Chojnik, położony na wzgórzu o takiej samej nazwie i wysokości 627 m n.p.m. jest widoczny z wielu części Karkonoszy i okolicznych miejscowości. Jednak mojego aplauzu nie wzbudza. Byliśmy na nim drugi raz i pewnie nie szybko znów tu wrócimy, chyba, że będzie on punktem przejściowym na jakiejś dłuższej trasie.
Na zamek Chojnik prowadzi kilka szlaków. W zasadzie wszystkie zaczynają się mniej więcej w rejonie Jeleniej Góry Sobieszowa. Nigdzie raczej nie ma problemu z zaparkowaniem, a dojście zajmuje przeważnie około godziny i wymaga pokonania niewielkiego przewyższenia.
My dziś ruszamy z Zachełmia, gdzie znajduje się parking płatny. Wchodzimy na żółty szlak, który poprowadzi nas na zamek. Droga wiedzie przez malowniczą dolinę porośniętą bukowym lasem. Okolice Chojnika są jednymi z nielicznych w Karkonoszach, gdzie zachowały się mieszane lasy liściaste pierwotnego typu. Z tego też powodu, góra Chojnik jest objęta ochroną przez włączenie jej do Karkonoskiego Parku Narodowego. Przez około 35 min. szlak prowadzi wzdłuż rzeki Choiniec. Droga jest urokliwa, a po drodze mijamy różne formy skalne.
Ponad połowę trasy mamy za sobą, gdy docieramy do skrzyżowania z czarnym szlakiem wiodącym w lewo stromym zejściem do centrum Zachełmia. W tym miejscu skręcamy w prawo, przechodzimy przez mostek. Za nim znajdują się ławeczki, na których można odpocząć. Kolejny odcinek przez około 500 metrów wiedzie łagodnie, równolegle do zbocza, a następnie od Przełęczy Żarskiej ścieżka wiedzie stromo pomiędzy ogromnymi głazami. Na kolejnym rozdrożu idziemy w prawo, by ostrym podejściem wspinać się po kamiennych schodach. Ten odcinek można śmiało zaliczyć do najładniejszych podczas dzisiejszej wędrówki.
Schody kończą się kamienną bramą, przechodzimy przez nią i po kilkunastu metrach skręcamy w prawo na punkt widokowy, z którego możemy obserwować na przykład górę Żar, która znajduje się poza szlakiem turystycznym.
Z tego punktu możemy też zobaczyć Piekielną Dolinę, znajdującą się po południowo – wschodniej stronie zamku. Jest to 150 – metrowe urwisko, które sprawiło, że góra była niedostępna dla najeźdźców.
Na zamku pojawiamy się po ponad godzinnym spacerze. Aby wejść na jego teren należy wykupić bilety. Sam zamek jako zamek mnie nie urzeka. Może dlatego, że miłośnikami zamków nie jesteśmy. Kiedy są na naszej trasie, to je zwiedzamy i ich nie omijamy. W przypadku zamku Chojnik najbardziej podoba nam się wieża widokowa, z której roztaczają się przepiękne widoki. Prowadzi na nią wąskie wejście po kamiennych schodkach. Ale kto je pokona, zostanie nagrodzony przepięknymi panoramami, zwłaszcza na Karkonosze.
Z zamkiem Chojnik związana jest legenda o księżniczce Kunegundzie, córce zamożnego właściciela zamku. O jej rękę starało się wielu zacnych rycerzy przybywających na zamek, jednakże księżniczka postawiła śmiałkom jeden warunek. Zostanie żoną tego, kto w pełnej zbroi objedzie na swoim wierzchowcu wokół murów zamkowych. Wszyscy wiedzieli, że zadanie to było niemalże niewykonalne z powodu stromych zboczy góry, jednak niejeden rycerz próbował swych sił. Wszyscy ginęli spadając w przepaść, a co mądrzejsi rezygnowali zawczasu. Wiele lat upłynęło i wielu młodzieńców straciło życie, aż na zamku pojawił się rycerz, który od razu spodobał się Kunegundzie. Chciała nawet dla niego zrezygnować ze śmiertelnej próby, ale dumny śmiałek siedząc w siodle podjął wyzwanie. Objechał zamek, a jego koń utrzymał się na urwistym szlaku. Księżniczka pospieszyła mu na powitanie. Ten jednak ani drgnął i odrzekł, iż nie chce wiązać się z Kunegundą, gdyż przez jej okrutny pomysł zginęło tylu niewinnych ludzi. Następnie odjechał, a księżniczka, nie mogąc znieść upokorzenia rzuciła się w górską przepaść (Legenda zaczerpnięta z książki J. Janczak, Legendy zamków śląskich, Wrocław 1995, s. 19-23.).
Spędzamy kilka chwil na dziedzińcu, a następnie udajemy się do sklepu z pamiątkami zlokalizowanego obok zamku. Niestety, ponownie nie udaje nam się kupić drewnianego znaczka turystycznego, z czego jesteśmy niepocieszeni, ponieważ zapewne kolejny raz nie będzie chciało nam się tu po niego wracać.
Z racji tego, że samochód zostawiliśmy na Zachełmiu musimy wrócić tym samym szlakiem do samochodu. Robimy około 10 km w kilka godzin.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz