Fakt faktem, dopóki Michaś troszkę nie podrośnie lub nie nauczy się siedzieć w nosidełku będzie musiał obyć się bez górskich wypraw. Nasz mały bohater zbuntował się nam już na samym początku, powiedział "nie" nosidełku i upodobał sobie ręce. Tak więc dzielna trójka (ja, mąż i moja mama) wnosiła go na szczyt. Namęczyliśmy się co niemiara, bo Michaś waży już ponad 8 kg, więc jest co dźwigać. Wejście upłynęło więc nam pod znakiem narzekania, jakie to dziecko jest ciężkie, ile to jeszcze do końca i że trzeba było małego zostawić w domu z moją siostrą. Jako, że jesteśmy dzielnymi turystami w godzinę znaleźliśmy się na szczycie i takim oto sposobem Michaś w równe pięć miesięcy po swoich narodzinach zdobył Ślężę :)
Drogę powrotną Michaś spędził na śpiocha. Obudził się na samym dole, po to, by zaczerpnąć łyk ślężańskiego powietrza i dokończyć drzemkę w aucie!
Super, tez tam bylismy w tym Roku :) Pozdrawiamy i zyczymy dalszych sukcesów w pokonywaniu szlaków górskich :)
OdpowiedzUsuń