Mieliśmy jechać do Szklarskiej Poręby i pójść na Szrenicę i do Śnieżnych Kotłów, ale niedziela przywitała nas deszczem. Kolejny raz te wycieczkę trzeba było przełożyć. Na szczęście koło południa deszcz ustał, więc ruszyliśmy w inne miejsce. Co prawda pogoda nie była ekstra, bo w Andrzejówce (tam się udaliśmy) było tylko 12 stopni, a my nie byliśmy za ciepło ubrani. Naszym celem były dziś ponownie Góry Kamienne. Jakoś ostatnio upodobałam sobie te tereny: raz, że górki są ładne i dość strome, a dwa, że blisko i można szybko zorganizować kilkugodzinny wyjazd.
Szczyt nie był jednak oznaczony. Jak większość szczytów w tym rejonie zbudowany jest ze skał wylewnych, zalesiony i ma wygląd stożka.
Z Turzyny było już niedaleko (około 20 minut) do ruin zamku Rogowiec, więc będąc w tym miejscu postanowiliśmy skorzystać z okazji i też go zobaczyć. Zanim do niego dotarliśmy minęliśmy skałki o nazwie "Skalne bramy". Jeśli zaś chodzi o ruiny zamku, to trzeba było do nich podejść jeszcze troszkę w górę. Zamek bowiem został zbudowany w XIII wieku na stożkowatym wzgórzu Rogowiec na wysokości 870 m n.p.m. Dziś zastaliśmy tam tylko kilka niewielkich fragmentów zamku (kilka murów obwodowych, fragmenty baszt). Z opisów dowiedzieliśmy się, że był zbudowany z nieobrobionego kamienia łupanego i służył utrwalaniu władzy zwierzchniej, był umocnieniem granicznym, siedzibą rycerzy-rozbójników. Szkoda, że prawie nic z niego nie zostało. Rozglądając się po okolicy, można stwierdzić, że dziś stanowi on doskonałe miejsce do biwakowania, o czym świadczą miejsca po ogniskach. Z ciekawostek warto dodać, ze jest on najwyżej położonym zamkiem w Polsce. Z Rogowca rozciąga się ładny widok na okoliczne górki (Sowie, Wałbrzyskie, Kamienne).
Z góry postanawiamy zejść niebieskim szlakiem, co, niestety, okazuje się dla nas zgubne, bowiem w pewnym momencie oznakowanie znika, a my stajemy się błądzącymi turystami. Idziemy, idziemy przez las, mając nadzieję, że kierujemy się w dobrym kierunku i w końcu ujrzymy jakąś otwartą przestrzeń. Mijają kolejne minuty i dalej nic. Mam wrażenie, że zmierzamy całkiem w innym kierunku. Dopiero po godzinie wędrówki, las zaczyna się przerzedzać, a my lądujemy na jakiejś nieznanej nam polance. Nie wiemy, gdzie jesteśmy, a na dodatek zaczyna kropić deszcz. W końcu zauważamy w oddali drogę, którą jechaliśmy z Rybnicy Leśnej do Andrzejówki.
Decydujemy się najpierw iść górą wzdłuż niej, a potem zejść w dół i iść już tą asfaltową drogą. Jak na razie przemieszczamy się pastwiskami, omijając krowie kupy i przeciskając się między drutami kolczastymi. W końcu docieramy na tyły kopalni melafiru. Dostajemy się na jej teren i wreszcie wychodzimy na asfaltową drogę. Ufff... jeszcze tylko jakieś półtora kilometra i będziemy pod schroniskiem w Andrzejówce.
Podsumowując... w Górach Kamiennych ponownie zabłądziliśmy, ale za to na trasie spotkaliśmy mnóstwo ślimaków :)
Na trasie na Rogowiec ślimorów faktycznie wiele. Odwiedzałam te tereny w maju 2010 i wyglądało to tak samo. Do tego z Rogowca rozciąga się piękny widok.
OdpowiedzUsuń2012 05 05 ślimaki nadal tu są.
OdpowiedzUsuńProponuje odwiedzic ruiny w bezchmurny dzien widoki sa przepiekne pozdrawiam
OdpowiedzUsuń