Od dwóch lat początek lipca przeznaczamy na wyjazd w Beskidy, starając się przez kilka dni maksymalnie je schodzić. W tamtym roku był Beskid Śląski. W tym roku padło na Beskid Żywiecki i miejscowość Ujsoły. Wybór miejsca startowego jak najbardziej optymalny, a zaplanowane trasy całkowicie nas usatysfakcjonowały. A do tego pogoda bez zarzutu. 2 lata temu byliśmy na majówce w Beskidzie Żywiecki, ale były to zaledwie tylko 4 dni, przy czym tak naprawdę 1 z nich był pogodowo rewelacyjny. Pozostałe krzyżowała pogoda, która dyktowała warunki i nie do końca pozwalała na piękne widoki, a czasem mocno zmoczyła. To był poza tym chyba najbardziej błotnisty wyjazd z tych, które pamiętam. Pozostał więc niedosyt i chęć powrotu w te rejony.
W Ujsołach pojawiamy się dość późno jak na nas, dlatego na szlak ruszamy dopiero około godziny 12. Prognozy wydają się nie do końca optymistyczne, bo na wieczór zapowiadają burzę, ale do tego czasu spokojnie zdążymy wejść na Pilsko i z niego zejść. 2 kata temu podczas majówki na Pilsku najpierw szliśmy w błocie i deszczu, a potem topniejącym śniegu, sięgającym czasem do kolan. Tym razem zaskoczyć może nas tylko deszcz. Ostatnim razem szliśmy z Korbielowa szlakiem prowadzącym wzdłuż wyciągu.
Tym razem rozważamy szlak z Sopotni Wielkiej. Jest on oczywiście sporo dłuższy i z większym przewyższeniem, ale na pewno piękniejszy, o czym będziemy się mogli przekonać chwilę po starcie. Najpierw jednak trzeba poszukać parkingu, którego w formie oficjalnej tu tak naprawdę nie ma. Ostatecznie parkujemy pod tutejszym sklepem znajdującym się obok wodospadu. Z parkingu ruszamy szlakiem żółtym po asfalcie. Po kilkuset metrach skręcamy w prawo i przemierzamy trasę gruntową drogą. Już w pierwszej kolejności obchodzimy Łuszczową 799 m n.p.m po północnej stronie i wychodzimy z lasu na niewielką polanę tuż pod Łabysówką 904 m n.p.m., z której roztaczają się pierwsze ładne tego dnia widoki.
Pierwszy leśny odcinek drogi jest dość stromy i lekko męczący, zwłaszcza, że temperatura wynosi około 30 stopni C.
Idąc dalej żółtym szlakiem dochodzimy do Przełęczy Przysłopy, gdzie zmieniamy szlak na czarny, a tu zaczyna się kolejne strome podejście. Dobrze, że przez początkowy odcinek prowadzi lasem, bo dziś cień jest na miarę złota. Choć nawet on dziś nie daje chłodu. W powietrzu czuć straszną duchotę, związaną z burzą, która nadejdzie po południu.
Hala Malorka |
Jest to rozległa polana na północnym stoku Pilska w Beskidzie Żywieckim na wysokości ok. 1230–1310 m n.p.m. Hala Miziowa jest dużym ośrodkiem ruchu turystycznego i narciarstwa. W 1930 oddano do użytku schronisko Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego na Hali Miziowej, które spłonęło w 1953. Po pożarze, w budynkach gospodarczych zorganizowano tymczasowe schronisko Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, funkcjonujące do 2004. Rok wcześniej, 12 października 2003 oddano do użytku nowy murowany budynek obecnego schroniska. Znajduje się tutaj również budynek GOPR i stacja meteorologiczna IMGW. Jest ona jednak przede wszystkim doskonałym punktem widokowym. Dziś uroku dodaje jej fakt, że jest tu pusto.
Hala Miziowa |
Pilsko to szczyt w Beskidzie Żywieckim o wysokości 1557 m n..m. Często nazwą Pilsko obejmuje się nie tylko jego główną kulminację w całości leżącą po stronie słowackiej, ale również cały masyw. Na granicy polsko-słowackiej znajduje się natomiast niższy wierzchołek – Góra Pięciu Kopców (1543 m), położony około 400 m na północ od głównego wierzchołka. Szczyt Pilska przewyższa o 200–300 metrów okoliczne wierzchołki, wznosząc się około 1000 metrów ponad otaczającymi dolinami. Sama kopuła szczytowa Pilska jest płaska i rozległa.
Zbudowana jest z piaskowców magurskich. W górnych partiach występuje naturalnego pochodzenia kosodrzewina. Na najwyższej kulminacji, po stronie słowackiej, znajduje się ołtarz polowy i krzyż ustawione przez mieszkańców orawskiej wsi Mutne, z czego chyba Pilsko jest charakterystyczne. Słynie oczywiście z doskonałych widoków na Beskidy, Tatry, a nawet Sudety. Dziś niestety Tatr nie widać, bo powietrze jest bardzo gęste i nieco ogranicza widoczność. Na szczycie spędzamy dłuższą chwilę, a potem dość szybko schodzimy, widząc wybudowujące się w oddali burzowe chmury.
Do Przełeczy pod Uszawnem Wyżnym idziemy tak samo. Dopiero na rozdrożu skręcamy na w lewo idą dalej szlakiem zielonym. Nie jest on już tak ciekawy, jak ten którym wchodziliśmy. W większości prowadzi lasem, odsłaniając co prawda co jakiś czas widoki z lewej strony. Po drodze mamy ochotę wstąpić jeszcze na chwilę do chatki AKT Dobrodziej, ale boimy się, że poświęcone na ten cel jakieś pół godziny będzie tym czasem, którego nam braknie, by zdążyć przed burzą. Z żalem rezygnujemy, idąc w stronę Sopotni. Po dotarciu do niej musimy przejść jakieś półtora kilometra do samochodu zostawionego w okolicy wodospadu.
Wystarcza nam za to czasu, by zobaczyć wodospad, znajdujący się w centrum Sopotni Wielkiej na wysokości 620 metrów. Jest to największy wodospad w całych polskich Beskidach. Potok Sopotnia ma kamieniste, głęboko wcięte w podłoże koryto (poniżej wodospadu ma ono głębokość 12-15 m). Na potoku Sopotnia Wielka znajdują się liczne progi skalne, na których powstają niewielkie wodospady. Opisywany wodospad jest najwyższy i ma wysokość 10 m.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz