sobota, 27 października 2018

Chełmsko Śląskie, Róg - 27 października 2018



Chełmsko Śląskie traktowane było dotychczas, podobnie jak Róg po macoszemu. Przejeżdżaliśmy przez nie albo mijaliśmy je, przejeżdżając obok. Tym razem z racji niezbyt ładnej pogody i zmarznięcia podczas spaceru na Szeroką i Kralovecky Spicak decydujemy się Chełmsko zwiedzić, a zwłaszcza wypić gdzieś kawę. Zwiedzanie Chełmska brzmi w tym wypadku bardzo patetycznie, bo tak naprawdę Chełmsko choć położone w pięknym miejscu to strasznie zaniedbane i przytłaczające. Może to pośrednio wina dzisiejszej pogody, ale z opowieści zasłyszanych od pana w jednym z domków 12 apostołów dowiadujemy się, jak bardzo Chełmsko przez lata się zmieniało. Dziś gdyby nie wspomniane drewniane domki zwane „Dwunastoma Apostołami” wieś zapewne zostałaby zapomniana. 12 Apostołów to nic innego jak domy tkaczy śląskich mieszczące się przy ulicy Sądeckiej. Domów Apostołów było dwanaście, jednak do dzisiejszych czasów ocalało jedenaście, gdyż jeden budynek – zwany Judaszem – spłonął. Zespół dwunastu domów powstał w 1707 r., zbudowany przez Cystersów z Krzeszowa dla tkaczy płótna z Czech. Aby zagwarantować tkaczom odpowiednie warunki do pracy, domy te budowano najczęściej nad potokiem w terenie górzystym oraz w okolicy obfitującej w drewno.

Obecnie w domkach mieszkają ludzie. W jednym z nich (domek nr 15) znajduje się punkt informacji turystycznej oraz małe muzeum (warsztat tkacki), w którym można poznać historię tkaczy oraz zobaczyć narzędzia ich pracy. To też okazja, by zobaczyć, jak taki dom wyglądał w środku. W informacji turystycznej spędzamy jakieś 20 minut, słuchając opowieści pani. Następnie udajemy się do domu położonego obok (domek nr 17), gdzie znajduje się niezwykle przytulnie urządzona kawiarnia z pyszną Bombą Apostoła (korzenny piernik przełożony powidłami i polany bitą śmietaną).
Dla dzieci niewątpliwą atrakcją będzie krokodyl znajdujący się w piwnicy, ale o nim cicho sza … Nie będziemy zdradzać tajemnicy jego kryjówki, bo odebralibyśmy innym radość z jego poszukiwania.Ruszamy teraz na Róg. Po drodze jednak zatrzymujemy się na drewnianej platformie widokowej (doskonały punkt widokowy zwłaszcza na Karkonosze), a następnie kierujemy się na przełęcz Strażnicze Naroże.

Na Róg zawsze było nam nie po drodze, chociaż kilka razy byliśmy już w okolicy. Szczyt wydawał mi się niezbyt atrakcyjny, ale wiedziałam, że wcześniej i później i tak się na niego wybierzemy. Zalicza się on bowiem do odznaki Diadem Polskich Gór i Sudecki Włóczykij.
Góra położona jest około 2,2 km na północny wschód od granic Chełmska Śląskiego, ma niewielką wysokość, bo tylko 715 m n.p.m. Atakujemy ją czerwonym szlakiem, zostawiając samochód na niewielkim parkingu na przełęczy Strażnicze Naroże obok drogi łączącej Chełmsko z Mieroszowem. Szczyt obecnie jest zalesiony, południowo-zachodnie i północne zbocza strome, z kolei wschodnie - łagodne. Na południowo-zachodnim zboczu góry charakterystyczne dwie długie równoległe polany.
Pewnie dla wielu wyda się to dziwne, ale Róg leży w Górach Stołowych w pasmie Zaworów. Z Górami Stołowymi jak dla mnie poza nazwą ma niewiele wspólnego, zwłaszcza, że brak tu różnych form skalnych.


Wracając do szlaku na Róg to nie pozwala się on zmęczyć zarówno pod względem długości (niecałe 2 km), jak i przewyższenia (delikatnie pod górkę na jednym odcinku). Pierwszy kawałeczek prowadzi przez las, ale kolejny już zboczem góry, odsłaniając widoki na Chełmsko Śląskie, a przede wszystkim Karkonosze. Pogoda się poprawiła, więc nawet zza warstwy chmur wyłania się Śnieżka.
Należy jednak uważać, kiedy człowiek zapatrzy się na widoki, bo w pewnym momencie szlak skręca w lewo o 180 stopni i delikatnie pnie się w górę. Kolejny zakręt w lewo też jest niemal o 180 stopni. Cały czas podczas podejścia mamy piękne widoki. Dopiero ostatni odcinek (jakieś 400 metrów) prowadzi lasem. W momencie, kiedy byliśmy na Rogu, niestety nie było tabliczki z oznaczeniem szczytu, więc musieliśmy uważać, żeby go nie przeoczyć. Dzięki mapie w telefonie i GPSowi udało nam się pomimo to zlokalizować go chyba dokładnie. Poza tym w miejscu Rogu był słupek pomiarowy, więc mamy pewność, że na Rogu byliśmy. Warto wspomnieć, że kilkadziesiąt metrów przed samym Rogiem po prawej stronie jest przecinka lasu. Warto tam podejść, bo odsłaniają się ładne widoki, np na Chełmiec.
Trasa na Róg zajęła nam nieco troszkę ponad godzinę, choć miała w dwie strony około 4 km. Dużo czasu jednak straciliśmy na zdjęcia i zachwyty :)

 

Kawiarenka w jednym z domków tkaczy
 


 
Trasa na Róg




Róg

Widok na Chełmiec

Szlak na Róg

piątek, 5 października 2018

Jedina Zdrój - Dłużyna - Wołowiec - Jedlina -5 października 2018


To już chyba ostatni w tym roku zachód słońca w górach zrealizowany po pracy. Dni stają się coraz krótsze, słońce coraz szybciej zachodzi, więc raczej już coraz mniej jest możliwości, by z ciekawego szczytu  podziwiać zachodzące słońce. Jedziemy dziś do Jedliny i planujemy pospacerować po Górach Wałbrzyskich. Chcemy przejść przez Dłużynę i Wołowiec, a następnie udać się na platformę widokową pod Wołowcem. Taki 2-3 godzinny spacer. Wiemy jednak, że w Górach Wałbrzyskich słowo spacer przy sporych stromiznach nabiera innego znaczenia. Tu raczej nie chodzi o długości, ale o przewyższenia. A te tu czasami są naprawdę spore.
Góry Wałbrzyskie, bo tu dziś jesteśmy rozciągnięte są na długości 35 km i dzielą się na kilka części: Masyw Trójgarbu i Krąglaka, Masyw Chełmca, Kotlina Wałbrzyska, Góry Czarne i Rybnicki Grzbiet. My dziś powędrujemy dokładnie po Górach Czarnych. Startujemy spod oberży PRL i czarnym szlakiem dochodzimy do Przełęczy Szybkiej (630 m n.p.m.) - jakieś 500 metrów delikatnie pod górę.  Na przełęczy znajduje się rozdroże szlaków. My wybieramy niebieski, który zaprowadzi na na Dłużynę. Dzieli nas od niej jakieś 600 metrów w poziomie i około 55 metrów w pionie, które będzie można odczuć na samym końcowym odcinku, gdyż większa cześć tego szlaku prowadzi po płaskim Dopiero na sam koniec trzeba sie wdrapać na Dłużynę. Jej wysokość nie jest jakaś znacząca, bo wynosi tylko 685 metrów. Nie ma też z niej widoków. Jakieś drobne pojawiają się w przecince między drzewami. Na stokach leżą porozrzucane głazy narzutowe, będące świadectwem obecności na tych terenach lądolodu skandynawskiego. 

Z Dłużyny przez Mały Wołowiec kierujemy się na Wołowiec. Na odcinku mniej więcej kilometra mamy do pokonania około 100 metrów przewyższenia. Niby też niedużo, ale znowu pojawia się ta sama sytuacja - najpierw idzie się długo po płaskim, a potem trzeba się wdrapać na szczyt bardzo stromym szlakiem. Ale dziś Wołowca odpuścić nie można, bo to górka z super widokami na Karkonosze. Na szczycie jest krzyż, a pod nami biegną 2 najdłuższe w Polsce tunele kolejowe. Z Wołowca chcemy zejść ścieżką bez szlaku, by dostać się na leśną drogę prowadzącą do platformy widokowej pod Wołowcem. Niestety szlak jest bardzo zarośnięty, więc rezygnujemy z przedzierania się między wysokimi trawami. Ponownie wdrapujemy się na Wołowiec, z którego zdążyliśmy już kawałek zejść i ponownie niebieskim szlakiem schodzimy w dół do miejsca, gdzie pojawia się skrzyżowanie szlaku z leśną drogą. Tu trzeba skręcić delikatnie w lewo, bo to właśnie ta droga doprowadzi nas do platformy widokowej na kamieniołomem niedaleko Małego Wołowca. Platforma ta powstała nie tak dawno i oferuje całkiem ładne widoki, zwłaszcza na Wałbrzych, ale przy ładnej pogodzie także na Karkonosze. Co prawda mam wrażenie, że widok z drogi jest niemalże taki sam jak z platformy, co czasem zastanawia nad zasadnością jej budowy. Niemniej ważne, że się pojawiła, bo widać, że Góry Wałbrzyskie się rozwijają i przyciągają coraz większe rzecze turystów, zachęcającym tym samym do wędrówek i zdrowego stylu życia. Taka sama platforma mam wrażenie powstała na Jałowcu, położonym również w Górach Wałbrzyskich. Byliśmy na niej bodajże w kwietniu.
Wołowiec
Na platformie spędzamy dłuższą chwilę, obserwując chowające się prawie za horyzontem słoneczko. Znów udało nam się niemal idealnie zdążyć na zachód.
Po zejściu z platformy nadal kierujemy się leśną drogę. Po mniej więcej 500 metrach skręcamy w prawo na szlak prowadzący na Przełęcz Szybką, a stamtąd już tylko w kilka minut docieramy na parking.
Nasza wycieczka dziś nie była długa, zajęła nam 2 godziny,a  w tym czasie pokonaliśmy troszkę ponad 6 km. Kolejny raz przekonałam się, że Góry Wałbrzyskie choć niskie to piękne i oferujące sporo pozytywnych wrażeń.











Platforma pod Małym Wołowcem








Widok z platformy pod Małym Wołowcem

czwartek, 4 października 2018

Unisław Śląski - Stachoń - Wysoka - Unisław - 4 października 2018


Zachęceni zachodem słońca na  Borowej i spragnieni kolejnego, a także czujący potrzebę obcowania z przyrodą mniej więcej w środku tygodnia postanawiamy się wybrać na Wysoką w Górach Suchych. Chyba każdy, kto był w tych rejonach wie, że obfitują one w przyjemne, niepowtarzalne widoki i szerokie panoramy, a widok z Wysokiej należy do jednych z lepszych. Chociaż po chwili zastanowienia stwierdzam, że ciężko dokonać tu wyboru, bo każdy szczyt lub punkt widokowy na szlaku dostarcza niesamowitych przeżyć estetycznych. Ruprechticky Spicak, Suchawa, Rogowiec, Sokółka, Dzikowiec....długo można by wymieniać. Ale dziś wybór padł na Wysoką.
Jedziemy do Unisławia Śląskiego, gdzie niemalże tradycyjnie i wymiennie z położonym około pół kilometra dalej parkingiem zostawiamy samochód.
Początkowy plan był taki, by na Wysoką przejść przez Lesistą Wielką, a potem jeszcze pójść na Dzikowiec. Niestety, tym razem się przeliczyliśmy z czasem, pomimo wcześniej modyfikacji trasy.  Już na samym początku stwierdzamy, że dziś spacer na Lesistą mija się z celem, gdyż szczyt jest pozbawiony widoków, czas nas nagli. Poza tym byliśmy na niej co najmniej 4 razy.

Decydujemy się wejść od razu na Stachoń.  Idziemy więc zielonym szlakiem w stronę Polanki, ale mniej więcej w jego połowie skręcamy w leśną nieoznakowaną ścieżkę, mając nadzieję, że i tym razem mapa czeska nas nie zawiedzie. I faktycznie nie zawiodła, choć ścieżka z każdą chwilą robiła się coraz węższa, bardziej zarośnięta i trudniejsza do przejścia. Ostatecznie jednak na szczyt nas doprowadziła, a do tego zaoferowała po drodze extra widoki. Reasumując, ścieżka, pomimo swojego stanu jest ona godna polecenia, zwłaszcza dla tych, którzy chcą dostać się na Stachoń najkrótszą drogą.
Na Stachoniu jesteśmy więc dość szybko. Na szczycie znajduje się tabliczka z jego oznaczeniem.  Stachoń (808 m n.p.m.) ma formę niewielkiego stożka położonego w części grzbietowej masywu Lesistej Wielkiej, o rozległej części szczytowej, i stromym: zachodnim i wschodnim zboczu, z niewyraźnie zaznaczonym wierzchołkiem. Przyznam się szczerze, że kiedy chodziłam po górach mniej o tym szczycie nie słyszałam. Teraz już wiem, że to był duży błąd.


Po zejściu ze Stachonia widoki są jeszcze lepsze niż na podejściu na niego, dodatkowo szczyty pięknie oświetla słoneczko, eksponując jesienne kolory. Widać pięknie Chełmiec, z drugiej strony Kralovecky Spicak i Szeroką oraz Karkonosze. Naszym głównym punktem wycieczki jest Wysoka. Leży ona delikatnie poza niebieskim szlakiem, którym się przemieszczamy. W miejscu gdzie niebieski szlak skręca w prawo, należy pójść jakieś 300 metrów lewo i znajdziemy się na szczycie Wysokiej. Nie ma co prawda tam tabliczki, ale wiadomo, że jest się na szczycie, bo droga i góra się kończą ;) Jeszcze niedawno tabliczka była, taka fajna, umieszczona na położonym na ziemi pniaczku, ale niestety zniknęła :(
Z Wysokiej mamy panoramę 360 stopni, więc warto tu dłużej pobyć. I tak też czynimy, zwłaszcza, że w świetle zachodzącego słońca okolica prezentuje się wyjątkowo pięknie. Na szczycie spotykamy dwoje innych turystów, którzy chyba też przybyli w tym samym celu co my.


 Podejmujemy tu ostateczną decyzję, że na Dzikowiec dziś już nie zdążymy, bo mniej więcej w okolicach Sokółki, albo przed samym Dzikowcem złapałby nas zmrok. Decydujemy się więc na zejście do Unisławia.
 Powrót z Wysokiej to powrót na niebieski szlak, który najpierw prowadzi nas delikatnie opadającą leśną drogą, a potem jest to nieszczęsne ostre zejście lasem. Wiem już, że można je ominąć, nadrabiając jakieś pół kilometra drogi i zejść leśną ścieżkę.Wracamy przez Polankę, na której wchodzimy na zielony szlak. On nas doprowadza już do miejsca startu.
Wędrowaliśmy 2 godziny 50 minut, zrobiliśmy ponad 9 km.

Podejście na Stachoń leśnymi ścieżkami bez szlaku



Ze Stachonia na Wysoką
Stachoń

Widok na Wysoką

Widok na Karkonosze








Na Wysokiej

Na Wysokiej








Widok na Sokółkę i Dzikowiec