Po kilku perypetiach związanych z samochodem i atakiem wirusów udało się wyjechać na ferie!!! W tym roku za cel wzięliśmy sobie Gorce i mieliśmy po nich wędrować przez 5-6 dni. Jednak znowu wyszło jak rok temu, kiedy to w Gorce pojechaliśmy, a spędziliśmy w nich tylko 1 dzień, ewakuując się w inne rejony. W tym roku plany z Gorcami dotyczyły kilku miejsc, w których jeszcze nie byliśmy: Gorc, Magurki, Lubań. Przy okazji coś w Beskidzie Wyspowym. A skończyło się podobnie, jak rok temu. Ostatecznie w Gorcach spędziliśmy również tylko jeden dzień. Ponadto udaliśmy się w Pieniny, Beskid Wyspowy, Sądecki i oczywiście Tatry. A to oznacza, że Gorce są do powtórki. Magurki, Lubań i jeszcze Koziarz nadal czekają na zdobycie. Wszystkiemu oczywiście jest winna pogoda. Nie, żeby była zła, bo na nią narzekać nie było można. Ale to ona dyktowała to, gdzie pojedziemy. To ona kazała opuścić nam Ochotnicę Dolną i udać się na przykład w Tatry.
W środę około południa pojawiamy się w Ochotnicy Dolnej. Wita nas obficie padający śnieg i brak jakichkolwiek widoków. Plany pójścia na Magurki dziś niestety muszą zostać odłożone na dalszy plan. Gdzie jest słońce, które tak ładnie przez chwilą świeciło nad Beskidem Sądeckim i Pieninami? Decydujemy się więc opuścić dziś Ochotnicę i udać do Szczawnicy.
Szczawnica to niezwykle urokliwe miasteczko, zdecydowanie bardziej przyjemniejsze niż sąsiadujące z nią Krościenko nad Dunajcem. Leży ona w dolinie potoku Grajcarka, który jest prawym dopływem Dunajca. Większa część zabudowy i terenów miasta znajduje się w obrębie Beskidu Sądeckiego, natomiast za doliną potoku Grajcarka wznoszą się już Pieniny. Zabudowa miasta zlokalizowana jest między Pieninami (głównie Małymi Pieninami) a pasmem Radziejowej (Beskid Sądecki).
Miasto tradycyjnie dzieli się na dwie tak jakby części: Szczawnicę Dolną, której główna zabudowa koncentruje się na wysokości 435-480 m n.p.m. oraz Szczawnicę Wyżnią, z główną zabudową na wysokości od 460 do 520 m n.p.m. Pomiędzy nimi znajduje się Centrum, zaś w kierunku północnym, w dolinkę Szczawnego Potoku wspinają się zabudowania dzielnicy zdrojowej. I to one właśnie stanowią najładniejszą i chyba najbardziej popularną część Szczawnicy.
Jeśli chodzi o parkowanie w Szczawnicy, to raczej miejsc ku temu przeznaczonych jest sporo. Chyba wszystkie są płatne, ale nie ma się co dziwić skoro ruch tu jest ogromny. My tradycyjnie parkujemy na ulicy Zdrojowej blisko uzdrowiska, w pobliżu znajdującego się tu kościoła. Koszt za 5 godzin postoju wyniósł nas 12,5 zł. Miejsce to nam najbardziej odpowiada pod kątem celu dzisiejszej wycieczki. Nie jest on jakiś ambitny, ale to najlepsze rozwiązanie biorąc pod uwagę godzinę, pogodę i nasze kończące się przeziębienie.
Z parkingu od razu kierujemy się na szlak żółty i czerwony, prowadzący nas w stronę Bryjarki i Bacówki pod Bereśnikiem. Uderza nas dość silny podmuch wiatru i czuć lekki mróz.
Zanim opuścimy miasto mijamy po drodze kilka pomników czy też obelisków: Henryka Sienkiewicza, Józefa Dietla, Józefa Szalaya. Znajduje się tu też Muzeum Uzdrowiska Szczawnica.
Docieramy do rozdroża, gdzie jest szlakowskaz informujący, że do bacówki pod Bereśnikiem żółtym szlakiem mamy 45 minut. Z każdym pokonywanym w górę metrem odsłaniają się przez nami coraz ładniejsze widoki, zwłaszcza na Pieniny i Beskid Sądecki. Widzimy tylko, że Gorce są skryte warstwą chmur. Pomysł więc, by przybyć w ten rejon wydał się jak najbardziej trafny i słuszny.
Pierwszym miejscem, gdzie się zatrzymujemy jest Bryjarka (679 m). To niewybitny szczyt górujący nad Szczawnicą. Wznosi się ona około 230 m nad dno doliny Grajcarka. Szczyt Bryjarki był od dawna celem spacerów mieszkańców i kuracjuszy uzdrowisk Szczawnicy.
W 1897 i 1901 r. poprowadzono na szczyt ścieżki spacerowe i zamontowano ławki. Postawiono tu także drewniany krzyż. Z wierzchołka, na którym stoi oświetlony nocą metalowy krzyż, roztacza się widok na Szczawnicę, Małe Pieniny i Pieniny Właściwe. Od tego miejsca śmiało można rzec, że szlak obfituje cały czas w widoki. Przez chwilę nawet widać zarys Tatr, które potem ponownie odsłonią się wraz z zachodzącym słońcem.
Z Bryjarki kierujemy się w stronę bacówki pod Bereśnikiem. Została ona otwarta dla turystów w 1989 – wybudował je Oddział Pieniński PTTK w Szczawnicy. Schronisko, ze względu na bliskość Szczawnicy jest bardzo popularne, zwłaszcza że dojście tu zarówno zimą, jak i latem nie sprawia większych problemów.
Po spędzonej mniej więcej godzinie w schronisku decydujemy, że do Szczawnicy zejdziemy przechodząc przez Bereśnik. Obok niego biegnie żółty szlak turystyczny, ale on omija sam wierzchołek Bereśnika, prowadząc przełęczą między nim a Cieluszkami Bereśnik jest to szczyt o wysokości 843 m n.p.m. w Paśmie Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. Jego toki pokryte są lasem prawie całkowicie, z wyjątkiem obniżających się ku Szczawnicy stoków południowych zalesionych w niewielkim stopniu, dzięki czemu roztaczają się stamtąd widoki na Szczawnicę, Małe i Właściwe Pieniny, a także Tatry. Na południowo-zachodnich stokach Bereśnika znajduje się właśnie bacówka pod Bereśnikiem, którą przed chwilą opuściliśmy.
Przez sam szczyt Bereśnika jednak nie przechodzimy, gdyż znajduje się on kilkanaście metrów od szlaku, a jest sporo śniegu. Schodzimy więc drogą wzdłuż osiedla Węglarzyska. Tuż po opuszczaniu lasu wychodzimy na zapierającą dech w piersiach polankę. Widok stąd jest rewelacyjny, zwłaszcza że pogoda bardzo się poprawiła. Widać ładnie Tatry, choć ich wierzchołki skryte są jeszcze w chmurach. Przepięknie rysuje się stąd panorama Pienin i Beskidu Sądeckiego oraz położona poniżej Szczawnica. Teraz praktycznie cała droga do momentu wejścia o centrum Szczawnicy obfituje w widoki. Ostatni odcinek to pokonanie oblodzonych chodników miasta.
Wycieczka do schroniska pod Bereśnikiem i powrót przez jego szczyt w normalnych, to znaczy letnich, bezśniegowych warunkach, spacer na mniej więcej 2-2,5 godziny. Nam dziś zajmuje nieco dłużej, ale tylko dlatego, że wiele czasu spędzamy na robieniu zdjęć i zabawie na śniegu. Na pewno obfituje ona w super widoki z wielu miejsc na trasie.
Polanka w okolicy Bereśnika |
Tatry skryte pod pierzynką z chmur |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz