sobota, 9 czerwca 2018

Jedlova, Luz i Klic - 9 czerwca 2018

Wieża widokowa na Jedlovej

Kiedy padło hasło, że kolejny zlot Sudetów z plecakiem jest Górach Łużyckich  byłam bardzo zadowolona, bo kiedy tam byłam prawie 2 lata temu zachwyciłam się nimi. Żałowałam, że jest tutaj tak daleko i w zasadzie przyjazd tutaj wiąże się z co najmniej dwudniową wyprawą. Tak więc zlot był okazją, by wybrać się tu ponownie. Może tym razem pogoda nie była taka, jaką bym chciała, ale nie było źle:)
Wracając jednak do Gór Łużyckich jest to pasmo górskie w Sudetach, leżące na zachód od Gór Izerskich, na pograniczu czesko-niemieckim, między Ústí nad Labem, Żytawą a Libercem. Najwyższym szczytem jest Łuż (793 m n.p.m.), leżący na granicy czesko-niemieckiej. Do innych znaczących szczytów można zaliczyć Jodłową, Klucz, Hwozd, Studenec, Penkavci vrch. Przez grzbiet Gór Łużyckich przebiega dział wodny oddzielający zlewisko Morza Bałtyckiego i Północnego. W centralnej części gór znajduje się kilka niewielkich jezior oraz kilka sztucznych zbiorników wodnych.
Zejście z Jedlovej
Góry Łużyckie od najdawniejszych czasów tworzyły naturalna granicę Czech, a ich nazwa pochodzi od Łużyc, historycznej krainy zamieszkałej przez Serbów Łużyckich. Z kolei nazwa krainy i jej mieszkańców wywodzi się od prasłowiańskiego słowa oznaczającego łęg – podmokłą łąkę.
Góry Łużyckie w dużej mierze, bo w około 66 % są pokryte lasami, co jednak nie oznacza, że szczyty pozbawione są widoków. Wprost przeciwnie, na każdej z odwiedzonych przez nas górek mogliśmy podziwiać piękno tego rejonu, a panoramy tego dnia były zachwycające. Podziwiając widoki, miałam wrażenie, że poszczególne górki wyrastają z ziemi jak małe wysepki. Małe i niskie, bo wysokość szczytów nie przekracza 800 metrów. Uzupełnieniem charakterystyki Gór Łużyckich są ruiny kilku zamków, z których najbardziej znany jest Tolštejn. Do ruiny Kamenického hradu wbudowano wieżę widokową, z zamków Milštejn, Fredevald i Starý Falkenburk pozostały tylko niewielkie pozostałości murów. Warto także wspomnieć o niektórych formach skalnych takich jak: Białe kamienie, Pusty zamek, Złoty wierch, Organy czy też Jaskini Lodowej koło Naděje.
Zlot odbywał się w miejscowości Jiretin pod Jedlovą i to miejsce, a dokładnie chata Ruzena stały się bazą wypadową. Z racji tego, że przyjechaliśmy chwilę wcześniej, to była okazja do rozmów z Sudeciakami.
Na Tolstejnie
Na zlocie wybieramy III najkrótszą trasę, ale tylko dlatego, że po jej przejściu chcemy się wybrać na jeszcze inne szczyty, które nie są przewidziane w zaplanowanych trasach.
Pierwszym celem wszystkich trzech grup jest dojście na Jedlovą.
Jedlova (po polsku Jodłowa) to trzeci co do wysokości szczyt w Górach Łużyckich. Co prawda jej wysokość 774 m n.p.m. nie jest zachwycająca, ale to nie wysokość decyduje a atrakcyjności szczytu. Na szczyt wchodzimy szlakiem czerwonym, który po jakimś 1,5 km drogi doprowadza nas do skrzyżowania ze szlakiem zielonym. Na niego jednak nie wchodzimy, ale dalej zmierzamy czerwonym, idąc teraz dość ostro w górę pod wyciągiem narciarskim. Dziś chyba pierwszy raz się zmęczyliśmy na tym odcinku, bo poza tym, że było dość stromo, to jednocześnie upalnie. Jedlovą cały czas mamy przed oczami i choć dzieli nas od niej może 200 metrów w linii prostej, to ostatni odcinek prowadzi okrężną drogą. Wzorowo idziemy szlakiem, rezygnując z wejścia na szczyt stromą ścieżką z osuwającymi się kamieniami, prowadzącą pod wyciągiem. Takie rozwiązanie wydało się chyba najlepszym, bo czerwony szlak, zwłaszcza w jego końcowym odcinku obfituje w przepiękne widoki. Dystans z miejsca, z którego ruszyliśmy na szczyt Jedlovej wyniósł 2,5 km.
Na Klicu
Jedlova to kolejna góra powulkaniczna o dość stromych zboczach i wyraźnym kopulastym kształcie.
Szczyt jest dość atrakcyjny ze względu na znajdujące się tu hotel i restaurację Jedlova hora (http://www.jedlova.cz/cs/restaurace) oraz wieżę widokową. W związku z tym ciężko zaznać tu spokoju. Restauracja akurat dziś nas cieszy, bo jesteśmy spragnieni kawy. Poza tym mają w sprzedaży drewniane znaczki turystyczne.
Na szczycie Jedlovej znajduje punkt widokowy na kamiennej 23-metrowej wieży widokowej z widokiem okrężnym od Gór Łużyckich przez Czeskie Średniogórze, Czeski Raj, aż po Góry Izerskie i wierzchołki Karkonoszy, na północy na Łużyce Górne i miasta w Niemczech. Wejście na wieżę jest płatne i kosztuje 30 koron. Biletem jest kartka z opisem tego, co z wieży widać.
Na szczycie znajduje się pomnik Schillera, wokół którego umieszczono głazy z 19 okolicznych miast i wsi, które w 1905 roku wniosły swój wkład w budowę pomnika w setną rocznicę śmierci poety.
Z Jedlovej schodzimy na początku tę samą drogą,  ale na pierwszym rozdrożu skręcamy w lewo. Czerwony szlak opadający dość mocno doprowadza nas do kolejnego rozdroża ze szlakiem zielonym. Nie zmieniamy jednak koloru szlaku i nadal zmierzając czerwonym docieramy do zamku Tolstejn. Musimy się spieszyć, bo widać, że zbierają się nad nami czarne chmury. Poza tym w powietrzu czuć burzę. Jest tak duszno, że ciężko iść pomimo tego, że nie ma wielkich przewyższeń.
Łuż
Ruiny średniowiecznego zamku Tolštejn pochodzą z 1337 roku. Zamek miał doskonałe położenie strategiczne i służył do ochrony jedynego dostępnego przejścia z Łużyc na czeską stronę Gór Łużyckich. W 1642 roku zamek został zniszczony przez Szwedów. Jednak do tej pory nie odbudowano go. Obecnie jest on dostępny do zwiedzania. Na jedną z jego części prowadzą żelazne schody. Znajduje się tam platforma widokowa na Górt Łużyckie, a na północy na okolic Šluknova i terytorium Niemiec. Wstęp na platformy jest płatny (bodajże 40 koron). Na terenie zamku znajduje się restauracja, w której zatrzymujemy się na kawę i frytki.
Warto dodać, że Tolstejn to tak naprawdę nazwa góry, na której zamek został zbudowany. Jest to dawna kopuła wulkaniczna o wysokości 670 m n.p.m.
Z Tolstejna wracamy do Jiretina najpierw szlakiem czerwonym, który na pierwszy rozdrożu, skręcając w prawo zmieniamy na zielony. Idziemy dość wartkim tempem, ponieważ z każdej strony widać błyski i słychać grzmoty. Pod chatą Ruzena mamy zaparkowane auto. Wsiadamy do niego i ruszamy na zachód, by wejść na kolejny szczyt - Łuż (Luz, Lausche), najwyższy w Górach Łużyckich, mający wysokość 793 m n.p.m. Owa góra to również szczyt powulkaniczny, w większość porośnięty lasem, aczkolwiek jego kopuła jest doskonałym puntem widokowym, zwłaszcza na Góry Łużyckie, ale także Góry Izerskie i Karkonosze. Ładnie opisane panoramy pozwalają zatrzymać wzrok na długo, zwłaszcza przy takiej pogodzie, jaką mamy dziś.
Klic

Na wejściu na Łuż zależało mi dziś najbardziej, ponieważ jest on zaliczany do Korony Sudetów. Aby zdobyć Łuż podjeżdżamy do miejscowości Horni Svetla. Tam biegnie zielony szlak prowadzący pod schronisko. W czasie jazdy okazuje się, że pod schronisko można podjechać samochodem. Prowadzi do niego szeroka i ładna droga, a na końcu czeka duży bezpłatny parking. Z Chaty Łuż na szczyt jest około 1,5 km niezbyt wymagającego szlaku. Najpierw prostą leśną ścieżką, a potem kilkoma zawijasami po kamykach.
Niestety, podczas jazdy autem złapała nas ulewa i burza. Kiedy zajeżdżamy na parking już tylko lekko pada. Czekamy więc aż deszcz się zmniejszy, by zaatakować Łuż. Gdyby nie to, że Michał potrzebuje tego szczytu do Korony Sudetów, to pewnie byśmy na niego nie szli. Ale skoro już tu jesteśmy, to chcemy go zdobyć, by za jakiś czas nie jechać znowu ponad 200 km na szczyt, na który idzie się jakieś 20 minut.

Ale pogoda nam dziś jednak sprzyja, bo w zasadzie padać przestaje i na Łuż wejść się udaje. Co prawda na szczycie nie jest dane podziwiać nam wspaniałych panoram, ale nie zawsze warunki są idealne. Równie dobrze mogłoby teraz lać, walić piorunami z każdej strony. Deszcz łapie nas dopiero jakieś 500 metrów od schroniska. Na szczęście mamy się, gdzie schronić i wysuszyć, więc nie ma tragedii. Chata Łuż to miejsce sympatyczne, więc spędzamy tu mniej więcej godzinę, oczekując aż przestanie padać. Chcemy bowiem podjechać jeszcze na Klic. Niestety, pada i grzmi. Decydujemy się więc na powrót do chaty Ruzena, gdzie palimy ognisko i pieczemy kiełbaski. Na szczęście pogoda nam sprzyja, a w mojej głowie rodzi się kolejny pomysł - jedziemy na zachód słońca na Klic. I faktycznie pomysł jest super. Tak więc ostatnia górka na dziś to Klic (759 m n.p.m.) - taka wisienka na torcie. Na górze nie było niczego: wieży, schroniska, ludzi. Były za to widoki, rozległe, w każdą stronę. Chyba najlepsze, jakie dziś udało się mieć.
Tolstejn
Wracając do samego Klica to wchodzimy na niego czerwonym szlakiem z miejscowości Svor.  Jest tu troszkę problem z zaparkowaniem auta, ale jak się pokombinuje to można się gdzieś wcisnąć obok drogi. Podejście na Klic od tej strony jest dość strome i w pierwszym odcinku monotonne. Kilka widoków pojawia się na ostatnich zakrętach pod szczytem.
Klic to również szczyt powulkaniczny, widoczny z daleka za sprawą swojego kopulastego kształtu, a sama góra podcięta jest 60-metrowym urwiskiem skalnym, pod którym znajdują się gołoborza. Obszar Klica objęty jest rezerwatem przyrody.  Na Klicu spędzamy troszkę czasu, siedzimy, delektujemy się ciszą, spokojem i widokami, jakich nie ma w Sudetach Środkowych czy Karkonoszach.
Nasz dzisiejszy pomimo kaprysów pogody został zrealizowany. Jutro dalsza część, czyli Jetrichovickie steny i Pravcicka brana.



Jedlova z wieży
 



Atrakcje na Jedlovej

 
Tolstejn


Widok z Tolstejnu na Jedlovą

 
 
Łuż

Podejście na Klic

 
Widoki z Klica
 

 
Klic

Klic

Jedlova.Wieża widokowa
 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz