środa, 4 maja 2011

Stożek Wielki (Góry Kamienne) - 1 maja 2011

W majowym numerze n.p.m. czytałam o czymś taki jak ojcing, czyli turystyce dla młodych ojców, którzy wczesnym rankiem w szybkim tempie zdobywają niskie szczyty, by zdążyć wrócić do żony i dziecka o rozsądnej, równie porannej godzinie. Podczas majowego weekendu poczułam, że realizuję matking. Niski szczyt, szybkie zdobycie go i powrót do dziecka. Michaś jest jeszcze za mały (niecałe 3 miesiące), żeby wziąć go w nosidełko, więc musiał zostać w domu. Na szczęście troskliwie zaopiekowała się nim ciocia Ola, więc mama miała troszkę czasu na oddanie się swojej pasji.

Ruszyłam z mamą i bratem. Naszym początkowym celem było dotarcie do Unisławia, czyli tam, skąd w listopadzie ruszaliśmy ma Masyw Dzikowca i Lesistej Wielkiej. Nawet auto zostawiliśmy prawie w tym samym miejscu. Stożek Wielki to ta góra, która znajduje się naprzeciwko Dzikowca i Lesistej. Spodobała mi się już w listopadzie, dlatego postanowiłam tu wrócić.

Stożek Wielki (842 m n.p.m.), jak sama nazwa mówi, ma kształt stożka, strome zbocza i administracyjnie zalicza się do Gór Kamiennych. Wejście na Stożek Wielki rzeczywiście jest dość strome. My idziemy żółtym szlakiem, który rozpoczyna się w Unisławiu na niewielkim mostku przecinającym rzekę płynącą przez wieś. Przez chwilkę zmierzamy przez łąkę, a potem wchodzimy w las i tu zaczyna się ostra wspinaczka. Chwilami jest ona nawet niebezpieczna, bo szlak jest mokry, zalegają na nim liście lub drobne kamyki, więc łatwo można się poślizgnąć. Na szlaku jesteśmy prawie sami (mijamy tylko kilkoro turystów), więc zewsząd otacza nas cisza i piękne widoki, które co chwilę wyłaniają się spośród drzew.

Co pewien czas szlak prowadzi także zboczem góry, więc jak na dłoni mamy krajobraz całej okolicy. Wejście na szczyt zajmuje nam jak zwykle mniej czasu niż to przewidziano (1 godzina według znaków, my górę zdobywamy w 45 minut). Małą przeszkodą na szlaku są drabinki, przez które trzeba przejść, pokonując tym samym znajdujące się pod nimi ogrodzenie. Nawet nie wiemy kiedy, a naszym oczom ukazał się szczyt Stożka Wielkiego. Znajduje się na nim niewielka drewniana wieża widokowa. Choć ma zaledwie 2 piętra, to widoki są z niej doskonałe.

Nawet udaje nam się dojrzeć Śnieżkę. Niestety, szybko schodzimy z wieży, bo pomimo dobrej widoczności wieje tu strasznie i jest dość zimno. Idziemy chwilkę odpocząć do znajdującej się na szczycie wiaty. Obok niej jacyś turyści pieką kiełbaski. Niestety, nie mamy czasu na dłuższy pobyt, bo Michaś czeka na mamę. Zejście na dół zajmuje nam jakieś 30 minut.

2 komentarze:

  1. W kwietniu miałam okazję schodzić tym żółtym szlakiem i powiem, że należał on do bardzo ekstremalnych. Pewnie dlatego, że schodząc bezpośrednio z tej drewnianej platformy za bardzo ukierunkowaliśmy się na prawo, przez co szliśmy tak jakby równolegle do szlaku, ale niżej. Spowodowało to potem, że musieliśmy "uciekać" od kamiennego urwiska;) A tak poza tym to fajna górka z tego Stożka jest, chociażby ze względu na fantastyczne widoki na całe pasmo pobliskich gór!

    OdpowiedzUsuń
  2. Racja, górka fajna z ciekawymi widokami. A co do stromizny, to wszystkie górki w okolicy tam takie są.

    OdpowiedzUsuń