czwartek, 31 marca 2016

Andrzejówka - Waligóra - Andrzejówka - 27 marca 2016


Pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych przywitał nam prawdziwie wiosenną pogodą. Ale my udajemy się w miejsce, gdzie jeszcze zima panuje w najlepsze. Nie, nie.. o śniegu nie marzymy, bo za wiosną już się bardzo stęskniliśmy. Gór nam jednak ciągle mało i mało. Poza tym przekonani, że to już pewnie ostatnie zimowe i śnieżne dni w górach w tym roku chcemy jeszcze po śniegu pochodzić. Co prawda zaopatrzeni już w nieco bardziej wiosenną odzież udajemy się do Andrzejówki, by wejść na Waligórę.Pod Andrzejówką topniejący śnieg i chlapa nie zachęcają do wędrowania. Za to słoneczna pogoda owszem. Wystarczy jednak pójść kilka kroków za schronisko lub wejść na szlak, a warunki są doskonałe. Wprost wymarzone. Wracając do Andrzejówki to jedno z moich ulubionych schronisk. Malowniczo położone na Przełęczy Trzech Dolin u podnóża Waligóry. Jeszcze ładniej się prezentuje z niebieskiego szlaku na Waligórę, który obieramy, by wejść na szczyt. Początkowo w planach miałam zdobycie góry szlakiem żółtym, który pozwala znaleźć się na Waligórze w 10 minut, ale  bardzo stromo pnie się na szczyt. Obawiam się, że może być ślisko, dlatego wybieramy niebieski.


Nim idziemy do Rozdroża pod Waligórą (845 m n.p.m), gdzie znajduje się rozwidlenie szlaków. Jeden z drogowskazów informuje nas, że do szczytu zostało jeszcze 1,3 km drogi. Idziemy powoli, rozkoszując się słoneczkiem i cudnymi widokami, m.in. na Góry Stołowe. Jak na dłoni mamy Ruprechitcki Szpiczak  z wieżą widokową, na której niedawno byliśmy.
Ostatnie podejście na szczyt Waligóry to odbicie w lewo. Jesteśmy na nasłonecznionej części stoku, więc czuć pod nogami, że śnieg się topi, jest mokry i idzie się po nim niezbyt przyjemnie. Ale jest go jeszcze dużo i to też czuć, jak się wpada po kolana w miękki puszek ;)
Na Waligórze jesteśmy w jakąś godzinę od ruszenia spod Andrzejówki. Trasę tę spokojnie można zrobić w pół godzinki, ale my się nie spieszyliśmy - szliśmy spacerkiem i cieszyliśmy się słoneczkiem, śniegiem oraz  widokami :)

Waligóra (936 m n.p.m.) to kolejny szczyt, który przydaje nam się do kolekcji w zbieraniu odznak, więc robimy dokumentalne foto na tle znajdującego się na szczycie kamienia.
Schodzimy szlakiem żółtym, tym który ostro opada w dół. Będzie szybciej i ciekawiej :) Wbrew obawom nie jest aż tak bardzo ślisko. Idziemy po wybitych w śniegu schodkach, trzymając się czasami gałęzi. Momentami robi się ślisko, wiec zjeżdżamy na pupci. "pupciozjazd" to ulubione tego dnia słówko Michała, który przy każdej możliwej okazji szarpie mnie za rękę, byśmy w ten sposób zjechali w dół). W efekcie na dole jesteśmy w jakieś 10 minut cali mokrzy i nadający się do prania :) Ale co tam - ważne, że zabawa była przednia, a my w aucie mamy rzeczy na przebranie :)



 


 


















1 komentarz:

  1. Ah, jak pięknie. Mam nadzieję, że uda mi się wybrać jeszcze wiosną :)

    OdpowiedzUsuń