czwartek, 7 maja 2009

Pielgrzymy - Słonecznik - Śląski Dom (1 maja 2009 roku)

Dziś widać, że będzie cieplej niż dziś, więc pakujemy w plecak obok zapasu żywności i wody dodatkowo krótkie spodenki. Przebieranie się na szlaku, gdzieś w kosodrzewinie bądź za skałami mam już opanowane :)


Ruszamy spod Wangu, nieco bocznym wejściem i kierujemy się na Polanę, gdzie robimy sobie pierwszy przystanek. Tuż za nami rysują się pięknie Pielgrzymy, na które nie omieszkamy, oczywiście, już niebawem wejść. Tymczasem na chwilkę zatrzymujemy się, a następnie ruszamy kładką w stronę wspomnianych już Pielgrzymów. Pod nami płynie woda, więc drewniana długa kładka, po której idziemy nie jest tu zbudowana bez przyczyny. Zatrzymujemy się na chwilkę przy Kotkach (zespole skał granitowych o wysokości 10 metrów). W ich pobliżu przebieram się w krótkie spodenki, bo czuję, że robi się ciepło. Za kilka chwil mamy przed sobą Pielgrzymy (1204 m n.p.m.). Jest to formacja skał granitowych o wysokości 25 metrów. Chyba nie wszyscy wiedzą, ale zapewne wszyscy dostrzegą, że te skały przedstawiają 3 zastygłe postacie. Na ich powierzchni można zaobserwować wiele śladów wietrzenia granitów. Wchodzimy na skałki. Jacek wyżej, ja niżej. Nie dam się namówić na wejście do najwyższego osiągalnego punktu, bo obawiam się problemów z zejściem.

Następnym naszym celem jest Słonecznik. Droga co prawda do niego jest krótka, ale stroma. Nam zajmuje jej przejście nieco więcej czasu niż zwykle, bowiem przyszło nam brodzić w śniegu po kolanach w jednych miejscach, a w innych w wodzie. Pamiętam, że szłam kiedyś tym szlakiem w połowie czerwca. Śniegu co prawda raczej nie było, ale było bardzo mokro. Po jakiejś pół godzinie wędrówki docieramy do Słonecznika (1423 m n.p.m.). Jego nazwa pochodzi stąd, że mieszkańcom Podgórzyna, Przesieki i Borowic słońce nad skałą wskazywało południe.
Na skałach wieje niemiłosiernie, więc z powrotem wkładam długie spodnie. Tu także przebieram skarpetki na suche, gdyż przejście z Pielgrzymów do Słoneczników spowodowało, że do moich zamszowych adidasków wlała się woda.

Wchodzimy teraz na Drogę Przyjaźni Polsko -Czeskiej i idziemy nad Kotłem Małego oraz Dużego Stawu. Strasznie tu wieje, śniegu leży dużo, zwłaszcza na przestrzeniach mniej osłoniętych. W moich butach robi się coraz bardziej mokro. Z góry podziwiamy Samotnię, Strzechę Akademicką. Przed sobą mamy Śnieżkę, na którą planujemy dziś wejść.
Powolutku dochodzimy do Ślaskiego Domu, pod którym wieje tak, że ledwo można ustać na nogach. Ostatni raz pamiętam, że chyba wiało tak, jak byłam kilka lat temu w Śnieżnych Kotłach. Robi się coraz zimniej, a my poza bluzami nie mamy nic na zmianę. Wejście na Śnieżkę dziś, w takim stroju i przy takim wietrze jest raczej niemożliwe, bo ja już 201 metrów niżej drżę z zimna.


Odkładamy więc wspinaczkę na Śnieżkę na jutro. Po krótkim pobycie i zjedzeniu gorącego kubka schodzimy powolutku do Karpacza. Niestety, nie możemy zejść Kotłem Łomniczki, bo śniegu jest tu za dużo, zarówno na szlaku, jak i żlebach. A z tego, co wiem, to w tym kotle lawiny schodzą dość często. Kiedy sobie przypomnę, jak pokonywałam kiedyś ten szlak latem, to teraz nie odważyłabym się nim zejść. Docieramy na Rozdroże Łomnickie, idąc innym szlakiem. Wycieczkę kończymy tuż obok skoczni pod Orlinkiem.




1 komentarz:

  1. A tutaj film ze Słoneczników, polecam http://www.karpacz.net/#video-slonecznik

    OdpowiedzUsuń