wtorek, 29 sierpnia 2017

Karpacz - Polana - Słonecznik - Lucni bouda - Dom Śląski - Samotnia - Karpacz - 29 sierpnia 2017


To taki nasz karkonoski klasyk z pięknymi widoczkami, prowadzący trasą nad Kotłem Wielkiego i Małego Stawu, wzbogacony dodatkowo dziś o Lucni boudę i Dom Śląski. Cała niemalże trasa obfituje w piękne widoki i w zasadzie po podejściu do Słonecznika wysiłek zdobywania wysokości się kończy, bo teraz można już tylko podziwiać widoki.
Startujemy z Karpacza obok Dzikiego Wodospadu i tuż za nim skręcamy w lewo na zielony szlak, tzw. Drogę Bronka i Czecha. Jest na nim o wiele spokojniej niż na szlaku prowadzącym od Wangu. Tutaj ludzi można policzyć na palcach rąk jednej osoby, no może dwóch :) W każdym bądź razie szlak jest bardzo przyjemny, prowadzi lasem, ale pojawiają się też miejsca z widokami. W niecałe 50 minut doprowadza nas na Polanę, gdzie robimy sobie pierwszy przystanek. Tu już czasy ciszy i spokoju, o jakim zawsze marzę w górach powoli się kończą. Na szczęście tylko na chwilę, bo za chwilę dane nam będzie znowu cieszyć się ciszą.


Jesteśmy teraz na wysokości 1068 m n.p.m. i mamy wspaniałą panoramę na okolicę. W pobliżu nas widać ciekawą około 10-metrową skałę o nazwie Kotki. Przysiadamy na chwilkę przy znajdujących się tu stolikach. Polana ta dawniej zwana Starą Polaną jest dość rozległa i porośnięta roślinnością górską i torfowiskową. Powstała ona w XVII wieku w związku z działalnością smolarzy wypalających węgiel drzewny dla ośrodka hutniczego w Kowarach. Pod koniec XVII wieku na Polanie postawiono budę pasterską, a pod koniec XIX wieku naprzeciwko starej budy schronisko. Był to dwupiętrowy budynek w stylu alpejskim. Działał on jeszcze w czasie wojny, nosząc imię Bronisława Czecha. Niestety, schronisko spłonęło w 1966 roku i nigdy już nie zostało odbudowane. Dziś jego pozostałością jest podmurówka na skrzyżowaniu szlaków.
Wracając jednak to wycieczki, to jesteśmy na Polanie na skrzyżowaniu szlaków. Jeden z nich prowadzi na Pielgrzymy i Słoneczniki,  drugi do Samotni i Strzechy Akademickiej, kolejny na Słonecznik. Jest, oczywiście jeszcze opcja zejścia szlakami w dół do Karpacza i Borowic.


Idziemy dalej szlakiem zielonym, tym którym szliśmy nieco ponad miesiąc temu. Jest po prostu piękny, więc przy tak pięknej pogodzie warto powędrować nim raz jeszcze. Po pokonaniu granicy lasu, czyli po jakiś niecałych 20 minutach wychodzimy na otwartą przestrzeń i odsłaniają się przed nami piękne widoki. Nasz szlak prowadzi między Kotłem Wielkiego Stawu a Pielgrzymami i jest niezwykle widokowy. Najpierw odsłania się Śnieżka ze Strzechą Akademicką, potem Kotlina Jeleniogórska. Czym wyżej jesteśmy, tym widoki piękniejsze - po skręceniu w lewo mamy za sobą Pielgrzymy i Sosnówkę. Po około godzinie od startu z Polany docieramy nad Kocioł Wielkiego Stawu i wchodzimy na czerwony szlak. Tu skręcamy w lewo i granicą idziemy nad Kotłami, najpierw Kotłem Wielkiego Stawu, a potem Kotłem Małego Stawu. Jest to kocioł polodowcowy położony u wschodniego krańca Śląskiego Grzbietu. Podcina on północno-wschodnie zbocza Smogorni (1489 m n.p.m.) i Równi pod Śnieżką (1400 m n.p.m.). Jego ściany są wysokie na około 200 m. Dno znajduje się na wysokości 1183 m n.p.m.
Wycieczka przypomina mi majowe przejście tym szlakiem rok temu, kiedy topniejący śnieg mocno utrudniał wędrówkę, a w niektórych momentach szlak po prostu płynął. Tak sobie teraz przypominam, że moje to już chyba z dziesiąte, a Michała piąte przejście nad Kotłami. I Cały czas tam chcemy wracać o każdej porze roku.


Idąc grzbietem cały czas mamy widok na Śnieżkę. Obowiązkowo zatrzymujemy się nad Kotłem Małego Stawu na zdjęcie-klasyk (Staw, Samotnia, Strzecha i Śnieżka). Teraz jesteśmy na górze, na Kopie nad Moreną na wysokości 1390 m n.p.m., ale za kilka godzin będziemy właśnie tam, czyli najpierw w Strzesze Akademickiej, potem Nad Stawem i w Samotni. Ale zanim do tego dojdzie w planach mamy dziś Lucni boudę. Do niej prowadzi żółty szlak, skręcający w prawo jakieś 300 metrów przez Spalona Strażnicą. I tym żółtym malowniczym szlakiem w jakieś 15 minut docieramy do Lucni boudy, mając przed sobą Studnicni i Lucni horę, a z prawej strony Kozie Grzbiety i Karkonosza. Natomiast spod Lucni boudy widok na Śnieżkę :)
Lucni bouda to górskie schronisko turystyczne, choć obecnie bardziej znane jako luksusowy hotel górski i najwyżej położony browar w Europie Środkowej. Lucni bouda leży na wysokości 1410 m n.p.m. na Białej Łące w miejscu, gdzie Grzbiet Śląski łączy się Grzbietem Czeskim. Dłuższa chwila odpoczynku w Lucni boudzie, pyszna kawa i naleśniki z bitą śmietaną - można ruszać dalej.


Miała być Vyrovka, ale zapada decyzja, by zostawić ją na inny czas, dlatego zgodnie z pierwotną wersją wycieczki kierujemy się niebieskim przepięknym szlakiem w stronę Domu Śląskiego. Szlak prowadzi w większości po drewnianych kładkach, które dodają mu uroku, a dla Michała są oczywiście atrakcją. Na kładkach można bowiem wyczyniać różne akrobacje, a iście ich skrajem to ulubione jego zajęcie :) Od Lucni boudy do Domu Śląskiego jest około 2 km. Trasa biegnie praktycznie cały czas płasko, więc to przyjemny spacer, którym nie ma możliwości się w jakikolwiek sposób zmęczyć. Jednak czym bliżej jesteśmy Domu Śląskiego, tym więcej ludzi. Pod Domem Śląskim prawdziwy natłok ludzi. Zawsze się zastanawiam, jak to jest, że w oddalonej np. 2 km dalej Lucni boudzie jest spokojnie, w miarę pusto, a tu takie tłumy, że ciężko znaleźć wolny kamień, nie mówiąc o ławeczce czy stoliku. Sytuacja identyczna, jak w Strzesze czy Samotni. A do tego masakryczne kolejki do bufetu. Dlatego też dochodząc do Domu Śląskiego omijamy go szerokim łukiem, kierując się w stronę Strzechy Akademickiej. Jest nieco luźniej, więc idzie się w miarę spokojnie. Jeszcze spokojniej zrobi się, kiedy część schodzących ze Śnieżki skręci na szlak prowadzący do wyciągu na Kopę. Jakieś 3 km już wiele razy schodzonej, aczkolwiek dość przyjemnej trasy i jesteśmy przy Strzesze Akademickiej.


Jakoś nigdy nie darzyłam sympatią tego schroniska, ale w tym roku podczas jednej z wypraw dostrzegłam jego urok. Zachwycają zwłaszcza widoki spod schroniska, które dotychczas jakoś podczas pędzenia do Samotni gdzieś po drodze mi umykały. Teraz też oczywiście pędzimy do Samotni, do której mamy jakieś 10 minut. Pięknie położona nad Kotłem Małego Stawu  pozwala cieszyć się ciszą i spokojem, której naprawdę dziś tu można zaznać. Z racji godzin popołudniowych schronisko powoli się wyludnia. Dziwne, bo pamiętam, że w Samotni niezależnie od pory dnia i roku turystów jest bardzo dużo. Samotnia to takie miejsce, które nigdy się nie może znudzić. Człowiek chce tu zawsze wracać i wraca ;)


Z Samotni do Karpacza nie jest już daleko, nieco ponad godzinka drogi. Idziemy szlakiem biegnącym skrajem kotła, po kamyczkach, bardzo przyjemną trasą, mijamy po drodze Domek Myśliwski, który w ciągu tych wakacji odwiedzamy już drugi raz. Tuż przed samą Polaną mijamy nasz kamyk z widokiem na Śnieżkę :) A potem to już tylko zejście pod Dziki Wodospad w Karpaczu.
Wycieczka jak zawsze udana, pogoda idealna, widoki zacne, 21 km dreptania, którego wcale nie dało się odczuć. Polecamy, jak zwykle, zwłaszcza, że tę trasę w wersji identycznej lub nieco zmodyfikowanej powtarzamy już któryś raz :)





 






 








 






 

 














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz