Nie czekaj. Pora nigdy nie będzie idealna. Tylko ten, kto wędruje, odnajduje nowe ścieżki.
niedziela, 11 marca 2018
Przełęcz Tąpadła - Ślęża 11 marca 2018
Po wczorajszym Medvedinie i błądzeniu we mgle mieliśmy ochotę na wędrówkę w nieco odmiennych warunkach. Problemem był tylko brak dużej ilości czasu. A kiedy czasu jest brak, a człowiek chce się gdzieś pójść na spacer, to co mu pozostaje? Okoliczne górki oczywiści. Tych koło nas jest dość sporo, ale pomimo tego, że ich sporo, to w okolice każdej trzeba przeznaczyć minimum pół godziny, czasem nieco więcej na dojazd w jedną stronę. A to już nieco skraca czas przeznaczony na wędrówki. Po przeanalizowaniu wszelakich opcji pomysłem godnym zrealizowania okazała się niezawodna Ślęża :)
Najszybsze wejście to oczywiście żółtym szlakiem z Przełęczy Tąpadła. Ale niedawno przekonałam się, że również super jest szlak czerwony z Sulistrowiczek. Taki bardziej dziki, a przede wszystkim mniej na nim ludzi. I ostatnie podejście całkiem ciekawe.
Po wczorajszych mroźnych chwilach ubieramy się za ciepło. W efekcie dość szybko się przegrzewamy i nie za bardzo mamy co zdjąć z siebie. Co prawda na szczycie było zimno i kurtki, a nawet czapka okazały się niezbędne, ale podczas wejścia i zejścia smażyliśmy się. Bielizna termiczna to dziś kiepski pomysł. Trzeba powoli się przestawiać na cieńsze ubrania, bo zima w niższych górach już się chyba skończyła. W Karkonoszach za to jeszcze w tym roku zmarzniemy nawet w zimowych kurtkach.
Na Przełęczy pojawiamy się dość wcześnie rano. W związku z tym nie mamy problemu z zaparkowaniem. Każdy, kto przybywa w okolice Ślęży w ciepły weekendowy dzień, w godzinach mniej więcej południa czy popołudnia przeżywa koszmar parkingowy. Znalezienie jakiegoś miejsca, czasem nawet na poboczu to wyczyn większy niż wejście na Ślężę, a i czasem nawet zajmujący więcej czasu. Poza tym, jak już owe miejsce często uda się upolować, to okazuje się, że do szlaku trzeba podejść na przykład kilometr. Pamiętam, że kiedyś wpadłam na pomysł, by wejść na Ślężę po niedzielnym obiedzie i przyznam, że ten pomysł to było samobójstwo. Krążenie przez około 15 minut, by gdzie zaparkować skutecznie zniechęciło mnie do wejścia na szczyt. Z drugiej strony trudno się dziwić - Ślęża to taka łatwa górka, blisko Wrocławia, więc wielu się decyduje na nią wejść.
My w każdym razie dziś parkingowej walki nie staczamy. Mamy prawie cały wolny parking. Możemy wybierać, gdzie stanąć. Wejście na Ślężę zajmuje nam niecałą godzinę żółtym szlakiem. Co prawda chcieliśmy pójść przez Olbrzymki (szlak niebieski), ale jesteśmy dość mocno ograniczeni czasowo i po wyliczeniach stwierdzamy, że po prostu nie zdążymy, a szkoda. Ale nie ma co się martwić, bo Ślęża jest blisko i można na nią tym szlakiem wejść nawet po pracy.
Na szczycie pojawiamy się po godzinie 10 i jest tu jeszcze względnie pusto. Chwilę później będzie gorzej, a na powrocie ciężko będzie się minąć na szlaku. Swoje pierwsze korki kierujemy na wieżę widokową, póki jeszcze jest na niej pusto. Spodziewaliśmy się ładniejszych widoków, ale niestety powietrze jest mało przejrzyste.
Na szczycie jest jeszcze druga, konkurencyjna wieża kościelna. Jednak widoki z niej nie są takie ładne, jak z tej, na której jesteśmy. Poza tym jest niższa. Raz z ciekawości na nią weszliśmy, wtedy, kiedy w remoncie była wieża metalowa.
Tak jak podczas każdego pobytu na Ślęży czynimy standardowe obejście szczytu, odwiedzamy schronisko, robimy zdjęcie na niedźwiadku. Wszystko tu wydaje się takie znajome. Dość szybkim tempem schodzimy na dół. Mamy szczęście, że ruszyliśmy z samego rana, bo inaczej zmierzalibyśmy razem z tłumami, które dopiero idą na szczyt. Ale cóż...Ślęża przyciąga jak magnes i nie ma się co dziwić, że zawsze w weekendy tu tłoczno.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
OdpowiedzUsuńFajnie opisane -przyjemnie się czyta zdjęcia też .Elegancko do zobaczenia na trasie:-)
Przyjemnie się czyta twoje relacje z podróży po górach.Też lubię góry lecz ja jeżdżę sobie rowerem.Do zobaczenia na szlaku.
OdpowiedzUsuńPrzyjemnie się czyta twoje relacje z podróży po górach.Też lubię góry lecz ja jeżdżę sobie rowerem.Do zobaczenia na szlaku.
OdpowiedzUsuń