niedziela, 12 lipca 2015

Szklarska Poręba - Szrenica - Twarożnik - Źródła Łaby - Labska Bouda (Karkonosze) - 11 lipca 2015


Za późno się zebraliśmy z domu, więc za późno dotarliśmy do Szklarskiej Poręby.Skoro za późno tam dotarliśmy, to wyliczyliśmy, że nie zdążymy dojść do źródła Łaby. A skoro dotarcie do tego miejsca było jednym z etapów naszej wędrówki i bardzo chcieliśmy tam być, to zdecydowaliśmy się wjechać na szczyt wyciągiem. Bardzo tego nie lubię, ale trudno... pochodzimy więcej na górze. Kupując bilety, zdecydowałam, że bardziej opłaca się kupić je w dwie strony, więc tak zrobiłam. Niestety, szybko tego pożałowałam, bo okazało się, że ostatni zjazd wyciągu w dół odbywa się o godzinie 16.30, więc o tej porze musieliśmy się zameldować przy wyciągu. To spowodowało, ze dotarliśmy tylko do schroniska Łabska Buda, bo na wodospady czasu już brakło.  Tak, czy owak wycieczka była bardzo udana, pogoda dopisała, a widoki piękne!
Wjazd na Szrenicę zajmuje około 30 minut, ponieważ mniej więcej w połowie drogi należy się przesiąść. W miejscu przesiadkowym czeka nas niemiła niespodzianka - punkt poboru opłat za wstęp na teren Karkonoskiego Parku Narodowego. Dziwi mnie to bardzo, bo miałam nadzieję, że płacąc niemałą sumę (około 40 zł) za bilet na wyciąg, mam w tym opłatę za wstęp do parku. Chyba logiczne jest to, że jadąc wyciągiem, muszę się w parku znaleźć. Pamiętam, że jak kiedyś wjeżdżałam na Kopę, to w cenie biletu była już opłata za wstęp na teren parku. No trudno. Z wyciągu na Szrenicę należy pokonać jakieś 5 minut drogi. Całkiem przyjemnej, z widokami na Śnieżne Kotły.  Szrenica (1362 m n.p.m.) wita nas tłumami, ale na szczęście ładną pogodą, bo wiem, że z nią tu różnie bywa. Występuje to mikroklimat typu alpejskiego (bardzo duże średnie roczne opady i średnie roczne temperatury niższe niż w Tatrach).


Na szczycie znajduje się Schronisko Szrenica.Wchodzimy tam tylko na chwilę, a następnie kierujemy się w stronę Twarożnika. Idziemy wąskim szlakiem między kosodrzewiną, zostawiając z boku ciekawą grupę skałek Trzy Świnki. Przechodzi się obok nich idąc zielonym szlakiem z Hali Szrenickiej. Po 15 minutach docieramy do Mokrej Przełęczy (1290 m n.p.m.), na której znajduje się węzeł szlaków (zielony z Hali Szrenickiej, żółty do Voseckiej Boudy i zielony do schroniska pod Łabskim Szczytem). My natomiast idziemy szlakiem czerwonym, czyli Głównym Szlakiem Sudeckim, który po pokonaniu krótkiego podejścia zaprowadza nas do skały Twarożnik (1320 m n.p.m.). Jest to spora granitowa skała o wysokości 12,5 metra położona na granicy polsko-czeskiej. Na jej szczycie stoi słupek graniczny. Stąd rozciąga się bardzo ładna panorama Szrenicy.

Droga, którą idziemy jest bardzo przyjemna, przed sobą mamy Łabski Szczyt i Śnieżne Kotły, ale nie to jest naszym dzisiejszym celem. Po około 20 minutach marszu od Twarożnika docieramy do kolejnego węzła szlaków - Czeskiej Budki. W tym miejscu skręcamy w prawo i żółtym szlakiem kierujemy się w stronę Źródeł Łaby. Dotarcie tam zajmuje nam mniej więcej 10 minut. Samo miejsce nie jest niczym niezwykłym, a raczej miejscem symbolicznym. Gdyby nie to, że są tam tablice informacyjne, tablice z herbami miast,przez które Łaba przepływa i coś w rodzaju studni, to miejsce to niczym szczególnym nie wyróżniałoby się.  Siadamy na chwilę, choć strasznie tu wieje, a i po niebie widać, że pogoda chyba zaczyna się psuć. Punkt, w którym jesteśmy znajduje się na Łabskiej Łące. Tu znów mamy do czynienia z węzłem szlaków. Rozsądek i wyliczenia czasowe nakazywałyby wracać, ale pragniemy jeszcze dotrzeć do Łabskiej Boudy u zobaczyć wodospad. O ile do schroniska udaje się dostać, niemalże biegnąc, o tyle do wodospadu, spadającego z krawędzi Łabskiego Dołu już nie. Brakło nam dosłownie 10-15 minut, ale inaczej nie zdążylibyśmy na powrotny wyciąg, który tak mocno tego dnia nas ograniczył czasowo.


A na zakończenie myśl, która skojarzyła mi się z wędrówką wzdłuż granicy polsko-czeskiej:
Góry najczęściej wznoszą się na granicach między państwami, dzielą, geograficznie, narody. Ale są także miejscem spotkań ludzi żyjących po obu ich stronach, tych ludzi, których góry przyciągają, a nie odpychają.  Andrzej Paczkowski, Siedem Wielkich gór