piątek, 10 września 2010

Dolina Strążyska, Sarnia Skała (Tatry) - 7 sierpnia 2010

Góry są po to, by przeżywać w nich radość zdobywcy, by wznosić się ponad siebie.

Siedząc podczas obiadu, podsłuchałam rozmowy pewnego małżeństwa na temat ich wycieczki na Sarnią Skałkę. Przyznam się szczerze, że jeszcze o tej górce nie słyszałam, bo w Tatrach zawsze interesowały mnie wyższe szczyty. W tym roku jednak, kiedy musiałam ograniczać mój wysiłek, taka górka wydała się ciekawym pomysłem na wspinaczkę. Sprawdziłam na mapie, gdzie się ona znajduje i postanowiłam, że i my też tam wejdziemy. Najlepsze dojście było od strony Doliny Strążyskiej, w której byliśmy chyba rok temu. Postanowiliśmy, że dojdziemy do niej Ścieżką pod Reglami. Dostaliśmy się najpierw na Krzeptówki, a potem Drogą u Walczaków do samej Ścieżki pod Reglami. Stąd dzieliło nas już tylko 10 minut od wylotu Dolin Strążyskiej. Zanim jednak zaczęliśmy nią zmierzać udaliśmy się jeszcze nieco dalej ścieżka, by w bacówce kupić bunc. Niestety, dziś była ona nieczynna. Sprawiała wrażenie zamkniętej od dłuższego czasu. Obeszliśmy się więc smakiem i udaliśmy na zwiedzanie Doliny Strążyskiej (czerwony szlak).

Jest ona długa na około 3 km, a kończy się u podnóża Giewonta. Pomimo tego, że jest krótka, to bardzo ładna. Po drodze mijamy Trzy Kominy - skały widoczne z daleka, nie tylko w dolinie, ale także w wielu miejscach Zakopanego. Naszym pierwszym celem jest Polana Strążyska, na którą docieramy dość szybko. Tu też robimy sobie pierwszy przystanek. Polana znajduje się na wysokości 1020-1060 m n.p.m. Z niej mamy bardzo dobry widok na Giewont. Udaje mi się zdobyć pieczątkę w Herbaciarni Parzenicy, która rok temu, kiedy tu byliśmy, była zamknięta.

Ruszamy teraz zobaczyć Siklawicę - dość słynny i licznie odwiedzany wodospad. Spada on z wysokości 23 metrów. Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że kiedyś nad wodospadem prowadziła najkrótsza i najbardziej stroma ścieżka na Giewont. Idąc na Siklawicę oraz wracając z niej musimy bardzo uważać, ponieważ droga jest śliska. Na szczęście w tym roku mam porządne buty. W ubiegłym trasę te pokonywałam w klapkach, bo moje górskie obuwie suszyło się po ulewnym powrocie z Kasprowego Wierchu. Na miejscu zastaje nas dość spory tłum ludzi i z trudem udaje się dopchać do zdjęcia.

Następnym etapem dzisiejszej wycieczki jest wejście na wspomnianą już Sarnią Skałę. Szlak rozpoczyna się na Polanie Strążyskiej i na samym początku pnie się mocno w górę. Kiedy zrobiliśmy pierwsze kroki, myślałam, że to tylko takie początkowe podejście. Okazało się jednak, że taka droga będzie cały czas. Czekało więc nas około 30-40 minut ostrej wspinaczki, by dojść na przełęcz pod Sarnią Skałą. Dodatkowym utrudnieniem był bardzo mokry i błotnisty szlak. Uciążliwe to było zwłaszcza z tego powodu, że tego dnia ruch był dość duży, więc ciężko było się mijać. Po jakichś 40 minutach wędrówki czarnym szlakiem jesteśmy na przełęczy. Tam chwilkę odpoczywamy i ruszamy zdobywać ostatni fragment szlaku prowadzącego na Sarnią Skałę (1377 m n.p.m.).

Po pierwszych krokach zachwycają mnie piękne widoki. Nie zdaję sobie sprawy, że na szczycie będzie jeszcze ładniej. Wspinamy się między kosodrzewiną, która została tu sztucznie wyhodowana, podobnie zresztą jak rosnący modrzew japoński. Sama góra zbudowana jest ze skał wapiennych, głównie wapiennych dolomitów. W związku z tym jej zbocza porastają rośliny wapiennolubne, takie jak na przykład dębik ośmiopłatkowy czy też miniaturowa krzewinka zwana wierzbą alpejską. Wejście na szczyt Sarniej Skały jest samą przyjemnością. Pod samym szczytem trzeba się wdrapywać po skałkach. Kiedy jednak znajdujemy się na górze, przed nami roztaczają się cudne widoki. Z jednej strony mamy jak na dłoni Giewont. Chyba z żadnego miejsca w Tatrach nie widać go tak dobrze jak stąd. Rozpościera się także stąd cała panorama Zakopanego. Na Sarniej Skale spędzamy dłuższą chwilę, a potem schodzimy z powrotem na Czerwoną Przełęcz (1301 m n.p.m.).

Tu decydujemy się wrócić do Zakopanego inną drogą, a mianowicie Doliną Białego. Jeszcze nigdy nią nie szliśmy, więc będzie okazja przekonać się, jak ona wygląda. Najpierw musimy jednak pokonać trasę prowadzącą Ścieżką ad Reglami, a dopiero potem znajdziemy si w Dolinie Białego. Jest to dolina leżąca między Sarnią Skałą a Krokwią. Jej długość wynosi około 2,5 km. Została wyrzeźbiona w skałach osadowych: wapieniach i dolomitach. Raczej jest to wąska dolina, miejscami dość głęboka. Wzdłuż niej płynie Biały Potok, który w wielu miejscach jest głęboki i mocno rwący. Cała dolina leży na terenie rezerwatu przyrodniczego im. Stanisława Sokołowskiego. Jej ozdobą są przede wszystkim występujące tu drzewa: świerki, buki, jodły. Tu też zdarza się kosodrzewina, rosnąca na dość stromych zboczach.

Po jakiejś godzinie wędrówki doliną dochodzimy do Drogi pod Reglami i położonej tuż przy niej Wielkiej Krokwi. Stąd już tylko kawałek dzieli nas od bazy TOPR-u, gdzie dziś jest dzień otwarty. Wstępujemy więc tam na chwilkę, bo to dobra okazja, by zobaczyć bazę TOPR-u. Wraz z niewielką grupką osób zostajemy wpuszczeni do magazynów, zapoznani z podstawowym sprzętem ratunkowym oraz zasadami jego używania. Ratownicy opowiadają również o akcjach ratunkowych, najpopularniejszych wypadkach itp.

4 komentarze:

  1. Tatry... może kiedyś. Choć przyznam, że trochę mnie martwią wysokości, a ten wspomniany duży ruch zdecydowanie przeraża.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wysokość to jest chyba to, co najbardziej w Tatrach pociąga. Im wyżej jesteś, tym wyżej chcesz iść :) To uzależnia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam do tych wakacji... Tak pięknie piszesz jakbym tam sam chodził ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jerzy Wysokiński14 sierpnia 2012 15:37

    Byłem w tym roku w okolicach Zakopanego.Ogladałem kilka dolin tatrzańskich.Równiez Dolina Białego wzbudziła mój zachwyt.

    OdpowiedzUsuń