czwartek, 12 sierpnia 2010

Dolina Chochołowska (Tatry) - 1 sierpnia 2010

Tu w dolinach wstaje mgłą wilgotny dzień
Szczyty ogniem płoną, stoki kryje cień
Mokre rosą trawy wypatrują dnia
Ciepłe, które pierwszy promień słońca da.
Cicho potok gada, gwarzy pośród skał.

Pora rozpocząć wędrówki po Tatrach. W tym roku będą to jednak głównie wędrówki rekreacyjne, po dolinkach i niższych partiach gór. Nasz wybór pierwszego dnia padł na Dolinę Chochołowską. Nigdy nie mieliśmy okazji tam być, więc teraz można to nadrobić. Jest to największa i najdłuższa dolina w Tatrach. Ma ona długość 10 km i znajduje się w najdalej na zachód wysuniętej części polskich Tatr. Aby się dostać do samej doliny, a potem na Polanę Chochołowską, trzeba wystartować z Siwej Polany. I tu spotyka nas właśnie pierwsza niespodzianka. W planach mieliśmy zakup biletów siedmiodniowych, co by nie stać codziennie w kolejkach, a i trochę zaoszczędzić, gdyż bilet tygodniowy kosztuje 18 zł, a jednodniowy 4,40 zł. Takich biletów tutaj jednak kupić się nie da, gdyż kawałek terenu, przez który przechodzimy należy do Wspólnoty Leśnej Uprawnionych Ośmiu Wsi w Witowie. Niezwykle "uprzejmy" pan w kasie informuje nas, że tygodniowe sprzedają w Dolinie Kościeliskiej. Po małej awanturze Jacek wchodzi bez biletu, gdyż zgodnie z ustawą o parkach narodowych udajemy się do miejsca kultu religijnego. Dziś jest przecież niedziela, a na Polanie Chochołowskiej znajduje się kościół.

Tuż za przekroczeniem budki poboru opłat, znajdujemy się na Siwej Polanie. Tu znajdują się domy z noclegami dla turystów oraz wiele bacówek sprzedających bunc i oscypki. Ja, niestety, obywam się tylko smakiem, ale Jacek kosztuje dość sporego kawałku buncu. Na środkowej części polany mamy żelazny krzyż wmurowany w pomnik. Upamiętnia on lądowanie w tym miejscu papieskiego helikoptera w 1983 roku. Z Siwej Polany na Polaną Chochołowską można dostać się na kilka sposobów. Najpopularniejsza jest chyba piesza wędrówka, która zajmuje niecałe 2 godziny. Wielu korzysta także z wypożyczalni rowerów i dostaje się nimi albo na Polaną Huciską albo jedzie jeszcze dalej (Leśniczówka Chochołowska), gdzie znajduje się kolejny punkt zwrotu dwóch kółek. Tak więc Ci, którzy idą piechotą, muszą uważać na rowerzystów, a zwłaszcza na pędzące w górę i w dół bryczki wożące w większości leniwych turystów. Alternatywą staje się też kolejka "Rakoń" kursująca na polanę Huciską.

Zdecydowaliśmy się dojść na Polanę Chochołowską pieszo, więc przed nami jakieś 2 godziny całkiem przyjemnej wędrówki. Co prawda na początku droga wiedzie asfaltem, ale idziemy za to wzdłuż pięknych tatrzańskich potoków. Na początku jest to potok Siwa Woda, który potem przechodzi w Chochołowski Potok. Ten ma długość ponad 8 km i w wielu miejscach płynąca w nim woda tworzy klimatyczną mgiełkę, będącą najprawdopodobniej przyczyną różnic temperatury. Po drodze mijamy wiele bardzo atrakcyjnych tworów górskich, np.wrota i bramy skalne. Pierwszym z nich jest Niżnia Brama Chochołowska, znajdująca się między Polaną Huciską a Polaną pod Jaworki. Następnie mijamy Wyżnią Bramę Chchołowską, kiedy to dolina po raz drugi wcina się w skalny wąwóz.

Po drodze mijamy 2 punkty zdawania rowerów, o których już wcześniej pisałam. Odpoczywamy chwilę na Polanie Huciska, potem przy Leśniczówce Chochołowskiej. Następnym miejscem postoju będzie już schronisko na Polanie Chochołowskiej (http://www.chocholowska.zakopane.pl). Do niej docieramy po jakichś dwóch godzinach wędrówki. Położona jest ona na średniej wysokości 1100 m n.p.m. To największa polana w polskich Tatrach. Tu znajduje się bardzo dużo pasterskich szałasów, prowadzony jest kulturowy wypas owiec. Atrakcję stanowią jednak krokusy, które bujnie kwitną tu na wiosnę. Niestety, nie udało mi się jeszcze ani razu zobaczyć tego krokusowego dywanu, pomimo tego, że w tym roku na wiosnę byłam niedaleko Chochołowskiej Polany.

Jesteśmy więc na Polanie Chochołowskiej. Przed nami roztaczają się piękne widoki na Tatry Zachodnie. Chmury nieco się podniosły, więc możemy podziwiać Grzesia, Jarząbczy Wierch, Kominiarski Wierch, Czerwony Wierch, Wołowiec. Nasyciwszy wzrok górami, udajemy się do schroniska, gdzie na tarasie spędzamy pół godzinki na odpoczynku i rozważaniach nad... wejściem na Grzesia. Niestety, musimy sobie go w tym roku odpuścić. Idziemy za to na mszę, które o 13.00 jest odprawiana w znajdującej się nieopodal schroniska kaplicy św. Jana Chrzciciela. Ta drewniana kapliczka w stylu góralskim została zbudowana na potrzeby filmu Janosik. Po skończeniu zdjęć do serialu pozostawiono ją na polanie. Po skończonej mszy ruszamy w drogę powrotną, która mija nam dość szybko. Polana Chochołowska wreszcie zobaczona!



2 komentarze:

  1. Jeśli chodzi o Tatry to polecam pensjonat w Gliczarowie (zobaczcie na mojej stronie). Tatry to piękne góry polecam każdemu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Góry są poza dobrem i złem, ale bliżej tego pierwszego..W Tarty i Beskidy, zawsze i na zawsze.

    OdpowiedzUsuń