poniedziałek, 21 marca 2022

Karpacz - Pielgrzymy - Słonecznik - Lucni bouda - Dom Śląski - Śnieżka - Samotnia - Karpacz

 Zimą Karkonosze są przepiękne, a gdy jeszcze oświetli je słoneczko, to już jest magicznie 😊

Pomimo tego, że już połowa marca i kalendarzowa zima powoli odchodzi w zapomnienie, to tu  w Karkonoszach jeszcze przez pewien czas nie da o sobie zapomnieć. W wielu miejscach śniegu jeszcze z 2 metry. Tradycyjnie, kiedy zmierzam w tym rejonie Karkonoszy jako miejsce startu wybieram jeden z parkingów przy ulicy Olimpijskiej. Ale one ostatnio dość mocno podrożały. Pamiętam, że najdalej jesienią opłata wynosiła tu 20 zł, a dziś już 30 zł. Nieco taniej jest – 25 zł, kiedy kupimy bilet z automatu (tu jednak trzeba mieś sporo cierpliwości, bo urządzenie nie za bardzo czasem chce z nami współpracować).

Po dokonaniu opłaty, kieruję się w stronę Dzikiego Wodospadu i tuż za nim skręcam w lewo na zielony szlak, tzw. Drogę Bronka i Czecha. Jest na nim o wiele spokojniej niż na szlaku prowadzącym od Wangu. Tutaj ludzi można policzyć na palcach rąk jednej osoby, no może dwóch :) W każdym bądź razie szlak jest bardzo przyjemny, prowadzi lasem, ale pojawiają się też miejsca z widokami. W niecałe 50 minut doprowadza nas na Polanę. Tu już czasy ciszy i spokoju, o jakim zawsze marzę w górach powoli się kończą. Na szczęście tylko na chwilę, bo za chwilę dane mi będzie znowu cieszyć się ciszą.
Jestem teraz na wysokości 1068 m n.p.m. i mam wspaniałą panoramę na okolicę. W pobliżu widać ciekawą około 10-metrową skałę o nazwie Kotki. Polana ta dawniej zwana Starą Polaną jest dość rozległa i latem porośnięta roślinnością górską i torfowiskową. 

Powstała ona w XVII wieku w związku z działalnością smolarzy wypalających węgiel drzewny dla ośrodka hutniczego w Kowarach. Pod koniec XVII wieku na Polanie postawiono budę pasterską, a pod koniec XIX wieku naprzeciwko starej budy schronisko. Był to dwupiętrowy budynek w stylu alpejskim. Działał on jeszcze w czasie wojny, nosząc imię Bronisława Czecha. Niestety, schronisko spłonęło w 1966 roku i nigdy już nie zostało odbudowane. Dziś jego pozostałością jest podmurówka na skrzyżowaniu szlaków.

Wracając jednak to wycieczki, to jestem na Polanie na skrzyżowaniu szlaków. Jeden z nich prowadzi na Pielgrzymy i Słoneczniki,  drugi do Samotni i Strzechy Akademickiej, kolejny na Słonecznik. Jest, oczywiście jeszcze opcja zejścia szlakami w dół do Karpacza i Borowic. Zazwyczaj wybieram szlak zielony. On po pokonaniu granicy lasu, czyli po jakiś niecałych 20 minutach wychodzi na otwartą przestrzeń i odsłania piękne widoki. Prowadzi między Kotłem Wielkiego Stawu a Pielgrzymami. Opcja ta jednak jest możliwa wtedy, gdy nie ma śniegu, bo w przeciwnym razie szlak jest zamykany ze względu na zagrożenie lawinowe.

Wybieram więc szlak żółty, który najpierw doprowadza mnie do grupy skalnej o nazwie Pielgrzymy. 
Składają się one z trzech potężnych grup skalnych, oraz kilku mniejszych i wielu pojedynczych bloków dochodzących wysokością do 25 metrów. Ze skał położonych z lewej strony mamy ładne widoki na Śnieżkę. Stąd najlepiej udać się w stronę Słonecznika, czyli kolejnej karkonoskiej, popularnej skały. Można też spod Pielgrzymów iść w stronę Przełęczy Karkonoskiej i Odrodzenia. Odnowione jakiś czas temu kładki na zielonym szlaku nadają trasie uroku. Zresztą sam szlak i tak jest bardzo ładny. Ja jednak decyduję się na Słonecznik. Prowadzi na niego nadal żółty szlak, którym trzeba pokonać nieco ponad 200 metrów przewyższenia, ale dość szybko za plecami pojawiają się piękne widoki.

 Dziś na tym odcinku jest mega wiatr (najsilniejszy podczas całej wędrówki, tak nie wiało nawet na Śnieżce). 
Słonecznik – tu zazwyczaj są tłumy, a dziś? Dziś nie ma nikogo. Aż się wierzyć nie chce. 
Słonecznik jest to forma skalna, składająca się z kilku silnie spękanych granitowych ostańców, z których północny filar, oglądany od wschodniej strony przypomina wykutą w skale postać ludzką. Położona na wysokości 1423 m n.p.m., wznosi się na wysokość 12,5 m. Słonecznik wziął swoją nazwę stąd, że dla mieszkańców Podgórzyna, Przesieki i Borowic słońce nad skałą wskazywało południe. 
Kształt skały podobnej do postaci człowieka dał okazję do powstania wielu legend. Według jednej z karkonoskich legend, jest to diabeł, który chcąc pokrzyżować szyki Liczyrzepie i postanowił zasypać głazami Wielki Staw, aby zatopić przy tym Kotlinę Jeleniogórską. Tak się zaangażował w swych niecnych poczynaniach, iż przegapił wschód słońca i kiedy dzwoniono na Anioł Pański skamieniał. Nazywano go "Diabelskim Kamieniem". 

Przy Słoneczniku skręcam w lewo i granicą idę granią nad Kotłami, najpierw Kotłem Wielkiego Stawu, a potem Kotłem Małego Stawu. Jest to kocioł polodowcowy położony u wschodniego krańca Śląskiego Grzbietu. Podcina on północno-wschodnie zbocza Smogorni (1489 m n.p.m.) i Równi pod Śnieżką (1400 m n.p.m.). Jego ściany są wysokie na około 200 m. Dno znajduje się na wysokości 1183 m n.p.m. Zimowa wersja szlaku prowadzi z dala od krawędzi kotłów, dlatego nie zobaczymy podczas zimowej wyprawy położonych poniżej stawów. Cały czas mam jednak widok na Śnieżkę. W planach mam dziś Lucni boudę i dokładnie w tym kierunku zmierzay. Do Lucni boudy prowadzi żółty szlak, skręcający w prawo jakieś 300 metrów przed Spaloną Strażnicą. I tym żółtym malowniczym szlakiem w jakieś 15 minut do niej docieram, mając przed sobą Studnicni i Lucni horę, a z prawej strony Kozie Grzbiety i Karkonosza. Natomiast spod Lucni boudy widok na Śnieżkę :) Podobnie, jak na całym grzbietowym odcinku czerwonego szlaku, tak samo w okolicy Lucni boudy są pustki. 

Lucni bouda to górskie schronisko turystyczne, choć obecnie bardziej znane jako luksusowy hotel górski i najwyżej położony browar w Europie Środkowej. Lucni bouda leży na wysokości 1410 m n.p.m. na Białej Łące w miejscu, gdzie Grzbiet Śląski łączy się Grzbietem Czeskim.
Od Lucni boudy do Domu Śląskiego jest około 2 km. Trasa biegnie praktycznie cały czas płasko, więc to przyjemny spacer, którym nie ma możliwości się w jakikolwiek sposób zmęczyć. Jest pusto, pięknie. Nawet dotarcie w okolice Domu Śląskiego nie wiąże się z jakimiś tłumami. Z tego miejsca są dwie opcje wejścia na Śnieżkę, oczywiście poza okresem, kiedy Droga Jubileuszowa jest zamknięta zimą ze względu na zagrożenie lawinowe. Dziś więc została opcja wejścia na szczyt zakosami. 

Według znaków wędrówka na szczyt zajmuje koło 45 minut, ale spokojnie da się ten czas skrócić do połowy. Po drodze mija się 2 punkty widokowe zabezpieczone barierkami. Warto się na nich na chwilę zatrzymać. 

Śnieżka z racji tego, że w całych Sudetach najwyższa (1603 m n.p.m.) jest doskonałym punktem widokowym w każdą stronę i tylko od warunków pogodowych zależy co dostrzeże nasz wzrok. A dostrzec można naprawdę sporo. Śnieżka znacznie góruje nad otaczającymi ją grzbietami (około 200m ponad Równią pod Śnieżką). Wznosi się w zachodniej części Czarnego Grzbietu. Na zachodzie Przełęcz pod Śnieżką oddziela ją od Równi pod Śnieżką, ku wschodowi ciągnie się Czarny Grzbiet, natomiast ku południowi odchodzi długie, boczne ramię ze wzniesieniami: Ruzova hora, Penkavcí vrch i Cervenv vrch. 

Na szczycie Śnieżki znajduje się kilka obiektów służących obsłudze ruchu turystycznego, kultowi religijnemu, jak również obserwacjom meteorologicznym. Należą do nich: kaplica św. Wawrzyńca, budynek Obserwatorium Wysokogórskie Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, w którym kiedyś znajdował się bufet, budynek czeskiej poczty w stojący miejscu rozebranego schroniska, otwarty latem 2008, najwyżej położony punkt pocztowy w Czechach. Na Śnieżce, kiedy tylko jest ładna pogoda ludzi jest bardzo dużo. Z Pecu pod Śnieżką można tu wjechać wyciągiem i wielu z tej opcji korzysta, co przekłada się na oblężenie szczytu. Nie ma się co dziwić – każdy chce być na najwyższym szczycie w Sudetach.

Ze Śnieżki schodzę tak samo, jak weszłam, bo Droga Jubileuszowa zamknięta. Kieruję się teraz w stronę Strzechy Akademickiej, a dokładnie Samotni, która w lecie rzadko jest celem wędrówki. Wtedy najczęściej schodzimy Kotłem Łomniczki lub Białym Jarem. Dziś Łomniczka zamknięta, a Biały Jar był jakiś czas temu. Kieruję się więc najpierw w stronę Strzechy Akademickiej, do której jest kilka kilometrów, a potem do Samotni. To urokliwe schronisko jest położone nad Małym Stawem. Jest ona najstarszym karkonoskim schroniskiem. Są dane świadczące o tym, że już w drugiej połowie XVII wieku człowiek docierał w rejon Małego Stawu, a pierwsze wzmianki o domku nad Małym Stawem pochodzą z 1670 roku. 

W Samotni robię sobie zasłużony odpoczynek na kawę i szarlotkę. Następnie wracam ponownie pod Strzechę Akademicką, by stamtąd dawnym torem saneczkowym zejść do Karpacza. Jest to dobra alternatywa dla zejścia prowadzącego przez Polanę. Tu zazwyczaj jest bardzo mało ludzi. 
Pokonana dziś przeze mnie trasa to około 22 km i ponad 1000 metrów przewyższenia. Czas wędrówki z półgodzinnym odpoczynkiem w Samotni to niecałe 6 godzin. 























































1 komentarz:

  1. Znalazłem małą nieścisłość w opisie. Schronisko Bronka Czecha stało po lewej stronie polany (patrząc na południe) Podmurówka po prawej stronie to jest pozostałość po starym budynku schroniska które przestało istnieć w 1955 r.


    OdpowiedzUsuń