wtorek, 26 lipca 2011

Pętla Beskidzka i Trzycatek oraz Ochodzita (Beskid Śląski) - 22 lipca 2011

To miał być tydzień pod znakiem eksploatacji Beskidu Śląskiego. Niestety, pogoda pokrzyżowała nasze plany i urlop spędziliśmy na chwytaniu niewielkiej ilości promyków słońca i przemykaniu między kroplami deszczu. Do Szczyrku przybyliśmy 21 lipca i od razu zastała nas deszczowa pogoda. Widoczność ograniczona na kilkadziesiąt metrów, a chmury prawie, że nad naszymi głowami. Kolejny dzień powitał nas chyba jeszcze gorszą pogodą. Szkoda było nam siedzieć w pensjonacie, więc postanowiliśmy wsiąść w auto i przejechać Pętlą Beskidzką, mając nadzieję, że w międzyczasie pogoda się poprawi.

Ruszyliśmy ze Szczyrku i w Szczyrku swoją podróż zakończyliśmy. Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie w Gościńcu Salmopolskim, tuż niedaleko Przełęczy Salmopolskiej, położonej na wysokości 934 m n.p.m. Jest to jedna z najwyżej położonych przełęczy w Beskidach, a jednocześnie jedna z najbardziej malowniczych. Zwana jest często Białym Krzyżem, ponieważ znajduje się na niej kilkumetrowy krzyż. W Gościńcu Salmopolskim robimy kilka zdjęć pod drewnianymi postaciami, pochodzącymi z mini galerii rzeźby.
Z Przełęczy Salmopolskiej droga prowadzi nas do Wisły.


Zatrzymujemy się tylko w Malince, gdzie idziemy zwiedzić skocznię im. Adama Małysza. Tu także, leje, więc szybko uciekamy przed deszczem. Po drodze spoglądając na płynący obok strumyk, który teraz zmienił się w rwącą rzekę. Mamy nadzieję, że powódź nam nie grozi i wrócimy bez przeszkód do domu.
Z Wisły jedziemy do Istebnej, kolejnej miejscowości na trasie Pętli Beskidzkiej. Cały czas przemieszczamy się serpentynami, wjeżdżając i zjeżdżając z kolejnych przełęczy. Tu deszcz powoli ustaje, więc mamy nadzieję, że może dziś uda nam się troszkę zobaczyć lub zwiedzić. W Istebnej zatrzymujemy się pod Urzędem Miasta i idziemy do Ośrodka Kultury, gdzie zdobywamy kilka cennych informacji na temat dalszej podróży. Poza tym napawamy się troszkę optymizmem, ponieważ sprawdzamy pogodę i dowiadujemy się, że jutro będzie słonecznie.


Humor mi się od razu poprawia, ponieważ mam nadzieję, że wreszcie troszkę pochodzimy po górach. W Ośrodku Kultury piętro wyżej znajduje się wystawa koronek, którą zwiedzamy, a potem chcemy zwiedzić Chatę Jana Kawuloka. Niestety, pomimo pokonania prawie 2 km w stronę Koniakowa, nie udaje nam się jej odnaleźć. Następnie udajemy się do Jaworzynki, skąd udajemy się na Trójstyk (Trzycatek), czyli miejsce styku trzech granic: polskiej, czeskiej i słowackiej. Tu na terenie każdego kraju znajduje się słup graniczny. Miejsce to jest zadbane i dość atrakcyjnie wygląd. Nad granicznym potokiem znajduje się kładka. Ponadto mamy tu budki i zadaszenia do odpoczynku, miejsca na ogniska oraz sieć szlaków. Niestety, brakuje dziś tylko pogody. Ostatnio czytałam, że trójstyki to nie tylko zwykłe miejsca styku granic, ale także sposób na turystykę. Istnieją bowiem kolekcjonerzy trójstyków. W Polsce mamy ich co prawda tylko 6, ale na świecie ilość ta jest o wiele większa.
Z Jaworzynki na Trójstyk idziemy jakieś 15 minut, najpierw drogą asfaltową, a potem polną. Prawie całą drogę pokonujemy pod parasolem. Potem go składamy z racji silnego wiatru. Chwilka odpoczynku na Trójstyku połączona z konsumpcją orzeszków arachidowych i idziemy dalej.
Następnym etapem podróży jest Koniaków, słynny, oczywiście, z koronek., Jak tradycja nakazuje wstępujemy więc do Muzeum Koronki (Izby Regionalnej im. Marii Gwarek), gdzie trafiamy akurat na ciekawe opowieści pani koronczarki. Jakieś 15 minut słuchania wprowadza nas w dawny świat. Dowiadujemy się na przykład jak wyglądał dawny strój codzienny, weselny, jak praca koronczarek i że wykonanie serwetki cienką nitką zajmowało Marii Gwarek dwa lata. Tuż obok znajduje się sklep góralski, gdzie kupujemy oscypki i bunc. Ten drugi jest dość smaczny, ale oscypki...takich jak w Zakopanem nigdzie nie znajdziemy. Po drugiej stronie ulicy znajduje się Chata na Szańcach, a w niej Galeria Sztuki Regionalnej i karczma.

Po posiłku dla ducha, czyli zwiedzeniu galerii, udajemy się na posiłek dla ciała. Gorący żurek w chlebie rozgrzewa nas w ten chłodny dzień. Teraz możemy zdobywać Ochodzitę, zwłaszcza, że pogoda się nieco na chwilę poprawiła, deszcz ustał, a góry się wyłoniły. Ochodzita (895 m n.p.m.) to bezleśna góra, z której roztaczają się piękne widoki, podobno najpiękniejsze w całych Beskidach Zachodnich. Przy dobrej pogodzie można dostrzec stąd nawet Tatr. Nazwa Ochodzity wzięła się stąd, że kiedyś na szczycie grasowali zbójnicy, oczekujący na karawany kupieckie, więc górę należało obchodzić. Na szczycie znajduje się stacja przekaźnikowa oraz wyciąg narciarski, a tuż poniżej kapliczka, autorstwa Ludwika Kubaszczyka z Koniakowa.

Górę spod Karczmy Ochodzita zdobywamy w jakieś 15 minut. Na szczycie wieje silny wiatr, ale na szczęście nie pada. Dzięki temu udaje nam się co nieco dojrzeć w oddali. Nawet doświadczamy kilku promyków słońca. Po zejściu z Ochodzitej postanawiamy wrócić już do Szczyrku, rezygnując ze zwiedzania Milówki, Węgierskiej Górki i Żywca. Ten ostatni odwiedziliśmy ponownie w poniedziałek, kiedy to mieliśmy w planach zwiedzanie Muzeum Browarnictwa. Niestety, jak to w poniedziałki bywa, muzea są zamknięte. Tak samo było z tym. Obejrzeliśmy więc tylko sklep firmowy.
Przejazd Pętlą Beskidzką to pokonanie prawie 100 km, przemierzenie niezwykle pięknych i interesujących miejsc i podziwianie malowniczych panoram. Tego ostatniego, z racji brzydkiej pogody, właśnie nam zabrakło.

6 komentarzy:

  1. Beskid Ślaski lubię bardzo... to taki mój drugi dom ;) I wielka szkoda, że pogoda nie dopisała.
    -----------------------------------
    Zapraszam:
    Para w kuchni.
    Na turystyczny szlak!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety, też bardzo z tego powodu żałuję, zwłaszcza, że zrezygnowałam w tym roku z Tatr na rzecz Beskidu Śląskiego, a tu taka pogoda... No trudno, za rok będą Tatry - tam, wydaje mi się, że pogoda jest bardziej pewna, a jak pada deszcz to góra dzień i potem jest znowu ładna pogoda. Przynajmniej my tak zawsze mieliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dotychczas nie szukałam żadnych blogów podróżniczych, ale autorzy jednego z nich znaleźli mój i zainspirowali mnie do poszukiwania podobnych.

    Twój blog spodobał mi się, bo ciekawie piszesz, robisz dobre, wyczerpujące relacje. Btw. też jestem humanistką z wykształcenia... ;)

    Blog dodałam do obserwowanych, jak również do naszych linków (będę wdzięczna za to samo).

    Pozdrawiam

    Sol

    http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super macie wycieczki. :)Ciesze się ,że trafiłem na tego bloga. :) :) :)

    Pozwólcie,że go będę obserwować. :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej podróżnicy zapraszam na pyszną pajdę ze smalcem pomiędzy gościńcem salmopolskim a białym krzyżem na trasie...soboty i niedziele serwuję pyszne smakołyki oscypki chleby bundz i miody oczywiście od 10:00 do wyprzedania także żebyście zdążyli hej!!!;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale wycieczka!! Zazdroszczę, a jednocześnie uwielbiam Tatry... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń