czwartek, 30 czerwca 2022

Połonina Caryńska - czerwiec 2022

Połonina Caryńska jedna z ładniejszych połonin w Bieszczadach, ciągnąca się przez kilka kilometrów i przez te kilka kilometrów będąc ucztą dla oczu. Panorama z Połoniny Caryńskiej jest rozległa, z dobrze widocznym masywem Wielkiej Rawki, Połoniny Wetlińskiej i grupą najwyższych szczytów polskich Bieszczadów z Tarnicą i Haliczem. Przy bardzo dobrej przejrzystości powietrza, z połoniny zobaczyć można odległe o ponad 100 km ukraińskie Gorgany, czy odległe o blisko 180 km Tatry
Dziś nią powędrujemy, wchodząc na jej różne kulminacje. A są ich dokładnie cztery. Najwyższy jest Kruhly Wierch (1297 m). Pozostałe mają wysokość: 1245, 1239 i 1148 m. 
Główny wierzchołek połoniny ma wysokość 1250 m n.p.m.  Połonina położona jest między między dolinami Prowczy i Wołosatego. Nazwa połoniny pochodzi od nieistniejącej już wsi Caryńskie, która leżała u stóp połoniny, jednak pastwiska na połoninie należały także do wsi: Berehy Górne, Bereżki, Ustrzyki Górne. Jeszcze 100 lat temu wypasano tu owce. Dziś po tym nie ma już jednak śladu. Drzewa zwiększyły nieco swój zasięg, ale połoniny nadal zachowały swój niepowtarzalny charakter. 
Samochód zostawiamy rano na parkingu w Brzegach Górnych (opłata w 2022 roku to 20 zł). Chcieliśmy podjechać busem do Ustrzyk Górnych i potem zejść do auta zostawionego na parkingu. Niestety rano żadnego busa nie było, więc liczyliśmy, że będzie jak zejdziemy na dół do Ustrzyk i nas odwiezie tam, gdzie stoi samochód. Niestety, bardzo się przeliczyliśmy, bowiem pod koniec czerwca w Bieszczadach nie ma jeszcze sezonu, więc kursowe busy nie jeżdżą, a prywatnych w Ustrzykach również nie było. Na szczęście autostop działa tu lepiej niż wszelkie busy, o ile ktoś w ogóle jedzie. 
Z Brzegów Grónych kierujemy się na czerwony szlak, który już od samego początku dość ostro prowadzi pod górkę. Po naszej lewej stronie zaraz na początku wyłania się stary cmentarz.
 To pozostałość po wsi Brzegi Górne, która została wysiedlona w latach 40. XX wieku. Znajduje się na nim tylko kilka nagrobków. Pozostałe, jakie się tu zachowały po spaleniu wsi, użyto do budowy Dużej Pętli Bieszczadzkiej. Obok cmentarza można zauważyć zabezpieczoną podmurówkę cerkwi, która została doszczętnie zniszczona.
Ruszamy dalej, bo chcemy tak, jak w poprzednich dniach przy jeszcze w miarę znośnych temperaturach pokonać podejście. A te znośnie temperatury o 7 rano wynoszą prawie 30 stopni. Dziś czeka nas najgorętszy dzień, bowiem temperatura w cieniu wyniesie 38 stopni C, co już da się znacząco odczuć zwłaszcza podczas zejścia z połoniny w południe.  Współczuję ludziom, którzy o tej porze podchodzili na połoninę. 
Przejście całej Połoniny z Brzegów Górnych do Ustrzyk Górnych to tylko 9 km i 550 metrów przewyższenia, czyli tak naprawdę niewiele i gdyby nie upał, to człowiek nie odczułby tej wycieczki w ogóle. 
Jeśli chodzi o przejście Połoniną Caryńską to najcięższe jest podejście pod Kruhly Wierch – tam też czynimy pierwszy dłuższy odpoczynek. Potem już pokonuje się niewielkie przewyższenia, ale są one minimalne. Można oczywiście na szczyt wejść na przykład zielonym szlakiem z Przełęczy Wyżniańskiej – on jest najkrótszy, ale chyba najbardziej stromy.
Dłuższy odpoczynek na Połoninie Caryńskiej czynimy na jej wierzchołku oznaczonym wysokością 1234 m n.p.m. Moim zdaniem to chyba najpiękniejsze miejsce na całej połoninie. Tu spędzamy jakieś pół godziny – upał na więcej nie pozwala, choć by się chciało, bo godzina jeszcze wczesna, a do Ustrzyk Górnych mamy nieco ponad godzinę wędrówki.
Początkowo ścieżka, którą schodzimy z Połoniny Caryńskiej jest dość stroma, ale jej pokonanie ułatwiają drewniane schody, które mają za zadanie także chronić glebę przed jej degradacją. Ale czy ułatwiają? Mam wrażenie, że znacznie przyjemniej byłoby bez nich. 
Po mniej więcej pół godzinie wchodzimy w las, gdzie czeka nas już nieco łagodniejsze zejście. Jest też cień, więc można choć chwilę odpocząć od upału, choć w powietrzu czuć duchotę. Zmierzamy w stronę płynącej przez Ustrzyki Rzeczycy. Niestety, po rzece prawie nie ma śladu, więc nie udaje się schłodzić w wodzie. Kierujemy się więc w stronę schroniska PTTK Kremenaros. Położone przy samej drodze, raczej ze schroniskiem mało kojarzone, ale posiadające klimatyczną atmosferę, a przede wszystkim pyszną kawę i szarlotkę. Tu spędzamy dłuższą chwilę, przeciągając ją, bowiem wiemy, że po wyjściu na upał czeka nas łapania stopa. Już wiemy, że busów nie ma i nie będzie. Zostaje więc tylko taka opcja. Ruszamy więc asfaltem, mając w razie co do przejścia 9 km po płynącym asfalcie. Na szczęście szczęście dziś nam sprzyja, ponieważ po przejściu 1 km pojawiło się pierwsze auto i od razu nam się zatrzymało 😊  Jesteśmy uratowani 😊







































środa, 29 czerwca 2022

Mała Rawka - Wielka Rawka - Krzemieniec - czerwiec 2022

 Szlak na Małą i Wielką Rawkę, a potem Krzemieniec zaczyna się na Przełęczy Wyżniańskiej, gdzie znajdziecie całkiem spory parking, ale w sezonie dość szybko się zapełnia. My z racji upałów jesteśmy na nim około godziny 7, więc nie ma tu jeszcze tłumów. Poza tym tłumów przez prawie tydzień pobytu w Bieszczadach nie doświadczyliśmy prawie wcale. Wędrując, spotykaliśmy pojedyncze osoby, co  nas od pierwszych dni wędrówki przyprawiało o zdziwienie.
Parking kosztuje 20 zł – rano nie pobiera nikt od nas opłat, ale potem za szybą mamy karteczkę. Jesteśmy też na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, więc obowiązują bilety wstępu, które z racji zamkniętej jeszcze kasy można kupić online.

Przełęcz Wyżniańska znajduje się na wysokości 855 m n.p.m, i oddziela pasmo Połoniny Caryńskiej od masywu Małej i Wielkiej Rawki. Wiedzie stąd najkrótsza i zarazem najbardziej stroma trasa na Połoninę Caryńską (1 godz.) oraz na Rawki (Mała Rawka – 1.25 godz.).
Z przełęczy idziemy zielonym szlakiem, który po pokonaniu mniej więcej półtora kilometra i jakichś 100 metrów przewyższenia zaprowadza nas do Bacówki pod Małą Rawką, położonej na wysokości 930 m n.p.m. To niewielkie, aczkolwiek urokliwe schronisko, które działa tutaj od 1979 roku. Jego zaletą jest fakt, że nie można dojechać tu samochodem. Spod bacówki roztaczają się piękne widoki zwłaszcza na Połoninę Caryńską i Wetlińską.  

Wizytę w bacówce zostawiamy sobie na powrót. Jest dość wcześnie, a my chcemy zrobić podejście nim nadejdą największe upały. Poza tym czeka nas teraz chyba najcięższy odcinek całej wędrówki, czyli podejście zielonym szlakiem na Małą Rawkę – półtora kilometra i 350 metrów przewyższenia. Będzie cały czas stromo w górę i tylko w górę, a widoki pojawią się dopiero przed samą Małą Rawką. Tak więc jeśli ktoś wybiera ten wariant szlaku musi się przygotować na mega strome podejście, trwające około godziny czasu.

Jest też możliwość dostania się na Małą Rawkę żółtym i zielonym szlakiem z Przełęczy Wyżnej. Jest dłużej, ale na pewno mniej stromo. My dziś jednak chcieliśmy powędrować przez schronisko (bo przecież kawa na szlaku musi być ), dlatego wybraliśmy wersję ze stromym podejściem pod bacówki.
Po mniej więcej godzinie docieramy na Małą Rawkę mierzącą 1272 m n.p.m. Na jej szczycie znajduje się niewielka połonina, która jest wybornym punktem widokowym na bieszczadzkie szczyty. Widać stąd wszystko, co najpiękniejsze, a jeśli wspomnimy, że znajdziecie tutaj jeszcze ławeczki, to okaże się, że jest to idealne miejsce na dłuższy odpoczynek. Z prawej strony dociera tu szlak z Wetliny, który prowadzi przez Dział. Zatrzymujemy się tu na dłuższą chwilę i pierwszy w sumie tego dnia odpoczynek. Od Wielkiej Rawki dzieli nas jakieś pół godziny spokojnej wędrówki i niewiele podejścia, ale za to bardzo dużo widoków. 

W związku z tym odcinek ten pokonujemy o wiele wolniej, zatrzymując się co chwilę na setne zdjęcie. Panorama z trasy na Wielką Rawkę jest zdecydowanie rozleglejsza niż z Małej Rawki, a poza tym widać tu sporą część Bieszczad ukraińskich czy słowackich.
Grzbiet Wielkiej Rawki kulminuje w kilku niewyraźnych wierzchołkach. Najwyższym punktem jest wychodnia piaskowca usytuowana w jego środkowej części, której wysokość wynosi 1307 m. Kilkadziesiąt metrów od tego miejsca stoi betonowy słup, dawny znak geodezyjny. Na mapach zaznaczany jest jeszcze wierzchołek północno-zachodni 1303 m. Szczytowe partie góry pokrywa połonina, której dolna granica przebiega wyjątkowo wysoko – od ok. 1200 do ponad 1260 m. Spowodowane jest to tym, iż ze względu na strome stoki nie prowadzono tutaj wypasu bydła. Jednak ze względu na brak lasu na szczycie, a także położenie i wyniosłość nad okoliczny teren, Wielka Rawka jest atrakcyjnym miejscem widokowym. Rozciąga się stąd panorama na wszystkie masywy pasma połonin, pasmo graniczne, Bieszczady Wschodnie, Połoninę Równą oraz góry Słowacji, między innymi Wyhorlat.

Na Wielkiej Rawce kilkuminutowy postój i wędrujemy w stronę Krzemieńca, a dokładnie trójstyku granic: polskiej, słowackiej i ukraińskiej. Czeka nas teraz ponad 150 metrów zejścia i jakieś 80 metrów podejścia, co da się odczuć na powrocie, kiedy słońce zacznie coraz mocniej grzać. Tymczasem do przejścia mamy jakieś 2 kilometry. Po zejściu z Wielkiej Rawki docieramy do granicy z Ukrainą i wędrujemy wzdłuż polsko-ukraińskich słupków granicznych, szukając zacienionych miejsc.
Po mniej więcej 40 minutach docieramy na Trójstyk – tu stykają się granice trzech państw: Polski, Słowacji i Ukrainy. Trójstyk znajduje się na Krzemieńcu (1221 m n.p.m.), a ten z kolei to najwyższy punkt Gór Bukowskich, czyli słowackiej części Bieszczadów Zachodnich.

 Szczytowa partia Krzemieńca jest zalesiona, płaska i rozciągnięta, ma kilka kulminacji. Najbardziej wysunięta na zachód (1208 m) jest właśnie miejscem zbiegu granic Polski, Słowacji i Ukrainy. Miejsce to jest oznaczone granitowym obeliskiem i polskim słupkiem granicznym nr 1. 460 m na południe od trójstyku, przy słowackim słupku granicznym nr 2, znajduje się najbardziej wysunięty na wschód punkt Słowacji. Najwyższa kulminacja Krzemieńca leży 180 m na północny wschód od trójstyku. Przebiega przez nią granica polsko-ukraińska i znajduje się tam polski słupek graniczny nr 2. Najwyższy jednak punkt Krzemieńca znajduje się na terenie Ukrainy, a tam już nam wejść nie można.

Wracając do samych trójstyków, to mamy ich w Polsce aż 6, jednak nie na wszystkich można swobodnie przekraczać granice, tak jest  w przypadku tego, na którym właśnie się znajdujemy.
Na trójstyku spędzamy kilka chwil, udaje się znaleźć ławkę w cieniu. Poza tym na chwilkę wędrujemy szlakiem słowacko-ukraińskim, chcąc zrobić zdjęciem słupkom znajdującym się na tutejszej granicy. W sumie pierwszy raz tu jesteśmy i nie wiadomo, kiedy wrócimy (ten kawał drogi w Bieszczady zawsze nas zniechęca do wyjazdu).

Z Krzemieńca czeka nas powrót na Przełęcz Wyżniańską tym samym szlakiem, którym przyszliśmy. Najgorsze, z racji ponad trzydziestostopniowego upału jest podejście na Wielką Rawkę. Potem jest już tylko z górki, ale odcinek zejściowy z Małej Rawki do bacówki daje się odczuć mocno, jeśli chodzi o kolana.
Pokonana dziś trasa nie była wyjątkowo długa – około 13 km i 800 metrów przewyższenia. Strome podejście na Małą Rawkę i upał dały się dość mocno odczuć, pomimo tego, że wycieczkę zakończyliśmy już około godziny 13-14. Z dzisiejszych atrakcji warto wspomnieć o niedźwiadku w okolicach Małej Rawki.