wtorek, 8 września 2009

Kasprowy (Wierch oczywiście)- Świnicka Przełęcz - 31 lipca 2009

Wróć. Tatry przyzwały cię tęsknotą.
Pomówimy sam na sam o tobie.
Samotne jak ty - kipiące i dzikie - czekamy odważnie.
A czas nam serca szarpie i żłobi jak potok.
Zanurz się w naszych mgłach jak w dniach skąpanych chmurą,
Naprzeciw nieba stań i pij nasz urok.
Zmierzchem niesiona mgła uchyli ci tajemnicy:
niebo czeka jak ty, czeka pełni księżyca, jak ty czekasz na siebie -
czarne, smutne bezmiernie, czeka swojej wielkości, czeka swojej pełni.

To już, niestety, ostatni dzień wędrówki po Tatrach:( Miała być Świnica, ale mgła pokrzyżowała nam plany i dotarliśmy tylko przez Kasprowy Wierch do Przełęczy świnickiej, by z niej zejść do Hali Gąsienicowej z kilkunastoma pięknymi stawikami. Rankiem nic zapowiadało, że pogoda pokrzyżuje nam plany i uniemożliwi zdobycie Świnicy. By kolejny raz nie iść Doliną Jaworzynki i nie odwiedzać Murowańca postanowiliśmy, że na Świnice wejdziemy przez Kasprowy Wierch i Przełęcz Liliowe.

Ruszamy z Kuźnic. Według znaków na Kasprowy idzie się 3 godziny. My dotarliśmy tam w 1 godzinę 50 min. Nie, rekordu nie biliśmy, tylko Jacek narzucił takie szybkie tempo. 40 minut i byliśmy pod Myślenickimi Turniami i potem już tylko droga na szczyt Kasprowego. Całkiem prosta i lekka, pomimo, że wielu z turystów, których mijaliśmy narzekało, że to wejście jest tragicznie trudne. Nad nami śliczne niebo, słoneczko. Dopiero pod samym szczytem zauważyliśmy, że na niebie pojawiają się burzowe chmurki. Przypomniała mi się burza, jak spotkała nas rok temu, kiedy zbiegaliśmy z Kasprowego (z rekordem 1h 40 min). Na szczycie przez chwilkę trafiliśmy na cudne widoki, gdyż zaraz potem całe góry przykryły chmury i mgła. A ny znaleźliśmy się ponownie w nich. Do tego ziąb i silny wiatr. Rozpoczynam poszukiwania pieczątki do książeczki GOT. Udaje mi się tow końcu w jakimś sklepiku ze sprzętem narciarskim, choć nieuprzejma pani z kiosku zapewniała mnie, że na całym Kasprowym takiej pieczątki nie dostanę.

Stempelek zdobyty (bardzo ładny zresztą), idziemy na Świnicką Przełęcz, bo w końcu przecież Świnica czeka. Mgła jednak i chmury ograniczają widoczność do kilku metrów :( Chyba ze Świnicy trzeba będzie zrezygnować :( Rezygnujemy, tak samo, jak robi to wielu turystów znajdujących się na Przełęczy Świnickiej. Jeszcze tylko robimy pamiątkowe zdjęcie ze Świnicą w tle, hihi :) Widać ją gdzieś za chmurami i mgłami... Cóż trzeba schodzić do Kuźnic. Idziemy Halą Gąsienicową. Tu widoczność jest nieco lepsza, więc możemy podziwiać liczne stawiki: czerwone, zielone.... Samo piękno tatrzańskie:) Brrr... tylko coraz zimniej się robi. A że i głód mnie dopadł, więc siadamy na kamyku nad stawem i jemy bułeczki:)
Oj, będę tesknić przez cały rok za Tatrami, pięknymi widokami, wędrówkam i wspinaczkami do utraty tchu...



1 komentarz: