sobota, 17 czerwca 2017

Twierdza Kłodzko - 17 czerwca 2017


Obiecałam sobie, a przede wszystkim Michałowi, że jak któregoś weekendu będzie fatalna pogoda, to pojedziemy do Twierdzy Kłodzko. I właśnie nastał ten weekend. Prognozy były pesymistyczne już od kilku dni i w zasadzie nic nie wskazywało na to, by się poprawiły. Deszcz, prawie żadna widoczność. Wymarzona pogoda na zwiedzanie twierdzy :) Jedziemy. Byłam tam kiedyś, bodajże jeszcze w szkole podstawowej i już niewiele pamiętałam z tego, co tam można zobaczyć. Nie zaszkodzi zjawić się tam drugi raz.
Kupujemy bilety w kasie na zwiedzanie podziemi i na zwiedzanie części nadziemnej twierdzy. Bilety są oczywiście na określone godziny, więc trzeba czekać, najpierw na wejście do podziemi, a po ich opuszczeniu, na zwiedzenie kolejnych części twierdzy. Z tego, co wyliczyłam, to czekanie zajęło nam więcej czasu niż samo zwiedzanie. Zrażam się więc do tego typu wycieczek zorganizowanych, z ustaloną godziną wejścia i czasem zwiedzania. Oglądając sale w twierdzy musieliśmy robić to niemal biegiem, bo już kolejna grupa deptała nam po piętach, a poza tym czas przeznaczony na zwiedzanie się kończył. Jak dla mnie taki pościg, żeby coś przelotnie zobaczyć i iść w biegu. Michał zapatrzył się w makiety, których jest fanem. W tym czasie grupa nam uciekła ;)


Ale żeby nie było, że piszę o samych negatywach, to Twierdza Kłodzko jest całkiem w porządku. Przeciskanie się niskimi i wąziutkimi korytarzami, widoczki z tarasów widokowych, wyposażenie sal - wszystko jest atrakcyjne. Opowieści przewodników wciągają i pozwalają poznać dzieje twierdzy.
Wchodzimy więc po długim wyczekiwaniu do podziemi. Zanim przejdziemy do podziemi dowiadujemy się sporo ciekawostek o twierdzy, których jednak nie będę tu przytaczać, bo można o nich poczytać sporo na stronie Twierdzy Kłodzko czy też w Wikipedii. Przewodnicy historię twierdzy przedstawiają w bardzo ciekawy, zabawny sposób. Przyjemnie się ich słucha i wiele można zapamiętać. Nawet dzieci się nie nudzą podczas słuchania opowieści. Przejście korytarzami podziemnymi jest dość ciekawe. Wymaga w niektórych miejscach wygimnastykowania i w miarę szczupłej sylwetki, gdyż wysokość korytarzy minerskich wynosi tylko 90 cm. Michał ma najlepiej, bo najmniejszy chyba z całej grupy zwiedzających. Do przejścia jest ponad kilometr z kilkukilometrowej sieci podziemnych chodników kontrminerskich rozciągających się pod stokiem bojowym twierdzy.


Po przejściu podziemiami wychodzimy na zewnątrz, gdzie znowu musimy swoje odczekać, zanim nadejdzie godzina naszego wejścia do naziemnych części twierdzy. Na samym początku dostajemy sporą, ale bardzo ciekawą kolejną porcję wiedzy o twierdzy i jej historii, a potem możemy przejść do zwiedzania, które odbywa się tu w ekspresowym niestety tempie. A szkoda. Nieco dłużej udaje się zatrzymać na bastionie widokowym, który jednak z racji pogody nie pozwala wiele zobaczyć. Przy dobrej widoczności musi jednak tu być pięknie.
Przewodnicy opowiadają nam, jak wyglądało życia żołnierzy w armii pruskiej, prezentują jedną z armat, oprowadząją po kazamatach i bastionach.
Zwiedzanie twierdzy, choć wymagające poświęcenia w postaci długiego czekania i czasem ekspresowego poruszania się jest na pewno ciekawe i pozwalające zdobyć wiele cennych wiadomości na temat twierdzy, ale także historii Ziemi Kłodzkiej.


 

















 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz