piątek, 29 grudnia 2017

Przełęcz Sokola - Wielka Sowa - Przełęcz Sokola - 29 grudnia 2017

W tle Orzeł
Idziemy na Wielką Sowę? - spytałam rano Michała i moje zapytanie spotkało się z wielkim uznaniem. Poza tym, jak dodałam jeszcze, że będą śnieg i zapewne lód na szlaku radości nie było końca. Będzie można zjechać ze szczytu na jabłuszku i pochodzić w raczkach po lodzie. Nie ruszamy jednak z samego rana - poczekamy na babcię, chętnie pójdzie z nami. W efekcie na Przełęczy Sokolej pojawiamy się dopiero około godziny 11. Świeci słoneczko, czuć lekki mróz (około minus 5 stopni), więc pogoda idealna. Pierwsze podejście pod schronisko Orzeł, najbardziej wyczerpujące jest oblodzone, więc dla Michała radość ogromna - zakłada raczki ;) My z mamą obchodzimy szlak bokiem - szkoda czasu na wkładanie raków. Pierwszy przystanek po Orłem to postój na zjazdy na jabłuszku. Dzieci są tak pomysłowe, że wynajdą każde nawet najmniejsze przewyższenie byle tylko z niego zjechać. Poza tym do tej pory zawsze dziwi mnie, co takiego dzieci widzą w śniegu, że na jego widok dostają ataku szaleństwa. Michał ma okazję poszaleć na nim co tydzień, ale za każdym razem sprawia wrażenie, jakby widział go pierwszy raz w życiu. 10 minut zjazdów pod Orłem i możemy ruszać wyżej. Tutaj lód ustępuje zaśnieżonej ścieżce, po której idzie się niezwykle przyjemnie. Łapiemy jeszcze ostatki błękitnego nieba, bo powoli wchodzimy w granicę chmur i żegnamy się ze słoneczkiem. Szkoda, bo znów na szczycie zobaczymy wieżę we mgle. Jakoś nigdy nie mamy tu szczęścia do pogody podczas zimowych wejść. Kilkaset metrów lekko pod górę, potem jakieś 300 metrów w dół i znajdujemy się przy kolejnym schronisku - Sowie. O tej porze, czyli przed godziną 12 jest zamknięte. Na powrocie będzie już czynne.


Kawałek drogi za schroniskiem szlak skręca w prawo i tu zaczyna się ostatnie mniej więcej 1,5 km podejście na Wielką Sowę. Tu też szlak jest najbardziej oblodzony, ale zarówno zimą, jak i latem można do obejść lasem, bo równolegle do szerokiej, w zimie oblodzonej, a w lecie kamienistej drogi prowadzi wąska leśna ścieżka. Tak też dziś czynimy, zwłaszcza podczas zejścia. Michaśko przez jeden z oblodzonych odcinków chce koniecznie przejść w raczkach, więc znowu zaczynamy procedurę ich zakładania i po chwili zdejmowania :) Radość dziecka jednak przeogromna i bezcenna :) Pomimo postojów na szczyt docieramy szybko. Tam witają nas chmury, z których wyłania się wieża. Dziś jest nieczynna. Oficjalnie otwarta jest codziennie od maja do października, a w pozostałe miesiące chyba w weekendy. Dziś jednak, nawet gdyby była czynna, wejście na szczyt byłoby bezsensowne. Nie widać totalnie nic. Siadamy w wiacie, ogrzewając się herbatą i zjadając coś słodkiego. Chwila postoju i czuć zimno. Na szczycie zbiera się coraz więcej ludzi i robi się dość tłoczno. Większość zwiedziona piękna pogodą na dole liczyła zapewne na podobną na szczycie. Chmury dziś jednak były za nisko o jakieś 200 metrów, brakło tak niewiele. Na szczęście Wielką Sowę mamy blisko, więc nie ma co żałować. Poza tym widoki z niej są nam znajome. Robimy więc tradycyjne pamiątkowe zdjęcie z drewnianą sową i wieżą w tle i schodzimy. Miałam w planach powrót ścieżkami bez szlaków, nie tak jak tradycyjnie, ale dziś są one mocno zaśnieżone. Chyba nie chce nam się dziś ich przecierać. Idziemy więc tak, jak weszliśmy. W zasadzie to my z mamą idziemy, bo Michał zjeżdża na jabłuszku. Jest delikatnie z górki, śnieg zmrożony, więc zjeżdża się idealnie. Jakieś 10 minut i jesteśmy już na skrzyżowaniu szlaków niemalże przed samym schroniskiem Sowa. Do samego parkingu Michaśko wykorzystuje każdą stromiznę, po której można zjechać na dół.
Dzisiejsze wejście na Wielką Sowę to kolejna wycieczka połączona z szaleństwami na śniegu i zjazdami na jabłuszku. Jest zima, więc trzeba z niej korzystać, zwłaszcza, że na nizinach śniegu brak. Spokojny spacerek na szczyt, pobyt na Wielkiej Sowie i szybkie zejście na Przełęcz Sokolą zajęły nam niecałe 3 godziny. Dystans, jaki pokonaliśmy nie był długi, bo wyniósł tylko 8 km.

Podejście pod Orła
 


Widoki spod schroniska Orzeł
 



Z Orła do Sowy
 

Ostatnie chwile błękitnego nieba tuż przed schroniskiem Sowa
 


Schronisko Sowa
Lód na szlaku. Można obejść lasem.
 



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz