czwartek, 20 października 2022

Zwardoń - Kikula (Trojak, Wielka Ławka) - Gruń

 W maju 2022 roku na Kikuli stanęła wielka ławka i od razu spotkała się z ogromnym zainteresowaniem i podobno tłumami ludzi na szczycie, choć my ich nie doświadczyliśmy, bo na ławce przywitały nas pustki i przede wszystkim piękne widoki. Największa ławka miłości i rodziny na Słowacji stanęła na Kikuli (Trojaku) na granicy Polski i Słowacji w okolicy miejscowości Zwardoń po stronie polskiej i Skalitego po stronie słowackiej. I właśnie z granicy polsko -słowackiej z przejścia Zwardoń Myto najłatwiej i najszybciej można do ławki dotrzeć. Na samej granicy można spokojnie zostawić samochód, choć nie ma tu oficjalnego parkingu. Z  tego miejsca w stronę Kikuli prowadzi czerwony szlak graniczny, ale on do ławeczki nie doprowadza. By do niej dotrzeć, obok tabliczki z napisem pod Kikulą, należy iść prosto pod górę (szeroka droga). Szlak czerwony w tym miejscu omija szczyt i nie pozwala dotrzeć go gigantycznej ławki. Mapy.cz na spokojnie do miejsca tego doprowadzą, ale jeśli ktoś woli kierować się współrzędnymi GPS, to w mapach Google są podane następujące: 49.513110, 18.948225.

Pewnie zastanawia fakt, dlaczego na szczyt oznaczony jako Kikula mówi się także Trojak?
Samo słowo “trojak” związane jest z dawnymi granicami. Przez Kikulę (845 m n.p.m.) przebiega Europejski Dział Wodny, który na przestrzeni wieków wyznaczał przeróżne granice między państwami i krainami historycznymi. Na wierzchołku Kikuli zachował się dawny słupek graniczny z czasów, kiedy to Kikula była trójstykiem granic Polski, Czech i Węgier. Przez lata określenie „trojak” Słowacy stosowali w odniesieniu do trójstyku oraz tego konkretnego słupka. Dzisiaj nazwę „Trojak” Słowacy stosują także w odniesieniu do wierzchołka.

Gigantyczna ławka na Słowacji jest naprawdę duża, o czym świadczą jej wymiary 5,3 metra długości i 3 metry wysokości. Sprawiają one, że nawet dorosły człowiek czuje się przy niej jak dziecko.
To, że na szczycie jest ławka to jedno, ale ona jest tylko atrakcją, bo tym, co tutaj zwłaszcza zachwyca to przepiękne widoki obejmujące w zależności od pogody różne państwa górskie. Spokojnie możemy podziwiać tu panoramy z trzech sąsiadujących państw, bo przecież  kilkanaście kilometrów dalej mamy Trójstyk trzech granic: Polski, Czech i Słowacji. I owe widoki towarzyszą nam nie tylko na Kilkuli, ale na dalszej części szlaku granicznego, którym powędrowaliśmy na Gruń (ale o tym będzie za chwilę).
Co więc można zobaczyć z Kikuli? Przede wszystkim są to Beskidy na terenie trzech państw.  Republikę Czeską reprezentuje tutaj Beskid Śląsko-Morawski z Łysą Górą na czele. Republika Słowacka to zwłaszcza Beskidy Kysuckie oraz Mała Fatra. Polskę reprezentują tutaj widoki na Beskid Żywiecki oraz Beskid Śląski.

Słowacy zagospodarowali miejsce wokół ogromnej ławki, bo na szczycie soi zadaszona wiata z miejscem na ognisko. Są też tablice informacyjne. Wiata na Kikuli jest jednym z bocznych punktów odpoczynku (punktów widokowych) na Zbójnickiej Ścieżce Trzech Harnasi. Dla Turystów wędrujących z Trójstyku do Rajczy, jest to spore urozmaicenie wędrówki.

Z Kikuli warto podejść jeszcze 2 kilometry szlakiem granicznym na mierzący 775 m n.p.m. Gruń (Groń), gdzie w te wakacje pojawiła się kolejna atrakcja, a dokładnie 3 sporej wysokości drewniane, ciekawe krzyże. Próbowałam znaleźć na ich temat informacje w internecie, ale mi się nie udało. Krzyże są dość nowe, bo wiem, że jeszcze jakieś 2 miesiące ich tu nie było, a przy nich samych nie ma żadnej tablicy informacyjnej. Jest za to kolejna miniwiatka, a dokładnie zadaszona ławeczka ze stolikiem. A do tego piękny widok. 

Szlak czerwony na odcinku od Zwardonia w stronę Skalitego jest niezwykle widokowy i gdyby nie to, że mamy mało czasu, a w planach na dziś inne miejsca, to powędrowalibyśmy nim dalej aż do stacji w Skalitem i wrócili do Zwardonia pociągiem. Taką opcję najpewniej zostawimy sobie na inny wyjazd. Tymczasem wracamy w stronę przejścia granicznego.
Cała trasa wyniosła około 6 km i 250 metrów przewyższenia, gwarantując bardzo ciekawe widoki. 














Brak komentarzy:

Prześlij komentarz