Z Przełęczy Salmopolskiej droga prowadzi nas do Wisły.
Zatrzymujemy się tylko w Malince, gdzie idziemy zwiedzić skocznię im. Adama Małysza. Tu także, leje, więc szybko uciekamy przed deszczem. Po drodze spoglądając na płynący obok strumyk, który teraz zmienił się w rwącą rzekę. Mamy nadzieję, że powódź nam nie grozi i wrócimy bez przeszkód do domu.
Z Wisły jedziemy do Istebnej, kolejnej miejscowości na trasie Pętli Beskidzkiej. Cały czas przemieszczamy się serpentynami, wjeżdżając i zjeżdżając z kolejnych przełęczy. Tu deszcz powoli ustaje, więc mamy nadzieję, że może dziś uda nam się troszkę zobaczyć lub zwiedzić. W Istebnej zatrzymujemy się pod Urzędem Miasta i idziemy do Ośrodka Kultury, gdzie zdobywamy kilka cennych informacji na temat dalszej podróży. Poza tym napawamy się troszkę optymizmem, ponieważ sprawdzamy pogodę i dowiadujemy się, że jutro będzie słonecznie.
Humor mi się od razu poprawia, ponieważ mam nadzieję, że wreszcie troszkę pochodzimy po górach. W Ośrodku Kultury piętro wyżej znajduje się wystawa koronek, którą zwiedzamy, a potem chcemy zwiedzić Chatę Jana Kawuloka. Niestety, pomimo pokonania prawie 2 km w stronę Koniakowa, nie udaje nam się jej odnaleźć. Następnie udajemy się do Jaworzynki, skąd udajemy się na Trójstyk (Trzycatek), czyli miejsce styku trzech granic: polskiej, czeskiej i słowackiej. Tu na terenie każdego kraju znajduje się słup graniczny. Miejsce to jest zadbane i dość atrakcyjnie wygląd. Nad granicznym potokiem znajduje się kładka. Ponadto mamy tu budki i zadaszenia do odpoczynku, miejsca na ogniska oraz sieć szlaków. Niestety, brakuje dziś tylko pogody. Ostatnio czytałam, że trójstyki to nie tylko zwykłe miejsca styku granic, ale także sposób na turystykę. Istnieją bowiem kolekcjonerzy trójstyków. W Polsce mamy ich co prawda tylko 6, ale na świecie ilość ta jest o wiele większa.
Z Jaworzynki na Trójstyk idziemy jakieś 15 minut, najpierw drogą asfaltową, a potem polną. Prawie całą drogę pokonujemy pod parasolem. Potem go składamy z racji silnego wiatru. Chwilka odpoczynku na Trójstyku połączona z konsumpcją orzeszków arachidowych i idziemy dalej.
Następnym etapem podróży jest Koniaków, słynny, oczywiście, z koronek., Jak tradycja nakazuje wstępujemy więc do Muzeum Koronki (Izby Regionalnej im. Marii Gwarek), gdzie trafiamy akurat na ciekawe opowieści pani koronczarki. Jakieś 15 minut słuchania wprowadza nas w dawny świat. Dowiadujemy się na przykład jak wyglądał dawny strój codzienny, weselny, jak praca koronczarek i że wykonanie serwetki cienką nitką zajmowało Marii Gwarek dwa lata. Tuż obok znajduje się sklep góralski, gdzie kupujemy oscypki i bunc. Ten drugi jest dość smaczny, ale oscypki...takich jak w Zakopanem nigdzie nie znajdziemy. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Chata na Szańcach, a w niej Galeria Sztuki Regionalnej i karczma.
Po posiłku dla ducha, czyli zwiedzeniu galerii, udajemy się na posiłek dla ciała. Gorący żurek w chlebie rozgrzewa nas w ten chłodny dzień. Teraz możemy zdobywać Ochodzitę, zwłaszcza, że pogoda się nieco na chwilę poprawiła, deszcz ustał, a góry się wyłoniły. Ochodzita (895 m n.p.m.) to bezleśna góra, z której roztaczają się piękne widoki, podobno najpiękniejsze w całych Beskidach Zachodnich. Przy dobrej pogodzie można dostrzec stąd nawet Tatr. Nazwa Ochodzity wzięła się stąd, że kiedyś na szczycie grasowali zbójnicy, oczekujący na karawany kupieckie, więc górę należało obchodzić. Na szczycie znajduje się stacja przekaźnikowa oraz wyciąg narciarski, a tuż poniżej kapliczka, autorstwa Ludwika Kubaszczyka z Koniakowa.
Przejazd Pętlą Beskidzką to pokonanie prawie 100 km, przemierzenie niezwykle pięknych i interesujących miejsc i podziwianie malowniczych panoram. Tego ostatniego, z racji brzydkiej pogody, właśnie nam zabrakło.
Beskid Ślaski lubię bardzo... to taki mój drugi dom ;) I wielka szkoda, że pogoda nie dopisała.
OdpowiedzUsuń-----------------------------------
Zapraszam:
Para w kuchni.
Na turystyczny szlak!
Niestety, też bardzo z tego powodu żałuję, zwłaszcza, że zrezygnowałam w tym roku z Tatr na rzecz Beskidu Śląskiego, a tu taka pogoda... No trudno, za rok będą Tatry - tam, wydaje mi się, że pogoda jest bardziej pewna, a jak pada deszcz to góra dzień i potem jest znowu ładna pogoda. Przynajmniej my tak zawsze mieliśmy :)
OdpowiedzUsuńDotychczas nie szukałam żadnych blogów podróżniczych, ale autorzy jednego z nich znaleźli mój i zainspirowali mnie do poszukiwania podobnych.
OdpowiedzUsuńTwój blog spodobał mi się, bo ciekawie piszesz, robisz dobre, wyczerpujące relacje. Btw. też jestem humanistką z wykształcenia... ;)
Blog dodałam do obserwowanych, jak również do naszych linków (będę wdzięczna za to samo).
Pozdrawiam
Sol
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/
Super macie wycieczki. :)Ciesze się ,że trafiłem na tego bloga. :) :) :)
OdpowiedzUsuńPozwólcie,że go będę obserwować. :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :)
Hej podróżnicy zapraszam na pyszną pajdę ze smalcem pomiędzy gościńcem salmopolskim a białym krzyżem na trasie...soboty i niedziele serwuję pyszne smakołyki oscypki chleby bundz i miody oczywiście od 10:00 do wyprzedania także żebyście zdążyli hej!!!;)
OdpowiedzUsuńAle wycieczka!! Zazdroszczę, a jednocześnie uwielbiam Tatry... pozdrawiam
OdpowiedzUsuń