Luboń Wielki to jeden z celów naszego wyjazdu na ferie. Tak więc nie mogło go zabraknąć. Po wczorajszym Kasprowym dziś śpimy dłużej, więc na szlak wyruszamy też później. Na Luboń można wejść z kilku miejscowości leżących u jej podnóża: z Rabki Zaryte, Glisnego, Mszany Dolnej, Skomielnej Białej. My oczywiście, wybieramy szlak najtrudniejszy. Nie specjalnie oczywiście, ale przyznam się szczerze, że wcześniej nie czytaliśmy nic na temat szlaków, ich trudności, czasu przejścia. Zdecydowaliśmy jedynie, że idziemy z Rabki Zaryte, a szlak żółty lub niebieski wybierzemy na miejscu. Gdybyśmy wiedzieli, jaki jest szlak żółty, pewnie byśmy się na niego nie zdecydowali. Z drugiej jednak strony warto było go zobaczyć. Tak więc wracając do początku. Podjeżdżamy do Rabki Zaryte i zostawiamy samochód niedaleko szlaków. Decydujemy się wejść żółtym szlakiem, czyli tak zwaną Percią Borkowskiego. Jest to szlak prowadzący przez rezerwat przyrody Luboń Wielki. Nazwę szlaku nadano na część Stanisława Dunin-Borkowskiego – budowniczego i wieloletniego gospodarza schroniska PTTK na Luboniu Wielkim. Szlak latem nie sprawia trudności, zimą w sumie nam też, ale osoby nie wprawione w chodzeniu mogą mieć trudności ze względu na to, że trzeba się powspinać po skałkach, momentami prowadzi przez gołoborza. Poza tym jest dość spore przewyższenie, bo wynosi 560 metrów i ma ponad 5 kilometrów. To mniej więcej 2 godziny marszu.
Dziś idzie się wyjątkowo ciężko. Nie jednak z racji przewyższenia, ale stanu szlaku. Na początku jest sporo połamanych drzew i oblodzenie. Potem niestety w śniegu są straszne dziur, będące efektem roztopów i późniejszego zmrożenia. Wpadamy momentami po kolana w te dziury. Pierwszy mniej więcej kilometr to spacer po prawie płaskim terenie. Za plecami mamy Królewską Górę, na której byliśmy kilka dni temu. Więcej niestety nie widać, bo powietrze jest zamglone, a widoki niestety ograniczone. Po około godzinie stromego podejścia lasem dochodzimy do miejsca, w którym zaczyna się rezerwat przyrody Luboń Wielki (o powierzchni prawie 12 hektarów) utworzony dla ochrony największego w Beskidzie Wyspowym gołoborza oraz skałek zwanych Dziurawymi Turniami i jaskini. W grupie skał zwanych Dziurawymi Turniami doliczono się 13 jaskiń i szczelin skalnych. Najsłynniejsza z nich to Jaskinia w Luboniu Wielkim. W zasadzie owe skałki są jedynym miejscem, które może sprawić w zimie trudność na szlaku. Latem to atrakcja, zwłaszcza dla dzieci, które lubią wspinać się po skałkach. Zimą trzeba zachować troszkę ostrożności. Z okolicy skał roztacza się ładny widok na Beskid Wyspowy. Dziś niestety zamglony.
|
Gołoborza na zboczach Lubonia |
Po przejściu przez gołoborze czeka nas jeszcze krótki fragment podejścia przez las i naszym oczom ukazuje się schronisko zlokalizowane na szczycie. Schronisko ma ciekawy wygląd i zawsze mnie ono urzekało, dlatego chciałam na Luboń Wielki przyjść. Kiedy tu docieramy okazuje się, że drzwi są zamknięte. Jesteśmy przerażeni, bo chcieliśmy się tu zagrzać. Na szczęście na drzwiach jest dzwoneczek i po jego naciśnięciu pojawia się mężczyzna, który wpuszcza nasz do środka. Jesteśmy uratowani i zagrzani ;) Ciepła kawa, gorąca czekolada, miła rozmowa w środku - spędzamy tu bardzo miłe chwile. Gospodarz podsuwa nam pomysł jutrzejszej wycieczki - na Lubomir. Być może będzie otwarte tam Obserwatorium Astronomiczne. Poleca nam także schronisko na Kudłaczach. Jutro je odwiedzimy.
|
Widoki z Lubonia na Beskid Wyspowy |
Wracając jednak to Lubonia, to schronisko, zarówno w środku, jak i na zewnątrz jest bardzo klimatyczne. Jego budowę zaczęto w 1930 roku z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Rabce. Do użytku oddano je w 1931 roku. Schronisko swoim wyglądem przypomina domek Baby Jagi i jako jedyne schronisko posiada pokój z oknami na 4 strony świata. Obudzić się w takim pokoju - marzenie ;) Piękne widoki roztaczają się z polany przy schronisku: jest to widok na północną i zachodnią stronę, szczególnie dobrze widać stąd Szczebel, Lubogoszcz, Babią Górę i Beskid Makowski. Dane nam jest podziwiać, bo widoczność się poprawiła. Patrzę na różne szczyty, które przybliża nam gospodarz schroniska i stwierdzam, że następny dłuższy wypad w te rejony pewnie zaplanujemy już tylko w Beskid Wyspowy, by poznać go bliżej i dokładniej. Podoba mi się widok gór wyłaniających się jak wyspy z ziemi. Zdobycie każdej z nich wiąże się z pokonywaniem za każdym razem sporego przewyższenia.
|
Perć Borkowskiego |
Luboń Wielki to najwybitniejszy szczyt w Beskidzie Wyspowym położony na wysokości 1022 m n.p.m., przez miejscowych zwany jest Biernatką. Jego wybitność jest zauważalna, ponieważ widać go z wielu miejsc. Na szczycie jest charakterystyczny maszt. Weszliśmy na niego też z innego powodu - należy on do Diademu Polskich Gór.
Ze szczytu schodzimy niebieskim szlakiem. Początkowo to szeroka, ubita droga pokrywająca się ze szlakiem zielonym. Szlak zielony jest drogą dojazdową do schroniska, dlatego jest on utrzymywany w dobrym stanie. Potem skręcamy na szlak niebieski, ale on jest też całkiem w porządku. Dopiero pod sam koniec wycieczki jest on roztopiony i wtedy właśnie przemaczamy buty.
Wycieczka na Luboń Wielki to przyjemny spacer, wymagający troszkę wysiłku, bo przewyższenie jest spore. Poza tym Perć Borkowskiego może być męcząca dla niektórych osób. Zrobiliśmy dziś około 12 kilometrów w jakieś 4 godziny. Sporo brodziliśmy w śniegu, zmoczyliśmy buty, ale było bardzo przyjemnie. Poznaliśmy nowe miejsce, które nam się bardzo spodobało.
|
Schronisko na Luboniu Wielkim |
|
Szlak niebieski z Lubonia do Rabki Zaryte |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz