sobota, 5 sierpnia 2017

Dolina Chochołowska - Polana Chochołowska - Wołowiec - Rakoń - Grześ - Dolina Chochołowska - 5 sierpnia 2017



"Mamo, tu jest tak pięknie, że mogę na tę górę przychodzić codziennie" - słowa Michaśka nie wymagają chyba żadnego komentarza. Trud wędrówki opłacił się, a nagroda była wyjątkowa. Kupić jej się nigdzie nie da, bo czy można kupić radość i szczęście ze wspólnego przeżywania tak pięknych chwil?
Miały być Czerwone Wierchy, był Wołowiec, był jeszcze Rakoń i Grześ, były piękne widoki, długa trasa. Było po prostu pięknie i magicznie, jak to na Wołowcu i w Tatrach Zachodnich bywa.
Ruszamy dość wcześnie, wiedząc, że wycieczka będzie dziś jedną z dłuższych. W planach jest tylko Wołowiec, bo tak naprawdę nie mam pojęcia czy Michałowi wystarczy sił, by wracać przez Rakoń i Grzesia. Poza tym jeszcze nie wiem, jak wyjdzie nam ta trasa, jeśli chodzi o czas.
Jak na razie przed nami perspektywa długiej i monotonnej drogi do schroniska. Ona mnie zawsze najbardziej przeraża, kiedy chcę iść gdzieś wyżej, a trzeba pokonać trasę ową doliną.
Tuż za przekroczeniem budki poboru opłat, znajdujemy się na Siwej Polanie. Tu znajdują się domy z noclegami dla turystów oraz wiele bacówek sprzedających bunc i oscypki. Na środkowej części polany mamy żelazny krzyż wmurowany w pomnik. Upamiętnia on lądowanie w tym miejscu papieskiego helikoptera w 1983 roku. Z Siwej Polany na Polaną Chochołowską można dostać się na kilka sposobów. Najpopularniejsza jest chyba piesza wędrówka, która zajmuje niecałe 2 godziny. Można też wjechać rowerem, ale nie ma już funkcjonujących tu jeszcze 2 lata temu wypożyczalni rowerów i ich punktów zdawania. Rower można wypożyczyć jeszcze przed kasami, ale nie można go zdać na końcu trasy niestety.  Alternatywą staje się też kolejka "Rakoń" kursująca na polanę Huciską.


Zdecydowaliśmy się dojść na Polanę Chochołowską pieszo, więc przed nami jakieś 2 godziny całkiem przyjemnej wędrówki. Co prawda na początku droga wiedzie asfaltem, ale idziemy za to wzdłuż pięknych tatrzańskich potoków. Na początku jest to potok Siwa Woda, który potem przechodzi w Chochołowski Potok. Ten ma długość ponad 8 km i w wielu miejscach płynąca w nim woda tworzy klimatyczną mgiełkę, będącą najprawdopodobniej przyczyną różnic temperatury. Po drodze mijamy wiele bardzo atrakcyjnych tworów górskich, np.wrota i bramy skalne. Pierwszym z nich jest Niżnia Brama Chochołowska, znajdująca się między Polaną Huciską a Polaną pod Jaworki. Następnie mijamy Wyżnią Bramę Chchołowską, kiedy to dolina po raz drugi wcina się w skalny wąwóz.
Odpoczywamy chwilę na Polanie Huciska, potem przy Leśniczówce Chochołowskiej. Następnym miejscem postoju będzie już schronisko na Polanie Chochołowskiej (http://www.chocholowska.zakopane.pl). Na Polanę docieramy po niecałych dwóch godzinach wędrówki. Położona jest ona na średniej wysokości 1100 m n.p.m. To największa polana w polskich Tatrach. Tu znajduje się bardzo dużo pasterskich szałasów, prowadzony jest kulturowy wypas owiec. Jesteśmy więc na Polanie Chochołowskiej. Przed nami roztaczają się piękne widoki na Tatry Zachodnie. Możemy podziwiać Grzesia, Jarząbczy Wierch, Kominiarski Wierch, Czerwone Wierchy i oczywiście nasz cel wędrówki, czyli Wołowiec ;)


Na Polanie i w schronisku przed godziną 10 jest jeszcze w miarę pusto. Zatrzymujemy się tu na jakieś pół godziny- drugie śniadanie, kawa i można ruszać w drogę.
Na szczyt Wołowca prowadzi stąd zielony szlak (nieco ponad 3 godziny drogi). Nikt nie mówił, że będzie szybko i krótko, ale odkąd pamiętam, w Tatrach Zachodnich wejścia na szczyty zawsze zajmowały dość dużo czasu. Początkowy odcinek przebiega dość spokojnie, w przyjemnym cieniu, dopiero potem poziomice zaczną dość mocno piąć się w górę. Po około 45 minutach od wejścia na szlak docieramy na Wyżnią Polanę Chochołowską leżącą na wysokości 1280-1350 m n.p.m. Polana niegdyś była wypasa i wchodziła w skład Hali Chochołowskiej. Obecnie w znacznym stopniu zarosła lasem. Po pokonaniu granicy lasu wychodzimy na otwartą przestrzeń.  Przed nami pięknie widać nasz cel, czyli Wołowiec - tak bliski, a zarazem jeszcze tak daleki. Ładnie prezentuje się także Łopata i Czerwony Wierch Chochołowski oraz Rakoń.  Tu szlak idzie już dość ostro w górę, a na końcowym odcinku, prowadzącym na Zawraciem, po kamiennych stopniach. Pomimo, że jest dość stromo idzie się przyjemnie, widoki rekompensują trud wędrówki.
Po mniej wiecej 2-2,5 godzinach wędrówki docieramy na Zawracie, leżące na wysokości 1883 m, na granicy polsko-słowackiej. Znajduje się na niej skrzyżowanie szlaków. Niebieski prowadzi w kierunku południowym na Wołowiec (2064 m n.p.m.), a w kierunku północnym na Rakoń (1879 m n.p.m.), a zielonym przyszliśmy my z Doliny Chochołowskiej :) Granią przebiega także europejski dział wód, oddzielający zlewnie Morza Bałtyckiego i Czarnego.


Z racji pięknej pogody doskonale widać Tary Wysokie. Dziś jednak wyjątkowo urzeka mnie grań Rohaczy, na której byłam tydzień wcześniej. Niesamowite wrażenie robi także znajdująca się poniżej Dolina Rohacka z jeziorkiem Czarna Młaka i stojącym nad nim Schroniskiem Tatliaka. Kogo ten widok nie zachwyca może spojrzeć za siebie. Tam szczyty Tatr Wysokich dumnie się prezentują. Pięknie widać także wijący się szlak prowadzący grania Tatr Zachodnich.
Z Zawracia na Wołowiec jest tylko 25 minut przyjemnej wędrówki. Trzeba jednak uważać na sypkie i osuwające się podłoże. Na szczęście szlak jest dość szeroki, więc bez trudu można znaleźć miejsce na bezpieczne postawienie nogi.
Wołowiec (2064 m n.p.m.) wita nas wiatrem, ale za to pięknymi widokami. Na szczęście znajdujemy sobie wygodną miejscówkę, osłoniętą od wiatru. Wtulamy się w siebie z Michaśkiem i zachwycamy. Taka piękna chwila, która mogłaby trwać wiecznie. I gdyby nie to, że decydujemy się iść wracać przez Rakowiec i Grzesia, to siedzielibyśmy jeszcze tak długo.  Zwłaszcza, że jest co podziwiać. Ze szczytu Wołowca rozpościerają się piękne widoki. Na północy widać szczyt Osobitej, Rakonia, Grzesia i Bobrowca. W oddali na północnym wschodzie widać Polanę Chochołowską i Mnichy Chochołowskie. Na zachodzie widoczna jest Dolina Rohacka, z wieloma górującymi nad nią słowackimi szczytami, a wśród nich: Hrubą Kopą, Pacholą, Spaloną, Małym Salatynem  i Brestową, a także trzy Stawy Rohackie. Na południu widoczna jest Jamnicka Dolina oraz szczyty: Szczerbawy, Smrek, Baraniec, Rohacz Ostry oraz Rohacz Płaczliwy.  Z kolei na wschodzie widać między innymi Trzydniowiański Wierch, Kominiarski Wierch, Ornak, Czerwone Wierchy, Świnicę, Mięguszowiecki Szczyt, Rysy,  Gerlach.


Aby wejść na Rakowiec trzeba zejść na Zawracie i potem podejść na Rakoń (1879 m n.p.m.). Szlak ten jest niezwykle widokowy, prowadzi cały czas granią. Na Rakonia nie idzie się długo, bo z Zawracia jakieś kilkanaście minut. Nieco dłużej trwa za to wędrówka z Rakonia na Grzesia, bo jakąś godzinę czasu. Prowadząc jednak cały czas granią i przez Długi Upłaz dostarcza niesamowitych wrażeń. Co prawda z każdym krokiem oddalamy się od serca Tatr Zachodnich i ich najwyższych szczytów, ale cały czas jest pięknie. Ostatnie strome podejście czeka na nas dopiero tuż przed samym Grzesiem (1653 m n.p.m.). Jest to dwuwierzchołkowy szczyt w znajdujący się w grzbiecie granicznym na zachód od Polany Chochołowskiej.


 Po wielu zachwytach nad wcześniejszymi górkami nie spędzamy tu dużo czasu. Kilka pamiątkowych zdjęć Michała i jego pluszaków, chwila odpoczynku po już dość długiej trasie i można iść dalej. Przed nami jeszcze co najmniej 3 godziny drogi, w tym dwie szlakiem prowadzącym Doliną Chochołowską. Teraz jednak trzeba się dostać do schroniska. Prowadzi do niego żółty szlak (1 godzina drogi). Szlak jest dość stromy i o ile prowadzi jeszcze w miejscu, gdzie są widoki, o tyle nie odczuwa się wytracania wysokości i konieczności ostrego hamowania na każdym kamieniu. Gdy szlak wchodzi w las, mam wrażenie, że nie ma końca. Droga wlecze się jakoś bardzo długo, ale to chyba my mamy takie odczucie, bo chcielibyśmy ten mało ciekawy odcinek pokonać jak najszybciej. Przy schronisku już nieco opustoszałym przysiadamy na chwilę, a potem już tylko ostatnie jakieś 8 km dolinką w dół ;)
Wycieczka piękna, dłuższa niż początkowo planowana, ale za to obfitująca w rewelacyjne widoki.
Pokonane 29 km w 8 godzin i 20 minut,  suma przewyższeń 1350 metrów.





















 


 







 





 




1 komentarz: