środa, 9 czerwca 2010

Polica (Beskid Żywiecki) - 3 maja 2010

To, niestety, nasz ostatni dzień pobytu w Beskidzie Żywieckim. A szkoda, bo pogoda zaczęła się poprawiać. Co prawda rano jeszcze nieco padało, ale na horyzoncie widać było już przejaśnienie. Postanawiamy więc wejść na Policę w Paśmie Polic Beskidu Żywieckiego. Pakujemy się szybciutko i ruszamy z Zawoi do Skawicy - to miejscowość tuż obok, na trasie do Makowa Podhalańskiego, czyli dla nas jak najbardziej po drodze. Kiedy zajeżdżamy do miejsca, gdzie rozpoczyna się niebieski szlak, zaczyna lać deszcz. Czyżby dziś miała się powtórzyć sytuacja z wczoraj? Chwilkę czekamy w aucie i kiedy deszcz robi się coraz słabszy, ruszamy na szlak, idąc póki co pod drzewami. Na szczęście szybko przestaje padać i robi się o wiele cieplej, więc można spokojnie wędrować. Nasza mapka dziś okazała się zgubna, bo na znakach były podane zupełnie inne czasy przejść, więc szliśmy troszkę zdezorientowani, nie wiedząc dokładnie, w którym miejscu jesteśmy. Droga, oczywiście, pięła się mocno w górę, więc kolejny raz stwierdziłam, że Beskid Żywiecki jest wyjątkowo męczący pod tym względem. Znacznie bardziej niż Tatry i inne góry, które miałam okazję odwiedzić. Szlak, którym idziemy jest prawie pusty. Mijamy gdzieniegdzie tylko pojedynczych turystów, zmierzających zapewne tam, gdzie my. Pierwszy przystanek robimy sobie na niewielkim punkcie widokowym.

Rzeczywiście, dziś pejzaże są o niebo lepsze niż wczoraj. Ale to nie jest jeszcze to, czego oczekiwałam. Nie udało mi się bowiem z Babiej Góry zobaczyć moich ukochanych Tatr. Idziemy dalej i wyżej. Szlak biegnie lasem, który jest pozostałością po Puszczy Karpackiej. Po jakiejś godzince wędrówki i pokonaniu stromego zbocza Okrąglicy, las zaczyna się przerzedzać, a naszym oczom ukazuje się Hala Krupowa. Stąd na Policę już niedaleko. Na Hali mocno wieje, więc chronimy się w Schronisku PTTK na Hali Krupowej, które znajduje się w tym miejscu (http://www.krupowa.gory.pl/).


Jest ono bardzo przyjemne, a przede wszystkim jest tu mało ludzi. Pomimo tego, że już zbliża się południe, a my dziś mamy do pokonania sporo drogi, żeby dotrzeć do domu, decydujemy się wejść na Policę. W końcu dzieli nas od niej tylko 30 minut drogi. Po przejściu króciutkiej polanki znajdujemy się w lesie, a właściwie Rezerwacie przyrody na Policy im. prof. Zenona Klemensiewicza. Obejmuje on prawie 59 hektarów lasu świerkowego, zachowanego w naturalnym stanie. Pewnie was zdziwi, dlaczego rezerwat poświęcono językoznawcy. Otóż Klemensiewicz zginął w katastrofie lotniczej, która miała miejsce na Policy 2 kwietnia 1969 roku. Jakieś pół godzinki miejscami dość stromej wędrówki borem świerkowym i jesteśmy właśnie na jej szczycie. Wieje tu strasznie. Samo miejsce moim zdaniem do najpiękniejszych nie należy. Na szczycie jest dużo połamanych drzew. Jak dla mnie szczyt robi wrażenie miejsca bardzo zniszczonego.

Na szczycie znajduje się pomnik poświęcony ofiarom wspomnianej już katastrofy lotniczej. Został on ustawiony tu na pamiątkę 40 rocznicy katastrofy, w której zginęły 53 osoby. Widoczność jest ograniczona, więc udaje nam się zobaczyć tylko co bliższe górki. Zejście z Policy do Skawicy mija nam dość szybko, ale na początku drogi jest mi strasznie zimno. Kiedy jednak dochodzimy do Hali Krupowej poprawia się nieco widoczność. Na dole jesteśmy około godziny 14.00. Żal odjeżdżać do domu, zwłaszcza, że wychodzi słoneczko, które pięknie oświetla szczyty. W Skawicy zatrzymujemy się jeszcze na chwilkę koło małych owieczek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz