Tym co iść nie lubią mówię do widzenia
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka swoich złotych snów.
Co za fatalny weekend. Od wczorajszego wieczora leje i nawet nie chce na chwilę przestać... Może przejdzie po południu i uda nam się zdobyć szybciutko Sokolicę (1367 m n.p.m.). Na razie idziemy więc do kościoła w Zawoi, a potem coś wymyślimy. W ostateczności zostaje nam wersja wyprawy na Słowację na zakupy. Kościół w Zawoi jest ładny, ale powstał dopiero ponad 100 lat temu, a dokładnie w 1888 roku. Zbudowany jest na planie krzyża, z zewnątrz drewniany, ale w środku wsparty na żelaznych słupach, za to ładnie ozdobiony malowidłami w stylu renesansowym.
Kiedy wychodzimy z kościoła, nadal pada, więc planujemy zakupy na Słowacji. Ruszamy przez Zubrzycę Górną i Dolną oraz Jabłonkę do Chyżnego, gdzie przy granicy robimy małe zakupy. Teren tuż za Przełęczą Lipnicką się obniża, a w okolicach Jabłonki i Chyżnego zmienia się w prawie płaski. W drodze powrotnej wstępujemy na chwilkę do Skansenu w Zubrzycy Górnej (http://www.orawa.eu/). Z powodu deszczu nie zwiedzamy go jednak, tylko ruszamy dalej, mając nadzieję na poprawę pogody i wspinaczkę na Sokolicę. Około godziny 14.00 deszcz ustępuje, więc ruszamy na Przełęcz Lipnicką (Przełęcz Krowiarki), by wspiąć się na zaplanowaną wczoraj Sokolicę. Kiedy kupujemy bilety (cena: 5 zł) w kasie Babiogórskiego Parku Narodowego, zaczyna dość mocno padać deszcz, ale jak już zapłaciliśmy to idziemy, zwłaszcza, że droga prowadzi pod drzewami. Przemieszczamy się czerwonym szlakiem wchodzącym w skład Głównego Szlaku Beskidzkiego.
Sokolica to najniższy z wierzchołków masywu Babiej Góry. Ma ona 1367 m n.p.m. i jest tak zwaną zerwą skalną. Na szczycie nie ma lasu, więc jest on doskonałym miejscem widokowym na okolicę. Niestety, nam nie jest dane podziwiać tych widoków, gdyż mgła i sączący deszcz ograniczają widoczność do kilku metrów! Szlak jest mokry i pełen błota, więc wchodzimy na szczyt dość szybko. Jak zwykle dużo szybciej niż wskazują drogowskazy:) Po drodze mijamy służące za schodki słupki graniczne z literami S i D, świadczące o przebiegającej tu dawniej granicy niemiecko-słowackiej. Kiedy docieramy na szczyt, jesteśmy już nieco zmoknięci, gdyż drzewa nie osłoniły nas całkowicie od deszczu. Na Sokolicy znajduje się punkt widokowy, z którego, co już wspominałam, nic nie widzimy. Pasmo Jałowieckie i Zawoja skrywają się w chmurach i we mgle. No cóż, nic nie poradzimy...
Robimy tylko pamiątkowe zdjęcie pod tablicą z napisem Sokolica i kierujemy się na Perć Przyrodników - bardzo stromą, śliską i z dużą ilością wystających konarów, o które bardzo łatwo się potknąć. Na szczęście nie ma tu wielu ludzi. Z jednej strony na pewno przegnała ich pogoda, a z drugiej to dość mało uczęszczany i chyba zapomniany szlak. A szkoda, bo taki piękny! Na Perci Przyrodników (tuż pod samą Sokolicą) znajduje się kosodrzewina. Jest to jej najniżej położone skupisko w całym masywie Babiej Góry. Z racji tego, że jest tu bardzo stromo (urwisko ma około 200 metrów), to często schodzą kamienne lawiny. To zjawisko powoduje, że w tym miejscu rośnie kosówka, a nie drzewa. Na Perci Przyrodników można spotkać wiele ciekawych roślin, między innymi okrzyń jeleni, który jest symbolem Babiogórskiego Parku Narodowego. Zielonym szlakiem idziemy jakieś pół godzinki, aż docieramy na Szkolnikowe Rozstaje, gdzie zaczyna się ulewa. Drzewa coraz mniej nas chronią, dlatego też, gdy docieramy do Mokrego Stawu jesteśmy cali mokrzy :) Tu właśnie mijamy turystów, którzy z zakupami wracają do schroniska na Markowych Szczawinach. Stawu nie oglądamy z bliska, ponieważ deszcz się wzmaga. Wreszcie docieramy na parking w Krowiarkach, cali mokrzy i brudni. Warto było zmoknąć, ponieważ dzień nie został zmarnowany :)
Za dni kilka może znów powrócę tu
Idę w świat by tam dogonić swe marzenia
Aby spełnić kilka swoich złotych snów.
Co za fatalny weekend. Od wczorajszego wieczora leje i nawet nie chce na chwilę przestać... Może przejdzie po południu i uda nam się zdobyć szybciutko Sokolicę (1367 m n.p.m.). Na razie idziemy więc do kościoła w Zawoi, a potem coś wymyślimy. W ostateczności zostaje nam wersja wyprawy na Słowację na zakupy. Kościół w Zawoi jest ładny, ale powstał dopiero ponad 100 lat temu, a dokładnie w 1888 roku. Zbudowany jest na planie krzyża, z zewnątrz drewniany, ale w środku wsparty na żelaznych słupach, za to ładnie ozdobiony malowidłami w stylu renesansowym.
Kiedy wychodzimy z kościoła, nadal pada, więc planujemy zakupy na Słowacji. Ruszamy przez Zubrzycę Górną i Dolną oraz Jabłonkę do Chyżnego, gdzie przy granicy robimy małe zakupy. Teren tuż za Przełęczą Lipnicką się obniża, a w okolicach Jabłonki i Chyżnego zmienia się w prawie płaski. W drodze powrotnej wstępujemy na chwilkę do Skansenu w Zubrzycy Górnej (http://www.orawa.eu/). Z powodu deszczu nie zwiedzamy go jednak, tylko ruszamy dalej, mając nadzieję na poprawę pogody i wspinaczkę na Sokolicę. Około godziny 14.00 deszcz ustępuje, więc ruszamy na Przełęcz Lipnicką (Przełęcz Krowiarki), by wspiąć się na zaplanowaną wczoraj Sokolicę. Kiedy kupujemy bilety (cena: 5 zł) w kasie Babiogórskiego Parku Narodowego, zaczyna dość mocno padać deszcz, ale jak już zapłaciliśmy to idziemy, zwłaszcza, że droga prowadzi pod drzewami. Przemieszczamy się czerwonym szlakiem wchodzącym w skład Głównego Szlaku Beskidzkiego.
Sokolica to najniższy z wierzchołków masywu Babiej Góry. Ma ona 1367 m n.p.m. i jest tak zwaną zerwą skalną. Na szczycie nie ma lasu, więc jest on doskonałym miejscem widokowym na okolicę. Niestety, nam nie jest dane podziwiać tych widoków, gdyż mgła i sączący deszcz ograniczają widoczność do kilku metrów! Szlak jest mokry i pełen błota, więc wchodzimy na szczyt dość szybko. Jak zwykle dużo szybciej niż wskazują drogowskazy:) Po drodze mijamy służące za schodki słupki graniczne z literami S i D, świadczące o przebiegającej tu dawniej granicy niemiecko-słowackiej. Kiedy docieramy na szczyt, jesteśmy już nieco zmoknięci, gdyż drzewa nie osłoniły nas całkowicie od deszczu. Na Sokolicy znajduje się punkt widokowy, z którego, co już wspominałam, nic nie widzimy. Pasmo Jałowieckie i Zawoja skrywają się w chmurach i we mgle. No cóż, nic nie poradzimy...
Robimy tylko pamiątkowe zdjęcie pod tablicą z napisem Sokolica i kierujemy się na Perć Przyrodników - bardzo stromą, śliską i z dużą ilością wystających konarów, o które bardzo łatwo się potknąć. Na szczęście nie ma tu wielu ludzi. Z jednej strony na pewno przegnała ich pogoda, a z drugiej to dość mało uczęszczany i chyba zapomniany szlak. A szkoda, bo taki piękny! Na Perci Przyrodników (tuż pod samą Sokolicą) znajduje się kosodrzewina. Jest to jej najniżej położone skupisko w całym masywie Babiej Góry. Z racji tego, że jest tu bardzo stromo (urwisko ma około 200 metrów), to często schodzą kamienne lawiny. To zjawisko powoduje, że w tym miejscu rośnie kosówka, a nie drzewa. Na Perci Przyrodników można spotkać wiele ciekawych roślin, między innymi okrzyń jeleni, który jest symbolem Babiogórskiego Parku Narodowego. Zielonym szlakiem idziemy jakieś pół godzinki, aż docieramy na Szkolnikowe Rozstaje, gdzie zaczyna się ulewa. Drzewa coraz mniej nas chronią, dlatego też, gdy docieramy do Mokrego Stawu jesteśmy cali mokrzy :) Tu właśnie mijamy turystów, którzy z zakupami wracają do schroniska na Markowych Szczawinach. Stawu nie oglądamy z bliska, ponieważ deszcz się wzmaga. Wreszcie docieramy na parking w Krowiarkach, cali mokrzy i brudni. Warto było zmoknąć, ponieważ dzień nie został zmarnowany :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz