piątek, 14 sierpnia 2020

Tatrzańska Łomnica - Skalnate Pleso - 14 sierpnia 2020

Łomnica kusi nas od dawna. W tym roku mieliśmy w planach na nią wjechać ze Skalnatego plesa. Już prawie kupiliśmy tydzień wcześniej ostatnie bilety na kolejkę. Pogoda zapowiadała się w miarę stabilna, więc można było taki zakup zaryzykować. Jednak w ostatniej chwili podjęliśmy decyzję, że jak na razie z wjazdu rezygnujemy. I to była słuszna decyzja, bowiem w piątek pogoda nie sprzyjała podziwianiu widoków ze szczytu Łomnicy. Może uda się wjechać tam zimą.
Skoro jednak przy okazji Łomnicy miało być Skalnate pleso, to na nie pomimo niezbyt przychylnej nam pogody powędrować możemy. Nie jest wysoko i daleko (jakieś 2,5-3 godziny wędrówki), jest schronisko, więc w razie deszczu można się gdzie skryć. A poza tym Michał zawsze chciał tam pójść.
Podjeżdżamy do Tatrzańskiej Łomnicy. I tu ważna wiadomość – w miejscowości, tuż pod samą stacją kolejki znajduje się ogromny bezpłatny parking. Chyba jedyny bezpłatny w bliskiej okolicy szlaków na tatrzańskie szczyty. Pora jest jeszcze wczesna, więc praktycznie cały parking jest wolny. Podejrzewam, że oblężenie przeżywa on w sezonie zimowym.
Z parkingu kierujemy się w stronę miejsca o nazwie Start, do którego prowadzi zielony szlak My jednak wejdziemy na niego dopiero w połowie drogi, bo początkowy odcinek drogi pokonamy asfaltową krętą drogą z pięknymi widokami na Łomnicę z jednej strony i Tatry Niżne z drugiej strony. Na szczęście droga jest zamknięta dla ruchu samochodowego. Rano jest na wyłączność dla pieszych. Niestety od godziny 10 połowa drogi jest zarezerwowana dla hulajnog i gokartów zjeżdżających ze stacji o Start. Sami z takiej możliwości korzystamy na powrocie. Michał nie dał za wygraną, a ja przełamałam swój strach co do zjazdu na gokarcie.
Od stacji  „Start” w górę stoku wiedzie szeroka ścieżka, która przebiega wzdłuż trasy kolejki. Las jest mocno przerzedzony, dzięki czemu otwarty jest widok na Łomnicę. Pod górną stacją kolejki szlak prowadzi kilkoma zakrętami, odchodząc nieco w lewo od przebiegu wyciągu. Ścieżka dołącza się do czerwono znakowanej Magistrali Tatrzańskiej, przechodząc następnie obok Schroniska Łomnickiego (słow. Skalnatá chata). Szlak na odcinku od stacji Start do Skalnatej chaty jest stromy i można to odczuć. Poza tym w wielu miejscach podłoże jest luźne i łatwo poślizgnąć się, zwłaszcza podczas wejścia. Ostatni odcinek to w zasadzie dowolność podejścia szerokim stokiem narciarskim. Każdy wybiera tu swój wariant. Można pokona ten odcinek częściowo lasem, a częściowo stokiem narciarskim (drugi wariant bardziej stromy).
My wchodzimy praktycznie tak, jak prowadzi szlak, schodzimy już nieco bez szlaku, w większości stokiem narciarskim.
Skalnate pleso, kiedy się na nie patrzy z dołu wydaje się bardzo bliskie i takie wrażenie można odnieść podczas całej wycieczki. Ale to oczywiście mylne przekonanie, bowiem do pokonania jest ponad 800 metrów w górę.
Po mniej więcej 2,5 godzinie wędrówki docieramy do Skalnatej chaty, zwanej Łomnickim schroniskiem.
Historia schroniska sięga aż XIX wieku. Pierwotnie wędrowcy nocowali w pobliżu miejsca, w którym stoi dzisiejszy budynek. W 1841 roku wymurowano kolebę, zaczątek schroniska, która dziś znajduje się z jego tylnej strony. Skalnatá chata stopniowo była rozbudowywana (1877 r.), aż w 1914 roku osiągnęła pełną formę małej chatki. Dziś schronisko jest niezwykle urokliwe i na szczęście pozbawione tłumów. Mam wrażenie, że największy ruch skupia się kilkanaście metrów wyżej, w miejscu, gdzie jest stacja kolejki.  W środku nie ma za wiele miejsca, jest kilka stołów i ław. W pogodne dni można spocząć też na zewnątrz, gdzie znajdują się stoliki oraz wygodne pufy, z których korzystaliśmy podczas poprzedniego pobytu w Skalnatej chacie.
Pijemy kawę, gorącą czekoladę, kupujemy drewniany znaczek i ruszamy w stronę Skalnatego plesa. To jakieś 2-3 minuty spacerku pod górkę. Tu już niestety sporo ludzi, pomimo tego, że pogoda nie jest idealna. Łomnica schowana w chmurach, na tle których co  jakiś czas wyłania się czerwony wagonik kursujący na drugi co do wysokości tatrzański szczyt. Cieszymy się, że jednak nie kupiliśmy biletów na wjazd na Łomnicę, bo nie zobaczylibyśmy z niej nic. Rozważamy jeszcze wejście na Świstówkę Roztocką, ale pogoda jest niepewna (zapowiadali dziś burze, a krążące wokół niskie chmury dają raczej marne szanse na piękne widoki). Nie ma sensu też wjeżdżać na Łomnicką Przełęcz (tu biletu można kupić bez problemu, ale też szkoda wjeżdżać skoro nic nie będzie widać).
Spędzamy więc jakąś godzinę w okolicy Skalnatego plesa. Łomnicki Staw leży na wysokości 1751 m n.p.m. Powierzchnia jeziorka wynosi 1,23ha, a głębokość dochodzi do 2m. Staw schowany jest na tyłach stacji kolejki linowej i nieco ginie wśród zabudowań. Z okolic stawu roztacza się wspaniały widok na Łomnicę (2634 m n.p.m.), Kieżmarski Szczyt (2556 m n.p.m.) i Huncowski Szczyt (2352 m n.p.m.). Pamiętam, że jak byłam tu jakieś 2 tygodnie temu, to w stawie było wiele wody. 
Zafundowaliśmy sobie wtedy także spacer wokół niego ciekawą ścieżką edukacyjną. Dziś stawu nie ma. Woda zniknęła z niego prawie całkowicie.  Szkoda, bo chcieliśmy również obejść go wokół.
Obok jeziora powstały stacje kolejki: górna stacja kolejki linowej na Łomnicę z Tatrzańskiej Łomnicy na szczyt Łomnicy (wybudowana w latach 1936–1940) oraz wyciągu krzesełkowego na Łomnicką Przełęcz (2190 m n.p.m.).
Powyżej jeziora, na zboczu Huncowskiego Szczytu (1783 m), działa obserwatorium nad Łomnickim Stawem, założone w 1943. W budynku obserwatorium znajduje się stacja meteorologiczna należąca do Instytutu Geofizycznego w Bratysławie.
Do Tatrzańskiej Łomnicy schodzimy tym samym, czyli najkrótszym zielonym szlakiem. Można zejść nieco okrężną drogą, niebieskim szlakiem prowadzącym przez Świstówkę Roztocką, ale z racji niepewnej pogody i słyszanych w oddali odgłosów burzy decydujemy się na najszybszy wariant zejściowy. Jest stromo, więc trzeba dosyć mocno uważać. Docieramy do stacji Start i tu decydujemy się na wspomniany już zjazd gokartem. Koszt jego wypożyczenie to 10 euro od osoby. Nieco tańsza jest hulajnoga, bo 5 euro, ale ona jest od 18 lat.  Z racji, że Michał jest za mały, bo gokarty podobno są od lat 12, pakujemy się do jednego. Dostajemy kaski oraz kamizelki i zaczynamy przygodę. W kilkanaście minut jesteśmy na dole, pokonując w tym czasie kilka kilometrów.
Wycieczka na Skalante pleso to propozycja mniej więcej na pół lub ¾ dnia, ale spokojnie można połączyć ją na przykład z wejściem na Świstówkę Roztocką. Pomimo tego, że nie pokonujemy jakichś dużych dystansów, to trzeba podejść jednak nieco w górę. Widoki jednak są tego warte.





3 komentarze:

  1. Z jednej strony szkoda, że nie dane Wam było wjechać na Łomnicę, ale z drugiej, przy takiej pogodzie rzeczywiście by sporo się straciło. Widoki że szczytu są super, więc jak będziecie mieli okazję pojawić się na nim zimą przy dobrej pogodzie, to na prawdę warto :) A zimą to krajobraz dopiero ukazuje górski charakter ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam plan, by tam się wspiac bez kolejki :)

      Usuń
    2. To jest dobry plan. Pozostaje mi tylko trzymać kciuki i życzyć powodzenia :)

      Mi udało się to dwukrotnie, latem i zimą, dwoma różnymi drogami. Bardzo fajny szczyt. I sam jest ładny, a i widok z niego ciekawy.

      Usuń