czwartek, 11 lutego 2016

Szklarska Poręba - Wodospad Kamieńczyka - Hala Szrenicka - Szklarska Poręba - 6 lutego 2016


Silny wiatr nie zniechęcił nas do wyjścia w góry. Co prawda zmodyfikował on nieco nasze plany i musieliśmy zrezygnować z wejścia na Szrenicę. Ale od początku. Około godziny 10 parkujemy w Szklarskiej Porębie Górnej i ruszamy w stronę Wodospadu Kamieńczyka. Po wejściu w las natrafiamy na śnieg, jeszcze w miarę świeży, po którym dobrze się idzie. Niestety, w drodze powrotnej już  tak nie będzie. Po 15 minutach docieramy docieramy do Rozdroża pod Kamieńczykiem. Tu prowadzący do tej pory dość łagodnie szlak zaczyna się dość mocno piąć w górę i tak w zasadzie będzie do samej Hali Szrenickiej. Na szlaku nie ma jeszcze tłumów, pogoda piękna, wymarzony śnieg pod nogami - więc idzie się bardzo dobrze. 15 minut później jesteśmy pod Wodospadem Kamieńczyka. Jest to najwyższy wodospad w polskich Karkonoszach o wysokości 27 metrów. Spada trójstopniową kaskadą do Wąwozu Kamieńczyka. Próg wodospadu znajduje się na wysokości 843 metry. Za opłatą można zejść po metalowych schodach i platformach do jego podnóża. Bilet normalny to koszt 6 zł, ulgowy 3 zł. Za namową Michała decydujemy się na zejście do wąwozu, choć z góry też wodospad pięknie widać. Dostajemy więc kaski i ruszamy ostrożnie, bo metalowe schodki i konstrukcje są dość śliskie.
Z ciekawostek warto wspomnieć, że Wodospad Kamieńczyka doczekał się swojej legendy i że  powstał z łez siedmiu rusałek opłakujących śmierć siostry i jej ukochanego Kamieńczyka Bronisza, którzy spadli w górską przepaść.


Za środkową kaskadą znajduje się natomiast grota, nazywana "Złotą Jamą". Została ona wykuta przez Walończyków, którzy wiele wieków temu poszukiwali tutaj ametystów i pegmatytów.
Przy wodospadzie znajduje się Schronisko Kamieńczyk i Szałas Sielanka. Jest też punkt widokowy, głównie na Szklarską Porębę, ale też Góry Izerskie.
Zatrzymujemy się chwilę pod schroniskiem, a następnie kierujemy w stronę Hali Szrenickiej, na którą prowadzi czerwony szlak.  Najpierw należy uiścić opłatę za wstęp do Karkonoskiego Parku Narodowego. Droga cały czas pnie się w górę. Mamy wrażenie, że znajdujemy się w całkiem innej krainie. Pełno tu śniegu, cisza (bo tu jeszcze wiatr tak nie doskwierał) i nawet ludzi brak. W przypadku braku śniegu jest to brukowana trasa - dziś mamy szczęście, bo możemy pokonywać ją w białym puszku. Przez pierwsze 40 minut przemieszczamy się lasem, robiąc co chwilę przystanki na zabawy w śniegu (Michał wprost oszalał ;-)) Kiedy las zaczyna się przerzedzać, wiatr wzmaga się na sile. Wtedy też w oddali widać już schronisko na Hali Szrenickiej. Wydaje się tak blisko, ale pokonanie tego kawałka drogi w wietrze, jaki zastaje nas na Hali przedłuża się do 15 minut. Idziemy pod wiatr, a w zasadzie walczymy z nim, zakładając na głowę kaptury. Na szczęście przejrzyste tego dnia powietrze, pozwalające na piękne widoki i słoneczko  rekompensują zmagania z wiatrem.


Hala Szrenicka położona jest na wysokości od 1150 do 1300 m n.p.m. Jest ona wysokogórską łąką torfową. Najpierw była to zwykła łąka górska, ale z powodu wypasu owiec została powiększona. Jeszcze przez II wojną funkcjonowała tu stacja meteorologiczna. Dziś natomiast hala słynie z licznych tras zjazdowych i z pięknego widoku na Góry Izerskie, który jest najlepszy spod schroniska.
Schronisko PTTK na Hali Szrenickiej znajduje się na wysokości 1195 m n.p.m. To właśnie w nim chronimy się na jakieś pół godziny przed silnym wiatrem. Wejście na Halę Szrenicką ze Szklarskiej Poręby Górnej zajęło nam około 2 godzin łącznie ze zwiedzaniem Wodospadu Kamieńczyka. Minimalnie nieco dłużej niż mówią znaki, ale to głównie z powodu śniegu, który tego dnia był atrakcją.
Zejście trwa już nieco ponad godzinę. Wiatr szalejący na hali wieje nam teraz w plecy, więc automatycznie nas pcha. Schodząc lepimy bałwana i urządzamy bitwę na śnieżki. Poza jednym miejscem w lesie, gdzie śnieg się topi i jest bardzo ślisko, droga jest rewelacyjna aż do momentu dojścia do kas KPN. Od Wodospadu Kamieńczyka zaczyna się natomiast tragedia. Wyślizgana przez tłumy droga i topniejący śnieg (na dole jest 7 stopni na plusie) czynią ze szlaku ślizgawkę, więc trzeba uważać, trzymać się gdzie da, a czasem iść lasem, żeby nie zjechać na tyłku. Drogę od Rozdroża pod Kamieńczykiem pokonujemy w zasadzie w wodzie i tak jak przed chwilą żałowaliśmy, że nie mamy jakichkolwiek nakładek na buty, tak teraz przydałyby się kalosze ;)
Mimo wszystko wycieczka udana, bo widoki były przepiękne, a przede wszystkim był śnieg.

 




 


 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz