poniedziałek, 29 stycznia 2024

Vodni brana (Wodna Brama) - Via ferrata - sierpień 2023

Czemu w Polsce nie ma via ferrat?  Zadaję sobie zawsze to pytanie, gdy spoglądam na leżące w szafie uprząż oraz lonżę. Niby do Czech czy Niemiec daleko nie mamy, ale jechać 2-3 godziny, by w godzinę góra dwie przejść podobną ilość ferrat. Mało ekonomiczne, czasochłonne i jakoś brak chęci, by się tam wyrwać na jeden dzień.
Ferraty spodobały nam się w tym roku w Dolomitach i po tym wyjeździe jakoś przepadliśmy. Wcześniej zdarzyło nam się wędrować żelaznymi drogami, ale prawdziwy zew odezwał się teraz. Właśnie teraz, bo cotygodniowe wyjazdy na ściankę wspinaczkową nie pozwoliły poczuć tej wolności oraz przestrzeni, jaką dają ferraty.

Spragnieni, kilka dni po powrocie z Dolomitów, wspinaczki jedziemy na najbliżej położone nas ferraty, czyli Wodną Bramę. Ferraty znajdują się na zachodnim brzegu Izery, na kilkudziesięciometrowej „bramie” skalnej. Wejście na nią poprowadzono tuż przy samej rzece. Jeśli chodzi to jego dachowe określenie, tłumacząc z języka czeskiego brzmi Podkarkonosze (Pogórze Karkonoskie). Bliżej jednak temu rejonowi do Gór Izerskich lub rozciągającego się kawałeczek dalej Grzbietu Jesztedzko-Kozakowskiego.

Ferratowicze na trasie czerwonej

Niezależnie od tego, jakiego nazewnictwa użyjemy, nie ulega wątpliwości, że jest tu pięknie. Izera, ta którą możecie zobaczyć zmierzając z Jakuszyc do Chatki Górzystów tworzy tu wyjątkowy przełom,, zwany antecedentnym. Powstaje on tedy, gdy na drodze rzeki zaczyna tworzyć się wypiętrzenie tektoniczne, a ruch wznoszący jest na tyle wolny, że erozja wgłębna wód nadąża z wcinaniem koryta rzeki w podłoże. Trochę skomplikowanie brzmi, ale pisząc nieco prościej: koryto rzeki pozostawało na pierwotnym poziomie, płynąca woda nie musiała szukać ucieczki w bok, gdy obok niej rosły góry.
Taki sam przełom spotkanie w Bardzie, a wydrążyła go tam Nysa Kłodzka.

Wracając jednak do Izery to głębokość doliny, którą ona płynie, dochodzi nawet do ponad 150 metrów (licząc do najwyższych punktów w okolicy). Skały osiągają ponad 50 metrów wysokości. Widać to zwłaszcza, kiedy udamy się na ścieżkę prowadzącą jej drugim brzegiem, czyli tym, na którym nie ma ferrat.


Dojazd/ parking
Samochód najlepiej zostawić za garażami na niewielkim parkingu w miejscowości Semily. Pamiętajcie jednak, by się kierować na właściwy brzeg rzeki. Gdy znajdziecie się po jej drugiej stronie, będziecie musieli sporo przejechać autem lub przejść przez mostek dość daleko oddalony od via ferraty.
Z parkingu do początku tras mamy około 5 minut trasy. My byliśmy tu w poniedziałkowy poranek i parking dość szybko się zapełnił, co trzeba wziąć pod uwagę. Droga prowadząca na parking jest dość wąska i raczej nie da się zaparkować na poboczu.

Na Wodnej Bramie mamy do wyboru trzy trasy czyli 3 warianty trudności.
Niebieska – trasa dla początkujących, czerwona dla średnio zaawansowanych, z lekko eksponowanymi miejscami, oraz filetowa, którą otwarto dopiero we wrześniu 2019 roku – jest najtrudniejsza, a jej przejście wymaga nieco wprawy oraz siły fizycznej.

Oprócz nich na górze skał znajduje się przewieszona nad 10-metrową przepaścią lina, która łączy wszystkie trasy. Przejście przez nią umożliwia powrót na miejsce startu. Co prawda w przypadku trasy niebieskiej można zejść nieco wcześniej i ów linę ominąć. Ale z drugiej strony kto rezygnowałby z takiej atrakcji.
Z każdego wariantu schodzi się lasem, jest stromo, ale są tu liny ułatwiające zejście, można się ich przytrzymać.
Trudność ferrat mierzy się pięciostopniową skalę od A do E, gdzie A oznacza trasę najłatwiejszą a E najtrudniejszą. Niebieska ferrata to takie A/B/C, aczkolwiek pierwszy moment może być dla kogoś nieobeznanego nieco kłopotliwy (na mapie oznaczono go jako B/C). Mimo wszystko to dobra rozgrzewka przed kolejną ferratą, czyli tę czerwoną.

Przejście trasy niebieskiej to około 10-20 minut (w teorii, a praktyce chyba nieco dłużej). Długość to około 90 metrów.

Przejdźmy jednak do trasy czerwonej, której poziom to już B/C. Wchodząc na szczyt skalnej ściany pokonacie około 70 metrów wysokości i 110 metrów długości. Trasa przewidziana jest na około 45 minut (nam przejście tej zajęło niecałe poł godziny) Tu już pojawia się ekspozycja, zwłaszcza, gdy idziemy niemalże pionową ścianą nad taflą wody.

I na koniec droga o kolorze fioletowym. Są na niej dwa miejsca o stopniu trudności E (czyli najtrudniejsze wg 5-stopniowej skali). Jej długość to 220 metrów, a czas potrzebny na jej przejście to około 60 minut. Niestety, tę ferratę musimy odpuścić, bo zapomnieliśmy rękawiczek i już po dwóch wcześniejszych nasze ręce wołają o pomoc. Nie ryzykujemy, zwłaszcza że jej poziom trudności jest znaczący. Trochę żal, ale będzie okazja, by wrócić.

Tymczasem zdejmujemy sprzęt i idziemy na drugi brzeg rzeki. Prowadzi tam bardzo ciekawy szlak spacerowy. Jego przełomowy odcinek poprowadzono na drewnianych pomostach osadzonych na stalowej konstrukcji zamocowanej w skale na wysokości kilku metrów nad rzeką. Trasa mierzy kilka kilometrów i jest dość urozmaicona. Znajdziecie tu punkty widokowe czy nawet wkute w skałach tunele.


Ferraty są piękne, ale pamiętacie, wybierając się na nie, by sprawdzić sprzęt i to, czy dobrze go założyliście. Uprząż i lonża to oczywiście podstawa, ale nie zapomnijcie o kasku i rękawiczkach. Przydają się na pewno, zwłaszcza kask/ 

















wtorek, 9 stycznia 2024

Szlak Drewnianych Arbuzów

O Sowich Ławkach już na pewno słyszeliście, bo pisałam o nich kiedyś na blogu (https://gorskimszlakiem.blogspot.com/2023/01/sowia-awka-styczen-2023.html). Było o nich też głośno podczas uruchomienia questu, gry terenowej „Szlakiem Sowich Widoków” (https://questy.org.pl/quest/szlakiem-sowich-widokow).


Wszystkie siedem ławek znajdujących się na terenie Wzgórz Wyrębińskich oraz Wzgórz Włodzickich zasługuje na to by je zobaczyć i na nich usiąść. Tam samo warto przejść trasą questu, który opowie Wam o sowach i pozwoli dotrzeć do czterech ławek oraz zdobyć skarb.
Dziś jednak będzie o Szlaku Drewnianych Arbuzów. Tak, dobre czytacie – arbuzów i to w dodatku drewnianych.

Szlak ów to chyba najkrótszy szlak w Polsce, bo mierzy tylko 600 metrów. W tym przypadku jednak nie o pokonany dystans chodzi, ale o atrakcje, jakie na szlaku spotkać możecie.
Poza tym do samego szlaku należy dotrzeć pokonując jakieś 2 km i troszkę przewyższenia. Najlepiej ruszyć spod Centrum Kultury w Ludwikowicach Kłodzkich, które znajduje się przy ulicy Fabrycznej 2, a spod niego kierować w stronę wiadukt i stacji PKP. A potem dalej w las, by dotrzeć do ławki numer 1 i współrzędnych 50°37'29.8"N 16°28'14.2"E. To właśnie one wskazują początek Szlaku Drewnianych Arbuzów. O tym, że jesteście w dobrym miejscu poinformuje Was napis na ławkowskazie.

Teraz już tylko ruszcie za arbuzami, które będą wskazywać Wam kierunek wędrówki. Rozglądajcie się i bądźcie czujni, by nie przeoczyć żadnej z atrakcji. Niektóre z nich od razu przykują Wasz wzrok, inne będą się skrywały nieco dalej od ścieżki.
Cztery sale Sowiego Kina, Proporce, Leśna Scena, Sowie Dziuple – takie atrakcje spotkacie na tym zaledwie 600-metrowym szlaku. Choć wydaje się, że jest przeznaczony dla dzieci, to dorośli tu także nie będą się nudzić. 
Wypatrywanie każdego arbuza i każdej atrakcji na pewno sprawi wiele radości.
Zwróćcie też w okolicy pierwszej ławki na zagadki umieszczone na drzewach. Gdzie szukać na niej odpowiedzi? Oczywiście z drugiej strony drzewa. Jest też kilka dziupli, a w nich niespodzianki.
Gdy już przejdziecie tym niezwykle urokliwym szlakiem kontynuujcie swoją przygodę, tym razem wędrując do Sowich Ławek. 
Byłam tu jesienią, byłam zimą, wracam, kiedy mam tylko czas, bo zarówno arbuzy, jak i ławki działają jak magnes. Ukryte w środku lasu, z dala od szlaku, przy ścieżkach, których nie ma na mapie. Warto jednak pokusić się o odnalezienie ich. Naprawdę warto.