piątek, 18 września 2009

Ślęża na pożeganie wakacji (30 sierpnia 2009)

Nieprawdopodobne, że w tym roku po raz pierwszy jestem na Ślęży! Ja, która chodziłam tam po kilka razy w roku, zaczynając czasem już w lutym. W tym roku było jednak dużo innych górek:)

Ruszamy więc w czwórkę w niedzielne popołudnie. Docieramy tradycyjnie na Przełęcz Tąpadła. Tu tradycyjnie jest problem ze znalezieniem miejsca do zaparkowania, ale udaje się :) Teraz możemy ruszać. Docieramy na szczyt w 45 minut, choć znaki wskazują godzinny czas wejścia. Przecież to taka mała górka (718 m n.p.m.) - można na nią niemal wbiec bez zmęczenia. I tak też się dzieje prawie z nami!

Szybkie tempo i jesteśmy pierwszy raz w tym roku na ślężańskim szczycie. Najpierw posilamy się bananami niesionymi na górę, a potem podziwiamy widoczki i robimy foteczki. Widoki dziś są bardzo ładne. Widać mój Buków, zalew w Mietkowie, Wrocław i Śnieżkę też. Następnie pora na niedźwiadka - wspinamy się na tę starożytną rzeźbę kultową we trójkę.


Potem ja, jak zwykle, nie mogę z niej zejść... Ale udaje się przy lekkiej pomocy Jacka. Ruszamy na 12-metrową wieżę widokową. Jedno pięterko, drugie pięterko i jesteśmy na samej górze. Tylko mama zatrzymała się na pierwszym piętrze, bo wyżej iść się bała. A my podziwiamy wszystko z góry. Jakub pozuje do zdjęć wchodząc na barierkę, aż wszystkim zebranym na górze robi się gorąco ze strachu i proszą go, by nie odlatywał. Z wieży wkoło rozpościerają się piękne widoki. Obok nas dumnie góruje nad Ślężą 132-metrowy maszt telekomunikacyjnej stacji przekaźnikowej, z drogiej strony kościół pw. Najświętszej Marii Panny.

Na górze robi się tłumnie (tutaj tłumem jest już 5 osób, hihi), więc schodzimy na dół. Tu jeszcze tradycyjnie trzeba pochodzić sobie po skałkach i wtedy już można ruszać do domu. Pierwsze w tym wejście na Ślężę zaliczone :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz