Okolice Przysłopu Witowskiego |
Dziś wybieramy się w Orawicko-Witowskie Wierchy nazywane też Pasmem Orawicko-Witowskim lub Magurą Witowską. Pasmo do popularnych nie należy i jakoś tak pozostaje w cieniu Tatr. A szkoda, bo jest tu naprawdę pięknie, a przede wszystkim pusto. Widok, jakie rozpościerają się stąd na Tatry śmiem twierdzić, że są lepsze od tych, jakie można zobaczyć na Spiszu. Orawicko-Witowskie Wierchy znajdują się na granicy polsko-słowackiej część Pogórza Skoruszyńskiego, położone są między doliną Siwej Wody i Doliną Czarnego Dunajca a Bramą Orawską, doliną Cichej Wody Orawskiej, Kotliną Orawicką i Doliną Orawicką. Słowacy nie wydzielają tego pasma, u nich jest ono częścią Skoruszyńskich Wierchów. Na Skoruszyńskich Wierchach byliśmy rano, ale niestety próba wejścia na Skoruszynę zakończyła się fiaskiem. Po dwóch kilometrach spaceru dotarliśmy na pastwisko-polanę, przez którą przebiegał szlak. Niestety ów czerwony szlak biegł chyba przez czyjś prywatny teren, bo zostaliśmy zaatakowani przez stadko piesków, które skutecznie zmusiło nas do powrotu. Tym samym Skoruszyna musi poczekać na inny czas. My z kolei wróciliśmy do Oravic, z których udaliśmy się do Doliny Juraniowej (o tym będzie w innym poście). Teraz jednak popołudniową porą znaleźliśmy się w Witowie, skąd ruszyliśmy na Magurę Witowską – najwyższy szczyt po polskiej stronie Orawicko-Witowskich Wierchów.
Magura Witowska |
Droga na nią nie jest ani długa ani męcząca – około 10 km i coś około 500 metrów w górę (tyle wyszła nam pętla, którą zrobiliśmy). Samochód zostawiamy pod karczmą Witowianka. Obok niej i za nią są duże parkingi. Część z nich należy chyba do kompleksu narciarskiego. Latem jest tu pusto, ale zimą, gdy działa stok i wyciąg, podejrzewam, że ciężko zaparkować. Ogólnie w innym miejscu w Witowie ciężko zostawić samochód. Nie ma na pewno miejsca tam, gdzie szlak niebieski skręca z głównej ulicy na szczyt. Spod karczmy idziemy wzdłuż wyciągu, kierując się cały czas wydeptaną ścieżką do granicy. Odcinek ten jest bardzo widokowy, z lewej strony mamy cały czas widoki na Tatry, z prawej nieśmiało odsłania się masyw Babiej Góry.
Docieramy na Polanę Skoruszówka. Jest tu kilkanaście szałasów, bardzo ciekawie to wygląda, bo każdy jest innej wielkości i nie są postawione symetrycznie jak szeregowce. Widać, że powstały w różnych okresach czasu. Tu oczywiście, jak na większości trasy cudne widoki na Tatry. Cykamy fotki, nie wiedząc, ze to najpiękniejsze dopiero nadejdzie, bowiem Magura Witowska totalnie nas oczaruje.
Z polany czerwonym szlakiem kierujemy się w stronę Magury Witowskiej.
Docieramy do miejsca, gdzie szlak skręca w prawo, robiąc małą pętelkę. My z kolei idziemy ścieżką prowadzącą wzdłuż słupków granicznych. Poszliśmy tak, bo w sumie w pewnej chwili zgubiliśmy szlak, a pojawiły się bok nas słupki, więc wzdłuż nich poszliśmy. Na tym fragmencie naszej wędrówki idziemy głównie lasem, bez widoków. Kilak razy zbaczamy ze ścieżki, obchodząc ją lasem, bo w wielu miejscach teren jest bardzo podmokły. To jest jednak przedsmak tego, co nas czeka, kiedy będziemy niebieskim szlakiem schodzić z Magury Witowskiej.
Na Magurze Witowskiej pojawiamy się po około ponad godzinie od startu spod Witowianki. Na szczycie magia. Całe Tatry od wschodu do zachodu mamy jak na dłoni (od Hawrania po Osobitą). Jesteśmy sami, podobnie jak na całej trasie (nie spotkaliśmy ani żywej duszy). Na szczycie zadaszona ławeczka i stolik, pamiątkowa księga, a przede wszystkim piękne widoki. Jest tak cudownie, że nie mamy ochoty stąd schodzić.
Do Witowa postanawiamy wrócić niebieskim szlakiem przez Witowski Przysłop. Odcinek prowadzący ze szczytu do wspomnianego punktu pod względem widokowym jest również cudowny. Zatrzymujemy się tu kilkukrotnie, by podziwiać widoki. Niestety, kiedy widoki się kończą i zaczyna się las, to wraz z nim zaczynają się utrudnienia na szlaku. Woda i błoto po kostki. Pamiętam, że kiedy byłam tu 11 lat temu także było pełno wody i błota. Pamiętam też, że na szczycie nie było żadnych widoków. I gdyby nie zdjęcia zobaczone w necie, na pewno bym się drugi raz na ten szczyt nie wybrała.
Na szczęście przeszkody udaje nam się ominąć bokiem. W lesie jest wydeptana ścieżka, którą spokojnie można się przemieszczać. Po pokonaniu wody ponownie wychodzimy z lasu i ponownie mamy piękne widoki na Tatry. Aby dotrzeć do Witowa, trzeba cały czas iść za niebieskimi znacznikami. One doprowadzają nas do asfaltowej drogi biegnącej przez wieś. Stąd mamy jeszcze do przejścia jakieś kilometr, może ciut więcej asfaltową drogą.
Miałam szczęście do pięknych widoków na Magurze i oczarowała mnie totalnie. Piękna wycieczka :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń