niedziela, 25 października 2015

Góra Choina, Zamek Grodno, Jezioro Bystrzyckie - 24 października 2015


Niedaleko, a jak ładnie. A do tego pięknego słonecznego, jesiennego dnia. W sumie w zamku Grodno byłam już wiele razy, na zaporze nad Jeziorem Bystrzyckim też i koło przystani Wodniak też. Trasę tę pokonałam kilka razy, ale jakoś nigdy jak dziś nie dostrzegłam uroku tego miejsca.
Mieliśmy zacząć od zobaczenia zapory, ale jakoś drogi nam się pomyliły i trafiliśmy niedaleko przystani, a w zasadzie Kompleksu Wypoczynkowego Wodniak. Można tu coś zjeść, przenocować, wypożyczyć sprzęt wodny, skorzystać z parku linowego dla dzieci.
Atrakcją w tej okolicy jest wiszący most, przez który przechodzimy. Dziś jest otwarty i nikt nie pobiera za przejście przez niego 2 zł, bo słyszałam, że ostatnio podobno tak było. Z mostu roztaczają się przyjemne widoki na skrywający się za lasem zamek Grodno. Do niego pójdziemy za chwilę. Wcześniej jednak przysiadamy chwilę na pomoście obok kompleksu Wodniak, który widać, że po remontach tętni życiem.
Następnie kierujemy się do zamku Grodno. Idziemy ścieżką przez rezerwat przyrody Góra "Choina". Położony jest on w północno-wschodniej części Gór Czarnych,  na południowo-wschodnim zboczu wzniesienia Choina (450 m n.p.m.), około 1 km od Zagórza Śląskiego. Utworzono go tu w celu ochrony naturalnego lasu mieszanego, ale przede dla zachowania ruin średniowiecznego zamku piastowskiego. Przejście przez las do zamku zajmuje nam około 15 minut. Przed samym zamkiem dołączamy się do szlaku prowadzącego z Zagórza Śląskiego.
Zamek Grodno - hmm... gdyby nie to, że można wejść na jego wieżę, która jest doskonałym punktem widokowym, pewnie darowałbym sobie jego zwiedzanie, bo byłam w środku już kilka razy. Poza tym Michał chce zobaczyć w lochach księżniczkę Małgosię.

Więc wchodzimy do środka. I w sumie cieszę się, bo udaje nam się wejść do sali tortur - chyba tak ją nazwano, z tego co pamiętam. A tam można było zobaczyć średniowieczne narzędzia tortur. Ciekawe, ale dla Michał trochę drastyczne. Z przerażeniem i zaciekawieniem patrzy na krzesło z gwoździami i inne podobne sprzęty. Bardziej ciekawi go szkielet kasztelanki Małgosi, znajdujący się w lochu. Czytamy jej historię, opowiadającą o tym, jak dzień po ślubie strąciła w przepaść szlachcica, którego nie kochała,  a sama została przez ojca skazana na śmierć głodową.
W drodze na wieżę mijamy kilka komnat z meblami, zbrojami, dziką zwierzyną itp.
Na wieży widokowej dziś spory tłok - chyba wszystkich zachęciła piękna pogoda. W sumie się nie dziwię, bo widoki są piękne. Można by tak stać i patrzeć, gdyby nie to, że Michała ciągnie na zaporę, bo dla niego to dziś miała być atrakcja (Zapory - kolejna jego pasja. A ta jest wyjątkowo duża, w porównaniu z tym, które widział do tej pory).


Podjeżdżamy więc w okolice zapory, a w zasadzie na taki mały parking w lesie, na skrzyżowaniu szlaków i stamtąd w jakieś 10 minut docieramy nad zaporę. Ma ona wysokość 44 metrów i jest zbudowana na Jeziorze Lubachowskim, zwanym Bystrzyckim. Spędzamy na niej dość dłuższy czas, bo jest tu po prostu ładnie. Zapora też robi wrażenie. Może nie tyle widziana z góry, ale z dołu. Niestety,nie leje się dziś z niej woda. Ale patrząc na dawne zdjęcia, kiedy to woda leciała z dużej wysokości i w ogromnej ilości, to efekt był piorunujący.
Gdyby nie to, że robi się zimno i zaraz będzie zmierzch, to Michał siedziałby na zaporze jeszcze z 3 godziny i oglądał ją z każdej strony :)














wtorek, 6 października 2015

Sokoliki i Krzyżna Góra - 4 października 2015 (Rudawy Janowickie)


 W Sokolikach i Rudawach Janowickich byliśmy rok temu w majowy weekend, ale wtedy z racji mżawki nie udało nam się wejść na Krzyżną Górę. Ja już tam kiedyś byłam, ale Michał nie, dlatego nie mógł odpuścić i już od dłuższego czasu krzyczał, że chce w Rudawy!
Tak więc ruszamy. Dzień zapowiada się pięknie i jak na październik jest bardzo ciepło. Teraz na Przełęcz Karpnicką docieramy już bez problemu. Wcześniej pobłądziliśmy w Janowicach Wielkich. Jest to dość rozległa przełęcz leżąca na wysokości 475 m n.p.m. Parkujemy i ruszamy w stronę schroniska PTTK Szwajcarka leżącego na zboczu Krzyżnej Góry. Docieramy do niego w niecałe 10 minut. Ludzi dziś nie ma tam wielu, ale to chyba zawdzięczamy jeszcze wczesnej porze - pewnie po obiedzie ruszą  tłumy. Schronisko urzeka swoim tyrolskim wyglądem, jego początki sięgają 1823 roku, kiedy to miało ono być domkiem myśliwskim. Dopiero w okresie międzywojennym domek stał się schroniskiem. Obecnie jest to jedyne w Sudetach całkowicie drewniane schronisko.
Ze schroniska ruszamy w stronę Husyckich Skał, gdzie znajduje się piękny punkt widokowy na Karkonosze i Sokoliki. Jest to wysokie na około 20 metrów wypiętrzenie skalne. Na szczytowym głazie jednego z ostańców są widoczne ślady niemieckiego napisu, a sama nazwa skał wiąże się z ruchem husyckim.

Z Husyckich Skałek odbijamy w lewo na czarny szlak i kierujemy się na Krzyżną Górę - 654 m n.p.m., do której docieramy w jakieś 10 minut. Na sam szczyt prowadzą kamienne schodki, wykute w skale. Dawniej góra nosiła nazwę Sokola, a obecną zawdzięcza stojącemu na niej od 1832 roku żelaznemu krzyżowi. Z Krzyżnej Góry roztacza się ładna panorama. Jest ona częstym miejscem do wspinaczki skałkowej, zresztą jak większa część Gór Sokolich.
Żeby dotrzeć do Sokolików, a dokładnie Sokolika Dużego trzeba wrócić do Husyckich Skałek, z których w około 20 minut wijącym się szlakiem można dotrzeć na Sokolik. Droga jest  niezwykle przyjemna, czasami idziemy skrótami.  I chyba nawet nie 20 minut. Na szczycie Sokolika (642 m n.p.m.) znajduje się platforma widokowa, na którą prowadzą metalowe schodki. To, co spotyka nas na szczycie, to poza pięknymi widokami zwłaszcza na Karkonosze, to inwazja muszek i silny wiatr. To sprawa, że na górze jesteśmy sami, bo wszyscy z niej uciekają.  Warto wspomnieć, że oprócz Sokolika zachodniego, na którym jesteśmy obok znajduje się Sokolik wschodni, nieco niższy, bo mający 622 m n.p.m.
Zejście ze szczyt na parking na Przełęczy Karpnickiej zajmuje nam około 30 minut. Po drodze wstępujemy jeszcze po pieczątkę i pocztówkę do schroniska.