sobota, 16 sierpnia 2008

Dolina Strążyska - 5 sierpnia 2008 roku

Jest w Tatrach taka dolina, leży między Doliną za Bramką a Doliną ku Dziurze, a zwie się Dolina Strążyska. Po Czerwonych Wierchach, Dolinie Gąsienicowej i wczorajszej wyprawie burzowej oraz w ramach regeneracji sił przed jutrzejszą wyprawą na Rysy postanawiamy iść właśnie do niej. Ruszamy, jak zwykle, kiedy idziemy w Tatry Zachodnie trasą prowadzącą niedaleko kościoła na Krzeptówkach. Stamtąd już jest niedaleko, by, idąc tuż obok Chaty Sabały, dostać się do regli.


Mamy nadzieję, że uda nam się załapać na świeżutkie oscypki i bundz w jakiejś bacówce na polanie przed wejściem na szlak. Przypomina mi się, że na takowe smakołyki trafiłam rok temu w Wacówce na wspomnianej polanie. Niestety, w tym roku się nie udaje... Około godziny 12.00 bacówka świeci pustkami :( Tak więc tylko z kanapkami ruszamy na podbój Doliny Strążyskiej. Czuję niedosyt gór po kilku dniach wędrówki po szczytach. Ale dziś na nic więcej pozwolić sobie nie możemy z jeszcze jednego powodu. Wczoraj podczas ulewy zamokły mi buty i dopóki nie wyschną do dyspozycji mam tylko klapki. Idę więc, ostrożnie stawiając każdy krok. Momentami skałki są śliskie, bo jak to w górskich dolinach jest zwyczajem zawsze płynie nimi sobie jakiś strumyczek :) (no, może poza Doliną Suchą Kasprowego). Cały czas chwytam się Jacka, by nie upaść. Z przydrożnych atrakcji warto wymienić Trzy Kominy, które jawią się nam po zachodniej stronie doliny. Wreszcie po jakiejś pół godzinki wędrówki docieramy na Polanę Strążyską, gdzie posilamy się kanapkami i chwilkę odpoczywamy. Stamtąd już tylko 10 minut dzieli nas od Siklawicy - małego wodospadu, który znajduje się u podnóża Giewontu. (Nie mylić z Siklawą, która znajduje się w Dolinie Pięciu Stawów i Roztoki). Szybciutko tam docieramy i próbujemy się dopchać do wodospadu jak najbliżej, by zrobić parę zdjęć.


Wyjście z Doliny to nie lada problem - jest ślisko, nieco z górki, a moje klapiczki ślizgają się niemiłosiernie :) Ludzie mijający nas patrzą się na mnie z pobłażaniem... Na szczęście szybko udaje nam się wyjść na równą i dostosowaną do mojego obuwia dróżkę :) Tam trafiamy na owce pasące się na hali i bacę, który nas lagą pogonił, bo się rzekomo do nich za bardzo zbliżyliśmy i podobno mu je spłoszyliśmy, hihi
A teraz kilka ciekawostek. Nazwa doliny wywodzi się od słowa strąga oznaczającego zagrodę do dojenia owiec. Ma ona 3 km długości, a powierzchnię 4 m2. Pisał o niej już Kraszewski: "kraj milczenia i marzenia, a tak piękny".
Dzień kończymy na Krupówkach i placu pod Gubałówką, kosztując pysznych oscypków :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz