ale ładnie wygląda :) Idziemy szlakiem biegnącym do Strzechy Akademickiej. Po drodze napotykamy na niewielkie płaty śniegu w zacienionych miejscach. Nie jest to czymś dziwnym w tym okresie. Jak się jutro i pojutrze okaże śniegu będzie o wiele więcej. Na szczęście jest ciepło, jak na początek maja przystało. Tak więc nawet bluza nie jest potrzebna.

Droga do Strzechy Akademickiej mija nam dość szybko, po drodze robimy tylko małą przerwę. Następnie nieco dłużej odpoczywamy na trawie niedaleko Strzechy. Wreszcie można spokojnie poleżeć na słoneczku, odpocząć, zachwycając się pięknymi widokami i wdychać zapach gór :) Tak, tak góry mają swój zapach, który czuć zwłaszcza w Tatrach.


Tego brakowało mi od kilku miesięcy! Po dłuższym odpoczynku i odwiedzeniu schroniska ruszamy w stronę Małego Stawu i Samotni, najpiękniejszego miejsca Karkonoszy. Ale tu dziś pusto, o tej porze nie ma już prawie ludzi, poza kilkoma osobami siedzącymi w pobliżu stawu. Siadamy i podziwiamy piękno gór, okolice Małego Stawu, a następnie ruszamy drogą powrotną do Karpacza, podziwiając Śnieżkę skrywającą się za lekką mgłą.