sobota, 30 października 2021

Szpindlerowy Młyn - Vrbatova bouda - Panczawski Wodospad - Medvedin - Szpindlerowy Młyn - październik 2021

Do Szpindlerovego Młyna przyjechaliśmy przed południem i pomyśleliśmy, że podejdziemy szlakiem do Horni Miseczek, a stamtąd wjedziemy autobusem do Vrbatovej boudy. Zaoszczędzimy czas, dzięki któremu będziemy mogli dłużej pospacerować po bardziej widokowych górnych partiach Karkonoszy.
Do Horni Miseczek postanawiamy dojść szlakiem czerwonym. Automatycznie więc szukamy miejsca do zaparkowania najbliżej szlaku. W centrum Szpindlerowego Młyna oraz na jego obrzeżach jest kilka parkingów. Wszystkie płatne, a ten środkowy najwięcej. My kierujemy się w stronę dzielnicy Bedrichov, gdzie także parkingi są i o dziwo udaje nam się znaleźć tu bezpłatne miejsce parkingowe 
Czerwonym szlakiem, dość mocno pnącym się w górę, kierujemy się do Horni Miseczek. Do przejścia mamy 2,5 km i 250 metrów w górę. Docieramy tu znajdującego się tu przystanku autobusowego, z którego można dotrzeć do Vrbatovej boudy. Niestety, tydzień temu, czyli 23 i 24 października jeździły ostatnie w tym sezonie autobusy. Pieszo kierujemy się więc w stronę Vrbatovej boudy. Można do niej dojść drogą asfaltową, co jest dobrym wyborem zimą, bo nie trzeba brodzić w śniegu. Latem wolimy szlak biegnący prawie równolegle do asfaltu, ale skracający zakręty. 
Poza tym latem asfaltem jeżdżą wspomniane autobusy, które dowożą turystów do Vrbatovej boudy. Odległość z miejsca startu do schroniska wynosi około 5-6 km i na pierwszym podejściu może wydać się męcząca, ponieważ idzie się lasem. Szybko jednak roztaczają się piękne widoki. Na podejściu do niej mamy widoki z lewej strony na położone poniżej Horni Misecky. Przed nami z kolei Harrachove kameny i Kotel.
Vrbatova bouda to schronisko położone na wysokości w bardzo atrakcyjnym miejscu na grani Karkonoszy na wysokości 1400 metrów n.p.m. na górze Zlaté návrší. Nazwa schroniska upamiętnia Václava Vrbatę z miejscowości Mříčná, który razem ze swoim przyjacielem, Bohumilem Hančem z Hrabačova zmarł podczas międzynarodowych zawodów w biegach narciarskich. W schronisku zatrzymujemy się na jakieś pół godziny. A następnie kierujemy się w stronę Harrachovych kamieni. Wcześniej jednak zatrzymujemy się na dłuższą chwilę przed schroniskiem. Pomimo tego, że już połowa marca to śniegu jest ogrom – miejscami jeszcze jakieś 2 metry. Zasypane szlakowskazy są dobrym miernikiem ilości śniegu. Dzieci zachwycone, bo mogą siedzieć na dachy budynku. My z kolei podziwiamy widoki, zwłaszcza znajdującą się w oddali Śnieżkę.
Panczawski Wodospad
Odcinek z Vrabtovej boudy i dalej to jeden z naszych ulubionych szlaków. Zazwyczaj jest tu cisza i spokój, a widok z Harrachovych kamieni należy do jednego z naszych ulubionych. Widać stąd praktycznie całe Karkonosze ze Śnieżką i Śnieżnymi Kotłami na czele. Dziś w zachwyt wprawiają nas nawisy śnieżne znajdujące się na zboczu Kotela.
Dojście z Vrabatovej boudy do Harrachovych kamieni zajmuje nam jakieś 20, może 30 minut. W zasadzie to grzęźniemy w topiącym się śniegu. Pomimo tego, że przeszliśmy niewiele, to skarpetki są do wykręcania.
Harrachovy kameny to szczyt o wysokości 1421 m n.p.m. Na jego zboczach znajdują się schrony z czasów II wojny światowej. Lubimy posiedzieć na znajdujących się tu skałach i podziwiać widoki. Ze skał droga prowadzi dalej w stronę rozdroża pod Kotelem. Byliśmy tu już kilka razy, ostatnio chyba wtedy, gdy szliśmy z Dvoracków. Dziś kierujemy się w stronę rozdroża u Ctyr Panu. Przed nami widok na Śnieżne Kotły, z lewej strony na Szrenicę, Góry Izerskie oraz znajdujący się w oddali Jested. Ta część Karkonoszy bardzo nam się podoba. Jest bardzo widokowa. A poza tym panuje tu spokój, jakiego rzadko można doświadczyć w innych częściach tych gór.
Harrachovy kameny
Z rozdroża U Ctyr Panu kierujemy się w stronę Panczawskiego Wodospadu. Tu czek nas kolejny niezwykle widokowy odcinek. Znajdujący się pod nami Labski Dul dodaje widokowi uroku. 
Wodospad znajduje się tuż przy czerwonym szlaku prowadzącym do Vrbatovej boudy. Szlak jest niezbyt wymagający, praktycznie prowadzący cały czas po płaskim terenie. Zanim jednak do wodospadu dotrzemy (niecały kilometr do schroniska) po drodze mijamy Ambrozovą vyhlidkę. Jest to punkt widokowy znajdujący się na skałach nad Łabskim Dołem. Widoki stąd przednie. Kawałek drogi stąd czeka jednak większa atrakcja - Panczawski Wodospad. Warto do niego podejść będąc w okolicy, bo to najwyższy wodospad w Karkonoszach. Jego wysokość wynosi 148 metrów, a wysokość kaskad około 250 metrów. Roztacza się z niego piękny widok nad Dolinę Łaby, nad którą góruje Śnieżka. W takim miejscu odpoczynek jest jak najbardziej wskazany.
 Idąc dalej czerwonym szlakiem docieramy do słynnego bunkra, do którego można wejść. Widoki stąd równie piękne, jak na całej trasie. A stąd już niedaleko do Vrbatovej boudy. Nie wracamy jednak tak, jak przyszliśmy, bo na koniec zostawiliśmy sobie Medvedin. Zanim jednak do niego dotrzemy, trzeba pokonać kawałeczek drogi asfaltem, czego bardzo nie lubimy. Ale jak się nie da inaczej, to wyjścia nie ma. 
Idziemy więc najpierw szeroką drogą (czerwony szlak) prowadzącą wzdłuż zbocza szczytu Zlate navrasi, a potem skręcamy w lewo na szlak prowadzący bezpośrednio na Medvedin. Mijamy po drodze Smidovą vyhlidkę, z której roztaczają się piękne panoramy.
Nazwa punktu widokowego, który znajduje się nad zboczem Strma stráň, pochodzi od nadleśniczego Ludvíka Šmída, który był zatrudniony w posiadłościach rodziny Harrachów Z Vrbatovej boudy na Medvedin jest kilka kilometrów, ale pokonujemy je dość szybko. 
Chyba zawsze myśl o tym, że szczyt jest ciekawy gna nas tak bardzo przed siebie. Latem trasa jest uprzyjemniona tym, że jej część pokonuje się po kładkach.  Medvedin jest to jedno ze wzniesień grzbietu Karkonosza w zachodniej części Czeskiego Grzbietu. Ma wysokość 1235 m n.p.m. W sezonie zwłaszcza zimowym na szczycie są tłumy od samego rana. Spindlerovy Mlyn to jeden z popularniejszych i głównych w tym rejonie ośrodków narciarskiego. 
Z Medvedina czerwonym szlakiem przez Horni Miseczki wracamy do Szpindlerowego Młyna, gdzie czeka na nas samochód. Pokonaliśmy dziś około 20 km i 1000 metrów przewyższenia. Jak to w Karkonoszach bywa, widoki piękne i warte tego, by na szlaku zbłądzić.































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz