Budzimy się rano w schronisku Ornak i czeka na nas miłe zaskoczenie. Miało padać cały dzień, a niebo jest jak na razie bezchmurne. Może dziś znów się prognozy nie sprawdzą. Wstępny i najbardziej optymistyczny plan jest taki, że idziemy na Bystrą i Błyszcz. Mniej optymistyczny (w razie deszczu) zakłada dojście na Ornak i powrót do schroniska. Będziemy szli, obserwowali pogodę i na trasie zdecydujemy, co robić. Kierujemy się żółtym szlakiem w stronę Przełęczy Iwanickiej. Szlak jest dość stromy w zasadzie od samego wejścia do lasu. Dość ostro pnie się w górę. Niektórym wydaje się, że wejście na ową przełęcz nie jest niczym wymagającym i przypomina ścieżkę pod lub nad Reglami, która prowadzi ze schroniska na Hali Ornak na Polanę Chochołowską. Faktycznie jednak wymaga on nieco wysiłku. Wędrujemy przez las po wygodnych stopniach, które jednak podczas deszczu i po nim stają się bardzo śliskie.
Przez krótki fragment idziemy dosyć stromym zboczem, mając po naszej lewej stronie głęboki wąwóz. Jeśli chodzi o kąt nachylenia szlaku, to najpierw jest on niewielki, ale potem sukcesywnie rośnie. W efekcie prawie pół godziny wchodzimy mocno pod górę. Z przełęczy nieco ograniczony widok z powodu wysokiego lasu.
Iwaniacka Przełęcz znajduje się na wysokości 1459 m n.p.m między Kominiarskim Wierchem (1829 m) i Suchym Wierchem Ornaczańskim. Znajduje się ona dokładnie na linii łączącej 3 głębokie przełęcze: Bobrowiecką Przełęcz (po drugiej stronie Doliny Chochołowskiej), Iwaniacką i Tomanową Przełęcz (po drugiej stronie Doliny Kościeliskiej).
Iwaniacka Przełęcz stanowi najpraktyczniejsze połączenie pomiędzy Doliną Kościeliską i Doliną Chochołowską. Podejście na przełęcz od schroniska na Hali Ornak trwa 1 godzinę i 15 minut od Doliny Chochołowskiej 1 godzinę i 20 minut, czyli na całe przejście z Hali Ornak na Polanę Chochołowską trzeba przeznaczyć około 3 godzin.
Nam dziś wejście na Przełęcz zajęło niecałą godzinę, ale szliśmy dość szybko i w zasadzie się nie zatrzymywaliśmy. Dopiero tu robimy przystanek przed czekającym nas podejściem na Ornaka. Niestety, zaczyna padać deszcz. Myślimy: iść dalej czy wracać? Czekamy chwilę w lesie, zakładamy płaszczyki i ruszamy. Jak w ciągu 10 minut nie przestanie padać, to zawrócimy. Na szczęście deszcz nas tylko postraszył, bo już po kilku minutach nie było po nim śladu.
Szlak na Ornak, którym idziemy odbija z Iwaniackiej Przełęczy w kierunku południowym (zielony szlak). Droga wiedzie pod górę, przez świerkowy las, wśród gęstych paproci. Dość szybko jednak las kończy się, a nam odsłania się coraz więcej widoków. Za plecami widać masyw Kominiarskiego Wierchu. Po lewej stronie powoli odsłania się widok na masyw Czerwonych Wierchów oraz otoczenie Doliny Pyszniańskiej. Stopniowo, wraz z nabieraniem wysokości, odsłaniać się będą nam kolejne widoki. W zasadzie przez cały czas brniemy dość stromo pod górę wśród połaci kosodrzewiny, której korzenie niekiedy porastają ścieżkę. Ostatnie podejście pod grzbiet Ornaku prowadzi niemalże płaską ścieżką.
Grzbiet Ornaku jest bocznym odgałęzieniem grani głównej Tatr, biegnącym w kierunku północnym od Siwej Przełęczy do Iwaniackiej Przełęczy. Oddziela on Dolinę Pyszniańską od Doliny Starorobociańskiej. Charakteryzuje go to, że posiada cztery szczyty oddzielone od siebie przełęczami.
Na pierwszym z nich robimy sobie przystanek. Jest to Suchy Wierch Ornaczański (1832 m n.p.m.). Ten wierzchołek jest najniższy i najdalej wysunięty na północ. Jest łagodny, porośnięty trawą i kosodrzewiną. Siadamy tu na skałkach i zalewamy wodą z termosu spaghetti po bolońsku. Niestety, wiemy już, że kiedy nie ma wrzątku, patent tez się nie sprawdza i danie nie wychodzi takie, jak wyjść powinno. Za to konserwa z puszki smakuje wyśmienicie :)
Zarówno z tego wierzchołka, jak i całego grzbietu rozciąga się piękny widok. Na wschodzie widoczna jest Krzesanica (2122 m n.p.m.), Tomanowy Wierch (1977 m n.p.m.) i Smreczyński Wierch (2066 m n.p.m.). W tle widać Tatry Wysokie, a w dole Dolinę Tomanową i nieco bardziej na południe – Dolinę Pyszniańską. Na południu widoczna jest Bystra (2248 m n.p.m.) i Starorobociański Wierch (2176 m n.p.m.), na zachodzie Trzydniowiański Wierch (1758 m n.p.m.), w dole Dolinę Starorobociańską, a za nim liczne szczyty Tatr Zachodnich. Dobrze widać także Tatry Wysokie. Po deszczu powietrze nieco się oczyściło, choć najwyższe szczyty nadal są w chmurach. Nie ma i tak co narzekać, bo zgodnie z prognozami miało padać cały dzień.
Po mniej więcej pół godzinie ruszamy dalej. Szlak wiedzie w górę i w dół szczytami i przełęczami. Schodzimy kilka metrów w dół na Wyżnią Ornaczańską Przełęcz (1825 m n.p.m.). W stronę Doliny Starorobociańskiej schodzi Pośredni Żleb. Kolejnym wzniesieniem jest Ornak (1854 m n.p.m.). Nie jest on, jak by się mogło wydawać, najwyższym szczytem tego grzbietu. Wyróżnia się jednak spośród pozostałych, gdyż jego wierzchołek wygląda jak usypany, wielki stos kamieni.
Po jego minięciu ponownie obniżamy się do Ornaczańskiej Przełęczy (1795 m n.p.m.), spod której opada Ornaczański Żleb do Pyszniańskiej Doliny.
Następnie znów nabieramy wysokości, aby wejść na Zadni Ornak (1867 m n.p.m.) – najwyższy z ornaczańskich szczytów. Ten szczyt można ominąć obchodząc go, ale nie zaoszczędzi się wiele czasu ani wysiłku. Poza tym nie warto. Tuż za nim znajdują się widoczne z daleka Siwe Skały – rumowisko skalne zbudowane z zielonkawych łupków chlorytowych, porośniętych żółtymi porostami. Zerkając na nie wcześniej myśleliśmy, że wejść się na nie nie da, tymczasem ich górną częścią prowadzi szlak. Ciekawe przejście, wymagające minimalnego wysiłku i zwiększonej uwagi. Po pokonaniu Skał schodzimy się na Kotłowe Siodło Następnie przechodzimy przez ostatni, najbardziej wysunięty na południe wierzchołek – Kotłową Czubkę (1840 m n.p.m.) i schodzimy prosto na Siwą Przełęcz (1812 m n.p.m.).
Na Siwej Przełęczy, a w zasadzie już w drodze na nią podejmujemy decyzję o tym, że na Bystrą i Błyszcz nie wejdziemy. Szkoda bo już tak wysoko i blisko celu byliśmy. Niestety, pogoda zaczyna się psuć, a cel naszej wycieczki znajduje się już w zasadzie w chmurach. Nad głowami wiszą czarne chmury, a przechodzący obok turyści coś wspominają o zapowiadanej burzy. Siadamy więc i rozważamy 2 opcje powrotu: tę samą drogą, którą przyszliśmy albo przez Polanę Chochołowską. Drugi pomysł wydaje się lepszy, ale niestety przejście według mapy to 5 godzin, a to troszkę za długo przy tak niestabilnej pogodzie. Powrót tym samym szlakiem zajmie nam 2 godziny mniej, dlatego też na niego się decydujemy. I jak się potem okaże to był dobry wybór i idealnie wymierzony czas, ponieważ 5 minut drogi od schroniska złapie nas deszcz. Wracamy więc tę samą drogą w kilku miejscach omijając szczyty ścieżkami prowadzącymi obok nich. W ciągu jakichś 2,5 godzin docieramy na Halę Ornak. Ostatnie 5 minut pokonujemy w dość mocnym deszczu. Udało się wymierzyć czas idealnie.
Nasza wycieczka to 16 km zrobionych w 7 godzin i jakieś 800 metrów przewyższenia.
Wieczorem natomiast obejrzeliśmy prezentację multimedialną Wojciecha Szatkowskiego „Bieszczady z perspektywy Skiturowca” odbywającą się w ramach „Letnich wieczorów na Hali Ornak”. Prawdziwa górska atmosfera – to, co lubimy :) A do tego podsunięte kolejne pomysły na bieszczadzkie wycieczki.
Nasza wycieczka to 16 km zrobionych w 7 godzin i jakieś 800 metrów przewyższenia.
Wieczorem natomiast obejrzeliśmy prezentację multimedialną Wojciecha Szatkowskiego „Bieszczady z perspektywy Skiturowca” odbywającą się w ramach „Letnich wieczorów na Hali Ornak”. Prawdziwa górska atmosfera – to, co lubimy :) A do tego podsunięte kolejne pomysły na bieszczadzkie wycieczki.
Wycieczka udana, a konserwa była wyborna :)
OdpowiedzUsuń