Po wczorajszych 28 kilometrach na szlaku dziś pora na wschód słońca na Śnieżce. Nie można zmarnować takiej okazji, kiedy pogoda idealna. Więc jest szansa na przepiękny wschód i taki też będzie :) Pobudka kilka minut po godzinie 5 i o 6 ruszamy na szlak. W Domu Śląskim jeszcze chyba wszyscy śpią, kiedy wychodzimy. Na zewnątrz ciemno i wietrznie, ale ciepło. Zakładamy czołówki, raki i ruszamy. Na szczyt docieramy o 6.30, czyli troszkę wcześniej niż słoneczko wstaje. Jesteśmy pierwsi, ale widać w oddali światełka czołówek innych, którzy też pragną tak, jak my powitać nowy dzień na Śnieżce. Na szczycie wieje niemiłosiernie, zwłaszcza od strony polskiej, kiedy zejdzie się na stronę czeską w okolice Czeskiej Poczty i stacji wyciągu wiatr nie jest już tak uciążliwy, a czasami nawet go nie czuć. Z każdą chwilą na górze przybywa więcej osób, ale nie bardzo dużo, bo w okolicach wschodu słońca, czyli 7.30 jest ich nieco ponad 20.
Kiedy dotarliśmy na szczyt było jeszcze całkiem ciemno. Widać było tylko światła w miejscowościach poniżej i to, co mi utkwiło w pamięci - maszt na Chełmcu. Pomimo, że jest jeszcze ciemno, to czuję, że wschód słońca będzie spektakularny, bo z każdą chwilą widać więcej, a słoneczko nieśmiało próbuje ukazać się w całej okazałości.
To, co widzę o 7.30 to magia, chwila, która mogłaby trwać długo. Tak pięknego wschodu słońca chyba jeszcze nie widziałam (nawet w ukochanych Tatrach). Z każdą minutą słoneczko oświetla coraz piękniej góry. Nad nami błękitne niebo, wkoło ośnieżone i oświetlone słońcem góry. Cudownie. Około godziny 8 schodzimy do Domu Śląskiego, zabieramy plecaki i ruszamy dalej, ale o tym będzie później ;)