Jedziemy do Andrzejówki, ale w zasadzie bez określonego celu wędrówki, poza oczywiście celem, jakim był spacer. Jak to w niedzielne południe bywa w Andrzejówce i w jej okolicach tłumnie. Na szczęście warto odejść kawałek dalej i już robi się prawie pusto. Pod schroniskiem położonym na Przełęczy Trzech Dolin decydujemy się, że podejdziemy na Ruprechticky Spiczak i stamtąd czarnym szlakiem do Sokołowska, a potem wrócimy do Andrzejówki. Jednak planowanie to jedna sprawa, a jego realizacja to druga, o czym wiele razy mogłam się przekonać. Dziś więc planów nie zrealizujemy, bo pogoda będzie się psuła z minuty na minutę. Poza tym chyba nie wyliczyliśmy dziś czasu i nie uwzględniliśmy jego zmiany. Najwyraźniej również nie zdążylibyśmy przed zmrokiem, a czołówek nie mamy (ja nawet dziś nie posiadam plecaka :) )
W Andrzejówce wita nas piękna jesienna pogoda, choć wieje, to jest słonecznie i ciepło. Rozważamy kilka opcji wędrówki i ruszamy w stronę Rozdroża pod Waligórą, a następnie w stronę rozdroża pod Szpiczakiem. Stamtąd czeka nas już tylko kawałek stromego podejścia na szczyt.
Ruprechicky Spicak to taka górka, na którą, jeśli się idzie szlakiem rowerowym z Andrzejówki, jest najpierw cały czas w dół. Podejście zaczyna się dopiero od Przełęczy pod Granicznikiem. Co prawda Ruprechticki Spicak to szczyt niezbyt wysoki, bo ma tylko 880 metrów, czyli jest nieco wyższy niż Andrzejówka, spod której najczęściej na szczyt się startuje. W związku z tym nie jest szczególnie wymagający, ale potrafi zmęczyć.
Nieco wysiłku, a w zasadzie to uwagi może wymagać ostatnie podejście (około pół kilometra), gdzie jest stromo. Ale taki jest urok Gór Kamiennych i w zasadzie prawie każdy ze szczytów wymaga na którymś z etapów małej wspinaczki.
Na szczycie czekają na nas piękne widoki, zarówno z wieży, jak i z jej okolic. Postawiona tu wieża zapewnia jedne z lepszych widoków w okolicy (obok widoków z Trójgarba). Na szczycie Szpiczaka znajduje się wybudowana w 2002 roku stalowa wieża telekomunikacyjna wyposażona w ogólnodostępny taras widokowy. Taras znajduje się na wysokości 22 metrów i aby do niego dotrzeć, trzeba pokonać jeszcze 100 stopni. Z platformy roztacza się niczym nie ograniczona panorama 360 stopni. Niestety, pogoda zaczyna się psuć i Karkonosze, które zawsze tak pięknie widać w zasadzie powoli zasłaniają się chmurami. Poza tym na wieży wieje niemiłosiernie. Szybko więc stamtąd się ewakuujemy. A rozdroży pod Szpiczakiem przeliczamy czasy i decydujemy się wrócić do Andrzejówki.
Jakieś 2,5 godziny wędrówki, pokonane około 11 km – taki krótki niedzielny spacer połączony z łapaniem ostatnich ciepłych chwil tegorocznej jesieni.
Widok na Góry Stołowe |
Fajny opis i fajny pomysł na szybką wycieczkę. Super pomimo silnego wiatru ;)
OdpowiedzUsuń