wtorek, 12 lipca 2011

Ślęża (zdobyta przez Michałka) - 10 lipca 2011

Na Ślęzy byłam już wiele razy, ale to wejście było wyjątkowe, bowiem "wspiął się" z nami Michałek - nasz pięciomiesięczny synek. Chyba jeszcze nigdy tak długo nie zdobywaliśmy szczytu, ale takie są uroki wycieczek z dziećmi.
Fakt faktem, dopóki Michaś troszkę nie podrośnie lub nie nauczy się siedzieć w nosidełku będzie musiał obyć się bez górskich wypraw. Nasz mały bohater zbuntował się nam już na samym początku, powiedział "nie" nosidełku i upodobał sobie ręce. Tak więc dzielna trójka (ja, mąż i moja mama) wnosiła go na szczyt. Namęczyliśmy się co niemiara, bo Michaś waży już ponad 8 kg, więc jest co dźwigać. Wejście upłynęło więc nam pod znakiem narzekania, jakie to dziecko jest ciężkie, ile to jeszcze do końca i że trzeba było małego zostawić w domu z moją siostrą. Jako, że jesteśmy dzielnymi turystami w godzinę znaleźliśmy się na szczycie i takim oto sposobem Michaś w równe pięć miesięcy po swoich narodzinach zdobył Ślężę :)
Na szczycie, oczywiście, nie obyło się bez typowych dla niemowlęcego wieku zabiegów, czyli przebierania, przewijania i karmienia. A potem przyszedł czas na sesję zdjęciową, by uwiecznić nasz wyczyn! Tak wyczyn, bo wejście na szczyt z Michałkiem na rękach do takowych należało.
Drogę powrotną Michaś spędził na śpiocha. Obudził się na samym dole, po to, by zaczerpnąć łyk ślężańskiego powietrza i dokończyć drzemkę w aucie!

1 komentarz:

  1. Super, tez tam bylismy w tym Roku :) Pozdrawiamy i zyczymy dalszych sukcesów w pokonywaniu szlaków górskich :)

    OdpowiedzUsuń