piątek, 9 lutego 2024

Teide - styczeń 2024


Teide - najwyższy szczyt Hiszpanii i i najwyższy wulkan Europy. Ma wysokość 3 718 m n.p.m. (a od dna morza 7 500 m). Stojąc na jego szczycie ma się wrażenie, jakby cały świat był u stóp. Zapach siarki i jej opary wydobywające się z krateru uświadamiają nam, że wulkan jest aktywny.
Cień rzucany przez górę na ocean dopełnia magii wschodu. To nic, że w oczekiwaniu na niego trzęsiecie się w zimna, a siarka lecąca wraz z podmuchami wiatru drażni Wasze oczy. To nic, że spaliście 2 godziny, a może wcale. To wszystko nie ma znaczenia, kiedy staniecie na Teide o wschodzie słońca i zobaczycie wraz z nim wyłaniający się z ciemności świat.
Wędrówka na szczyt pośród zastygłej magmy, wulkanicznych skał oraz obok materiału wyplutego przez wulkan robi naprawdę ogromne wrażenie.

Parę słów o Teide
Kiedy spojrzycie na Teide z góry, to widać, że główny stożek wulkanu otoczony jest dookoła pierścieniem przypominającym osuwisko. Powstało on w skutek zapadnięcia się stożka wulkanu Las Cañadas, który znajdował się w tym miejscu nim powstał Teide.
Las Cañadas bardzo długo był aktywny, a gdy wyrzucał z siebie materiał, pod jego stożkiem powstała komora pomagmowa. Do niej właśnie zapadł się mierzący około 4500 metrów wulkan Las Candas. ów zapadnięty obszar to właśnie kaldera. Ta, pod której wędruje się na Teneryfie od nazwy wulkany wzięła swoją nazwą Candas.

A Teide? On wraz ze znajdującym się obok niego Pico Viejo powstały podczas dalszej aktywności wulkanicznej.
Dziś granice kaldery Cañadas wyznaczają teren księżycowego Parku Narodowego (Teide Parque Nacional del Teide). Park powstał w 1954 roku, jest zachwycający i ogromny – liczy aż 135 km kwadratowych. Na jego obszarze wytyczono wiele szlaków, które pozwalają stąpać po wulkanie.
 
Pozwolenie
W 5 godzin z poziomu morze (lub oceanu,  jak kto woli) można znaleźć się prawie 4 km wyżej, ale…. musicie mieć pozwolenie.
To, że na wejście w ciągu dnia, czyli od godziny 9.00 do 18.00, trzeba je posiadać nie budzi chyba u nikogo wątpliwości. Pozwolenie można zdobyć na stronie https://www.reservasparquesnacionales.es/real/ParquesNac/usu/html/listado-actividades-oapn.aspx?cen=2, jest ono bezpłatne, ale trzeba je zarezerwować 2-3 miesiące wcześniej. Każdego dnia na szczyt może wejść tylko 200 osób, więc pozwolenia rozchodzą się jak świeże bułeczki. Nam na wejście w ciągu dnia nie udało się go zdobyć. Ale z drugiej strony od razu wiedzieliśmy, że na Teide chcemy stanąć na Teide o  schodzie słońca, więc jakoś specjalnie na pozwolenia w dzień nie polowaliśmy. Bez pozwolenia na szczycie nie staniecie. Obok stacji wyciągu na 3550 metrów jest bramka, stoi pani i zezwolenia sprawdza.

Uwaga, bo od 2023 roku na wschód słońca można wejść także jedynie z pozwoleniem (obowiązuje oddzielne pozwolenie tylko w godzinach 6:00-9:00). Dziennie dostępnych jest 50 miejsc. Bilety zarezerwujemy na stronie parku tutaj: https://www.reservasparquesnacionales.es/real/parquesnac/usu/html/detalle-actividad-oapn.aspx?cen=2&act=7
Nie wiem, jak latem, ale gdy byliśmy w styczniu pozwolenia na wejścia były dostępne z dnia na dzień.
 
To samo dotyczy zachodu słońca. Obowiązuje oddzielne pozwolenie w godzinach 18.00-22.00, również pula dostępnych miejsc wynosi 50 dziennie. Darmową rezerwację zrobimy tutaj - https://www.reservasparquesnacionales.es/real/parquesnac/usu/html/detalle-actividad-oapn.aspx?cen=2&act=8.
Pozwolenia rezerwujcie bez wątpliwości, czy będzie pogoda. Pamiętam, że przed wyjazdem przeczytałam, że pogoda na Teneryfie jest zawsze i tak jest! Przekonaliśmy się o tym podczas 13 dni pobytu na wyspie. Pogoda była zawsze, a każdy dzień byłby idealny, aby wejść na Teide.
 
Start
Na szczyt Teide wybieramy się drogą z parkingu Montaña Blanca (28.2594656N, 16.6032911W). Jest to najpopularniejszy szlak na szczyt. Prowadzi on przez schronisko Refugio de Altavista, które jest w obecnym czasie jest zamknięte. Parking jest ogólnodostępny, bezpłatny, ale pomieści tylko około 10 aut. Nieco niżej, jakieś 800 metrów jest kolejny (28.2578325N, 16.6108075W), ale zaparkowanie na nim wiąże się z pokonaniem tej odległości i przewyższenia, co w przypadku wejścia na Teide w nocy ma już znaczenie.
 
Zaczynamy
Startujemy około godziny 2 w nocy i jak dla nas było to za wcześnie. My chodzimy dość szybko i potem musieliśmy nieco zwolnić, robiąc długie przerwy w Altavista (gdzie byliśmy już przed godziną 5) i pod stacją wyciągu, by za długo nie czekać na szczycie na wschód (ziąb przeraźliwy).
Noc pod Teide jest piękna i ciepła (10 stopni na wysokości 2350 m). Nad nami rozgwieżdżone niebo. Nie mylił się ktoś, kto pisał, że wędrując w nocy na Teide jesteśmy świadkami takiego widowiska na niebie. Bezchmurne niebo oraz brak jakichkolwiek świateł pozwalają rozpoznawać i liczyć gwiazdy.
Warto nadmienić, że Wyspy Kanaryjskie to obok Hawajów i Chile jedno z trzech, najlepszych miejsc do obserwacji nieba z Ziemi. I właśnie się o tym przekonaliśmy. Już też chyba wiecie, dlaczego niedaleko wybudowano największe na świecie obserwatorium astronomiczne.
Wejście na szczyt to pokonanie trasy w ciemności więc oczu widokami na podejściu nie nacieszycie. Pierwsze 4,5 km to szeroka wygodna droga. Dopiero potem zaczyna się podejście po skałach, ale tu również szlak jest ładnie ułożony. Mimo wszystko trzeba patrzeć pod nogi i oświetlać sobie czołówką ciemność. W tym miejscu nie wiemy jeszcze, co nas otacza, choć domyślać się możemy, bo na kalderze byliśmy już kilkukrotnie. To jednak, co zobaczymy na zejściu ponownie wprawi nas w wielki zachwyt.
Przed piątą docieramy do schroniska Refugio de Altavista na wysokości 3260 m n.p.m. Wczesna pora, już wiemy, że wyszliśmy za szybko. Ale rozsądek nakazuje tu poczekać, bo wyżej będzie zimniej. A jak jest zimno? To uświadamiamy sobie po kilku chwilach, gdy chwilę „ostygliśmy”. Brrr…. ubieramy więc softshelle, czapki, kominy i rękawiczki. Jak się za chwilę okaże, będzie to za mało.
Na nasze nieszczęście schronisko jest zamknięte, więc nie ma się gdzie ogrzać. Nie wiemy jeszcze tego, bo w ciemności nie dostrzegliśmy, że obok jest całkiem przyjemna chatka, do której można wejść.
Pod schroniskiem spędzamy jakieś pół godziny. I ruszamy. Zmierzamy teraz w stronę górnej stacji wyciągu. Znaki informują nas, że przed nami 2 km wędrówki po stoku, którego nachylenie wynosi 16%. W pionie do pokonania mamy 295 metrów. Jakoś szczególnie się nie spieszymy, bo mamy spory zapas czasu.
Przed godziną 6 jesteśmy pod stacją kolejki, gdzie zmieniamy kurtki za zimowe oraz zakładamy termiczne legginsy. W miejscu najmniej wietrznym czekamy jakieś 20 minut, by zaatakować szczyt.
Stacja kolejki znajduje się na wysokości 3555 m n.p.m., więc pozostały nam tylko 163 metry podejścia oraz jakiś kilometr dystansu. Teraz nie spieszymy się już w ogóle. Idziemy, a pomarańczowe niebo uświadamia nam, że już niebawem będziemy świadkami niezwykłego widowiska.
Zapach siarki i unoszące się w powietrzu oparu uświadamiają nam, że szczyt jest na wyciagnięcie ręki. I jest. Na szczycie oprócz nas kilkanaście osób. Wszyscy przybyli w tym samym celu.
Wschód magiczny, wyjątkowy, jak żaden inny do tej pory. Nieczęsto zdarza się witać bowiem dzień na takiej wysokości i oglądać cień góry padający na ocean.
Moglibyśmy spędzić tu wiele czasu, gdyby nie fakt, że o godz. 9 musimy być obok stacji wyciągu. Tak więc zbieramy się w drogę powrotną, zapatrzeni w spektakl, jaki nadal rozgrywa się przed nami. Cudo.
Dalsze zejście to tylko zachwyt, który się nie kończy. Siadamy na dłuższą chwilę pod Altavista i siedzielibyśmy tam długo, ale senność daje znać. A my na wysokości 3300 metrów nad poziomem morza. 
Na zejściu szczególne wrażenie robią ogromne głazy zwane „Los Huevos Del Teide”, czyli „Jaja Teide”, które licznie występują na zboczach Montaña Blanca i Pico del Teide. Powstały one w czasie wybuchu wulkanu. Tak naprawdę to mała kawałki zastygłej lawy, które przemieszczały się z dużą prędkością po gorącej lawie. Na swojej trasie, podczas turlania, oblepiły się nią niczym kula śnieżna i stworzyły ogromne formacje. Właśnie takie widzimy na trasie, ważą kilkaset kilogramów, a ich wysokość sięga nawet kilku metrów. Krajobraz księżycowy towarzyszy nam do końca wycieczki, czyli parkingu na Monatana Blanca.
20 km, 1400 metrów przewyższenia to bilans dzisiejszej wycieczki. Czy czujemy zmęczenie? Nie. Tylko brak snu daje o sobie znać. 














































3 komentarze:

  1. Małgosiu uwielbiam Twojego bloga. Opisujesz w nim wszystko tak dokładnie. Czasami czytając opis czuję się jakbym to ja tam była i wszystko widziała tylko Twoimi oczami. ❤️ Buziaki B.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba mieć charakter :) Pięknie i surowo jak na tamten klimat przystało, ale w górach jak to w górach, wszystko może być inne niż w dolinach lub na plaży ;) Bardzo bym chciał odwiedzić tę wyspę. Pozdrawiam i dziękuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny wulkaniczny krajobraz. Nie wiedziałem, że na wschód też już pozwolenia trzeba mieć.

    OdpowiedzUsuń