niedziela, 18 listopada 2018

Szrenica - wschód słońca - 18 listopada 2018


Spać na Hali Szrenickiej i nie pójść na wschód słońca na Szrenicę? To byłby niewybaczalny błąd. Zwłaszcza, że pogoda rewelacyjna, a na Szrenicę bliziutko (około 20 minut marszu).
Umawiamy się z większą grupką na godzinę 6.30 pod schroniskiem. Michał nie śpi już o 5.30, żeby przypadkiem nie zaspać. Ubieramy się dość ciepło, bo przeczuwamy, że na szczycie może być zimno i tak też faktycznie będzie. Co prawda pod górkę  szybko się rozgrzewamy, ale na Szrenicy już jest wietrznie. Warunki warte są jednak poświęcenia, bo wschód jest piękny, choć nie idealny, jak na przykład ponad rok temu na Śnieżce.
Po obejrzeniu spektaklu z udziałem słońca idziemy na chwilę zagrzać się w schronisku na Szrenicy, a potem w jakieś 15 minut znajdujemy się w schronisku na Hali Szrenickiej. Po drodze przejrzyste tego dnia powietrze pozwala nam na dalekie obserwacje. Jest pięknie ;)
Po takim porannym spacerku śniadanie smakuje rewelacyjnie ;)




























sobota, 17 listopada 2018

Piechowice - Złoty Widok - Michałowice - Schronisko pod Łabskim Szczytem - Schronisko na Hali Szrenickiej - 17 listopada 2018


Widok na Karkonosze z kamieniołomu

X Zlot grupy Sudety z plecakiem to kolejna okazja do spotkania z ciekawymi ludźmi i przedeptania w ich towarzystwie szlaków. Tym razem wybór padł na Karkonosze, a miejscem noclegu była Hala Szrenicka. Jak zwykle do wyboru były 3 trasy. Wybraliśmy drugą, średnią pod względem ilości kilometrów, ale tak naprawdę tu nie o kilometry chodziło, bo ich chyba na tej trasie najwięcej zrobiliśmy, ale o atrakcyjność wycieczki.  W sumie jeszcze nigdy nie szliśmy na Halę Szrenicką z Piechowic, więc będzie ku temu dobra okazja.
Zostawiamy samochód na stacji PKP w Szklarskiej Porębie i podjeżdżamy pociągiem do Piechowic, skąd ruszymy na szlak. Jutro zejdziemy z Hali Szrenickiej do Szklarskiej Poręby, gdzie auto będzie na nas czekało.
Z Piechowic kierujemy się w stronę Złotego Widoku. Najpierw zielonym szlakiem idziemy przez miasto, ale dość szybko wchodzimy w las. Droga cały czas pnie się pod górę. Jest chłodno, może nawet delikatnie mroźnie, ale świecące słoneczko nie pozwala odczuć zimna. Pogoda jak na listopad jest wręcz wymarzona. Piękna, złota polska jesień. Pierwszy postój ma miejsce na Złotym Widoku. Złoty Widok to spiętrzenie w masywie Drewniaka (672 m n.p.m.). Sam grzbiet to ciąg granitowych skałek zwanych Kociołkami od występujących tu kociołków erozyjnych, z których największe mają nawet półtora metra średnicy.
Widok prawdziwie złoty :)
Zatrzymujemy się na chwilę w znajdującym się tu kamieniołomie granitu, a potem przysiadamy na skałach. W kamieniołomie prowadzono eksploatację od czasów II wojny światowej do 1993 roku z małą przerwą w latach 60. Wydobywany tu granit był niezwykle cenny ze względu na swoją ciemną barwę.
Zarówno z kamieniołomu, jak i skałek roztacza się widok na Karkonosze (zwłaszcza na Śnieżne Kotły) oraz Góry Izerskie. Co prawda coraz wyższe drzewa zaczynają w wielu miejscach ograniczać widoki, ale i tak są one piękne.
Kierujemy się następnie w stronę wspomnianych już Kociołków w Michałowiacach. Wyżłobione w skalach budzą szczególne zainteresowanie dzieci, które biorą patyki i w kociołkach „gotują zupę” J  Tuż obok Kociołków jest niewielka jaskinia. Ma co prawda tylko 12 metrów, ale i tak jest najdłuższa w całych Karkonoszach.
Piechowice, okolice Teatru Naszego
Z Kotłów droga chwilę prowadzi po równym terenie, a następnie dość mocno opadając zaprowadza nas do Michałowic. Spokojna wioska położona u stóp Karkonoszy. Jedną z jej uliczek (niebieski szlak) kierujemy się w stronę lasu, a dokładnie szlakiem, który docelowo prowadzi na Śnieżne Kotły. Przez dłuższy czas idziemy płaską leśną ścieżką, ale już wiemy, że będzie bardzo stromo. Pamiętam, że kiedyś tym szlakiem szłam i faktycznie przez długi czas trzeba było pokonywać spore przewyższenie.  Mijamy Trzy Jawory, a na rozdrożu szlaków oznaczonym jako Wysoki Most robimy przystanek i podejmujemy decyzję, że nie idziemy od razu do schroniska pod Łabskim Szczytem, ale do rozdroża pod Wielkim Szyszakiem. To rodzi konsekwencje w postaci ostrego podejścia po niewygodnych kamieniach między którymi spływa woda. Idzie się po prostu niewygodnie i trzeba bardzo uważać, żeby się nie poślizgnąć.  Około godziny 14.30 dochodzimy do rozdroża szlaków. Niebieski idzie dalej pod górę, czerwony skręca w prawo. Tu podejmujemy decyzję, że kierujemy się  w stronę schroniska pod Łabskim Szczytem, szlakiem, którym już wiele razy przejść chcieliśmy. Przyznam, że poza kilkoma momentami nie jest on ciekawy, a dodatkowo także męczący, bo idzie się między korzeniami i po kamieniach (szlak podobny nieco do tego, który prowadzi do Śnieżnych Stawków spod schroniska pod Łabskim Szczytem). W dwóch miejscach pojawiają się tylko widoki (skała Niedźwiadek i skrzyżowanie z czarnym szlakiem prowadzącym od Wysokiego Mostu na wysokości Borówczanych Skał). Ładnie jest też już na samym podejściu do schroniska. Tu o tej porze klimat potęguje zachodzące słońce.   
Widok ze skały Niedźwiadek
 Część grupy zdecydowała się iść na Śnieżne Stawki, a jeszcze część na Śnieżne Kotły. Kiedy docieramy do Schroniska pod Łabskim już jest prawie ciemno. Nie ma sensu więc nadrabiać drogi, kiedy i tak nic widać nie będzie. Poza tym jakiś miesiąc temu tamtędy szliśmy. Po mniej więcej 17 km wędrówki docieramy do schroniska pod Łabskim Szczytem. Tam zatrzymujemy się na pierwszy tego dnia dłuższy odpoczynek, gdzie można na spokojnie coś zjeść i wypić kawę.
Kiedy wychodzimy ze schroniska jest już w zasadzie ciemno, ale pogodny dzień pozwala nam iść bez czołówek. Idziemy zielonym szlakiem w stronę Mokrej Przełęczy mając z prawej strony pięknie oświetloną Szklarską Porębę. Czołówki zapalamy dopiero, kiedy pojawiają się kładki. W okolicach Mokrej Przełęczy dostrzegamy olbrzymi pożar. Jak się potem dowiedzieliśmy, to paliła się kosodrzewina w okolicach Łabskiej boudy, powodując ogromne zniszczenia w tym rejonie.
Z Mokrej Przełęczy do schroniska na Hali Szrenickiej docieramy w jakieś 30 minut, może chwilę dłużej. Jest już ciemno, więc widoki się skończyły, co powoduje, że automatycznie szybciej idziemy. Poza tym już chyba czuć potrzebę odpoczynku. Po ulokowaniu się w pokoju i relaksującym prysznicu, zaczynamy świętowanie jubileuszowego zlotu. 

 

Michałowice


 




 

 






Kociołki w Michałowicach