piątek, 9 czerwca 2017

Karłów - Szczeliniec Wielki - Karłów - 9 czerwca 2017


Wycieczkę zaczynamy późno, bo dopiero około godziny 14. Zanim dojedziemy do Karłowa będzie już prawie godzina 16, ale na szczęście czerwcowe dni są najdłuższe w roku, więc mamy sporo czasu na wędrówkę.
Wycieczkę zaczynamy od Gardzienia, który wchodzi w skład Korony Sudetów Polskich i Korony Ziemi Kłodzkiej. Obie z nich z Michaśkiem zdobywamy. Niech jednak nikogo nie zmyli fakt, że my wszędzie wleziemy, nawet tam, gdzie się nie da. Tym razem iść nigdzie nie będziemy, choć Gardzień to  wzgórze, na które się wejść powinno. Ale jak się na da, to nie idziemy. Podobno, ale tylko tak słyszałam, można wejść na niego nieco nielegalnie, bo górka znajduje się na prywatnym terenie kamieniołomu melafiru. Teren ogrodzony, raczej niezbyt bezpieczny i chyba z dzieckiem nie warto ryzykować wejścia tam. Więc zgodnie z jakimś tam regulaminem, który gdzieś tam czytałam można "zaliczyć" szczyt, wbijając pieczątkę u strażnika na bramie do kopalni. Jadąc więc do Karłowa, zatrzymujemy się pod kopalnią niedaleko Tłumaczowa i dopełniamy wszelkich formalności związanych ze zdobyciem szczytu;) Mamy pieczątki, szczyt zdobyty najszybciej w historii, spod szczytu piękne widoki na Góry Stołowe :) Można jechać dalej.


Parkujemy w Karłowie i ruszamy na Szczeliniec Wielki (919 m n.p.m.). Jest to najwyższy szczyt w Górach Stołowych i chyba jedna z najciekawszych atrakcji tego regionu, przyciągającą tłumy turystów. Nam udaje się ich uniknąć, bo odwiedzamy go w piątek po południu. Teraz już wiem, że to dobry dzień na wyjazd we wszelkie skalne labirynty. Weekendowe wycieczki w tego typu miejsca nie są raczej wskazane, bo przyprawiają o wiele nerwów, związanych z czekaniem w kolejce, by się przecisnąć przez wąskie korytarze czy labirynty.
Wracając jednak do Gór Stołowych co by nie zanudzać wiadomościami geologicznymi wspomnę o tym, co chyba już i tak każdy wie, że Góry Stołowe są zbudowane ze skał okruchowych powstałych z osadów zdeponowanych przed milionami lat na dnie płytkiego morza. W wyniku późniejszych procesów geologicznych osady te uległy scementowaniu i wypiętrzeniu. Nie doszło jednak tu do pofałdowania, przez co dziś zalegają prawie poziomo, tworząc formy typu Szczeliniec.
Góry Stołowe nie zawsze były tak tłumnie odwiedzanie. Niegdyś nie cieszyły się one powodzeniem ze względu na surowe warunki klimatyczno-glebowe. Nie pomagał nawet biegnący nieopodal szlak handlowy. Sytuację poprawił dopiero rozwój lecznictwa uzdrowiskowego w XIX wieku i w zasadzie od tego czasu można mówić o popularności tego miejsca.


Swoją wycieczkę na Szczeliniec zaczynamy z Karłowa, najwyżej położonej miejscowości w Górach Stołowych (750-760 m n.p.m.). Na szczyt prowadzi 665 kamiennych schodków. Aby do nich dotrzeć trzeba pokonać krótki fragment drogi , przy której znajdują się bazarki oraz Park Dinozaurów. Wejście na szczyt w zasadzie nie jest niczym wymagającym. Idzie się przyjemnie, zwłaszcza, że już od samego początku drogi można podziwiać olbrzymie formy skalne. Dojście do znajdującego się na szczycie schroniska zajmuje nam około 30 minut. Tu znajduje się pierwsza z kilku platform widokowych. Zatrzymujemy się na niej na dłużej, bo stąd roztacza się wspaniały widok na Pasterkę > Jeden z piękniejszych widoków. Zawsze spojrzenie na Pasterkę napełnia mnie spokojem. Dziś poza tym pod schroniskiem również spokojnie. Zaledwie kilka osób, więc można wsłuchać się w ciszę..
Tuż za schroniskiem znajduje się wejście do skalnego labiryntu, który jest pełen ciekawych miejsc i skał przypominających postacie lub zwierzęta. Wielbłąd, Mamut, Tron Pradziada (na który wdrapujemy się na sam szczyt - on jest właśnie najwyższym punktem Szczelińca) czy Ucho Igielne to dopiero początek. Za chwilę bowiem rozpoczynają się nie lada atrakcje. Mniej więcej w połowie wędrówki wchodzimy do Diabelskiej Kuchni, a stamtąd droga prowadzi już tylko do... Piekła, do którego schodzi się ostro w dół. Jest to głęboka na 20 metrów szczelina, gdzie czasem nawet jeszcze w lipcu można spotkać śnieg. Można by powiedzieć, że panuje tu piekielne gorąco, ale wprost przeciwnie od skal zionie zimno. Tak więc znajdujemy się i czujemy się jak w Piekle. Zewsząd otaczają nas wysokie skały o różnych kształtach. Na szczęście udaje nam się pokonać piekielne czeluści i na chwilę dostać się do Czyśćca. Potem czeka na nas tylko Niebo :)


Idziemy dalej, trafiając na przeróżne skalne twory, jak na przykład Kwokę, Sowę czy Koński Łeb. Zanim dostaniemy się na Tarasy Widokowe Południowo-Wschodnie musimy przejść przez Tunel, który trzeba pokonywać na czworakach, ocierając się o skały (ale tu wąsko i nisko!). Co prawda nie są to pierwsze tego dnia szczeliny i wąskie miejsca, bowiem było już ich sporo i kilka razy trzeba było się przeciskać między skałami. Zatrzymujemy się na chwilę na tarasach widokowych i podziwiamy okolice. Jest pięknie i pusto przede wszystkim. Słoneczko, może jeszcze nie zachodzące, ale chylące się ku zachodowi ładnie oświetla górki.
Powrót z Tarasów to zejście równie malowniczą trasą po schodkach w dół, zajmujące około pół godziny, może nieco mniej. Dzisiejsza wycieczka pokazała kolejny raz, że po pracy też można wyskoczyć w góry. Jeśli ktoś sobie może na to pozwolić, to w tygodniu na pewno jest ciszej i spokojniej.







































1 komentarz:

  1. Szczeliniec Wielki i Błędne Skałki to wycieczki mojego dzieciństwa - bywałam tam bardzo często :)

    OdpowiedzUsuń