czwartek, 11 maja 2023

Tajemnicza Włodyka - Las woła nas

„Las woła nas” – a my odpowiedzieliśmy na jego wołanie. Tym razem naszym celem była tajemnicza Włodyka. A tajemnic skrywa ona sporo. Nie ma się co dziwić, wszak Góry Sowie mają wiele nierozwikłanych zagadek. Tajemnicze sztolnie, bunkry, schrony, fabryka amunicji, muchołapka. Tu na pewno się nie zanudzicie, a chodząc po lesie z każdym krokiem natraficie na to, co po II wojnie światowej zostało.

Sowia Ławka nr 5

Kiedyś na Włodyce byliśmy, ale szliśmy wzorowo szlakiem, a potem troszkę po omacku i nie udało nam się dotrzeć na jej wierzchołek. Wtedy też sporo powłóczyliśmy się po okolicznych lasach, przechodząc prawie całą trasę Korony Ludwikowic Kłodzkich. Kilka innych wycieczek w ten rejon pozwoliło nam ciut więcej poznać rejon, ale na pewno jest tu dużo jeszcze do odkrycia.

Na pewno znacie Sztolnie Walimskie, Włodarza, Kompleks Osówka i pewnie też byliście pod słynną muchołapką, gdzie działa muzeum Molke II. Warte odwiedzenia i poznania historii, ale jeszcze więcej tajemnic skrywa las. I do niego właśnie się udaliśmy pewnego sobotniego ranka.

Ludwikowice Kłodzkie

Dość spora wieś w gminie Nowa Ruda położona nad rzeką Włodzicą na granicy Wzgórz Włodzickich i Wzgórz Wyrębińskich. Dziś to miejsce spokojne, gdzie raczej nie możecie liczyć na jakieś fajerwerki jak w turystycznych miejscowościach. Too oczywiście wielki plus, ale nie zawsze tak było.

Już od XVIII wieku Ludwikowice Kłodzkie przeżywały ożywienie głównie za sprawą rozwoju tkactwa i rozpoczęcia wydobycia węgla. W XIX wieku podstawę utrzymania mieszkańców było górnictwo. Pod koniec XIX wieku w miejscowości powstała elektrownia i kilka zakładów przemysłowych. W 1880 roku zbudowano linię kolejową, co przyczyniło się do dalszego rozwoju wsi.

Może słyszeliście o katastrofie górniczej w kopalni Wacław? 9 lipca 1930 nastąpił katastrofalny wyrzut dwutlenku węgla, w wyniku którego zginęło 151 górników.

Wiata przy czarnym szlaku

To właśnie tu dziś zaczynamy naszą wyprawę, a dokładnie przy Centrum Kultury Gminy Nowa Ruda przy ulicy Fabrycznej. Tu też możecie zostawić swój pojazd, bo jest parking. Ale istnieje też druga możliwość, bowiem Ludwikowice Kłodzkie należą do tych szczęśliwców, którzy posiadają stację kolejową. A z niej w okolice ośrodka przysłowiowy rzut beretem.

Nasza wyprawa odbywa się w ramach zorganizowanego rajdu „Las woła nas – Tajemnicza Włodyka”, który oczywiście jak najbardziej polecamy. Zachwyceni jakiś czas temu Sowimi Ławkami, zdecydowaliśmy się teraz na Włodykę i się nie zawiedliśmy. Warto zajrzeć na stronę https://sowieszczyty.pl/ - tam mace wieści o różnych rajdach i atrakcjach. W przypadku różnych wydarzeń trzeba się spieszyć, bo miejsca rozchodzą się jak świeże bułeczki.

Odbiór pakietów (numer startowy, książeczka, przypinki i tajemnicza butelka) i za chwilę można ruszać w trasę. A ona pełna ciekawostek i tajemnic. Spod ośrodka idziemy w las dawną bocznicą, po drodze zwiedzamy bunkry, oglądamy pozostałości fabryk, mijamy oczywiście słynną muchołapkę, a ostatecznie pojawiamy się na szczycie Włodyki.

Trasa rajdu jest do pobrania z tego linku: https://ridewithgps.com/routes/42062064

Warto ją pobrać, ponieważ w kilku miejscach trasa prowadzi na przełaj przez las, gdzie żadnych ścieżek nie uświadczycie. Pobrana aplikacja bardzo dobrze nawiguje, więc nie ma możliwości zabłądzić.

Włodyka

To wzniesienie o wysokości 682 m n.p.m., na które nie prowadzi jednak żaden szlak turystyczny.  Mimo to prawie w najwyższym punkcie jest tabliczka z oznaczeniem szczytu, a nawet…pieczątka!

Wzgórze zbudowane jest z utworów czerwonego spągowca: piaskowców, zlepieńców i łupków, w których występują pokłady węgla kamiennego. Zachodnią część góry zajmują tereny po byłej kopalni Wacław i elektrowni w Miłkowie.

A z czego Włodyka jest jeszcze znana? W okresie II

 wojny światowej w latach 1943-45 w zboczach góry Organizacja Todta prowadziła na dużą skalę roboty górniczo-budowlane w ramach projektu „Riese”. Po tamtym okresie pozostały na powierzchni i wewnątrz góry liczne ślady w postaci: sztolni, żelbetowych bunkrów, strażnic, magazynów, szybów wentylacyjnych oraz utwardzonych dróg leśnych trawersujących zbocza. Do chwili obecnej niektóre obiekty nie zostały zbadane. Kiedy dziś tutaj wędrujemy, co chwilę na takie miejsca natrafiamy. Jedne zachowane w stanie lepszym, inne gorszym.

Nie ma już na pewno znajdującej się do lat 70. XX wieku na szczycie stożkowej hałdy z metalowym wysięgnikiem, którą wyeksploatowano jako materiał budowlany. Na szczycie góry pozostała za to  polana i ślady po ów hałdzie.

Warto wspomnieć, że roboty prowadzone w zboczach góry przez Organizację Todta były najbardziej zaawansowane z całego programu „Riese”.

Widoki

Kiedy wejdziecie w las i zanurzycie się w historię, panoram nie doświadczycie, ale na pewno pojawią się one w drugiej części wyprawy, kiedy z Włodyki schodzić będziecie w przeciwnym kierunku. Ścieżki prowadzące skrajem lasu dostarczą Wam widokowych wrażeń. Najpiękniej jest chyba obok wiaty stojącej przy czarnym szlaku. To też można usiąść na chwilę i odpocząć, podziwiając widoki. Choć od razu warto zaznaczyć, że trasa nie jest długa, bo wynosi nieco ponad 8 km. Jest tylko kilka bardziej stromych podejść, zwłaszcza przed samą Włodyką, ale nie składają się one na jakieś ogromne ilościowo przewyższenie.

Atrakcje na trasie

W rejonie Krwawnika, czyli szczytu niedaleko wiaduktu, pod którym będziecie przechodzić znajduje się Sowia Ławka z numerem 5. Warto spojrzeć w lewą stronę i wspiąć się na niewielką górkę. Widoki z tego miejsca są super. Trasa obejmująca wszystkie siedem Sowich Ławek jest dostępna pod tym adresem: http://gorskimszlakiem.blogspot.com/2023/01/sowia-awka-styczen-2023.html

Rejon ten, choć do popularnych nie należy, to skrywa wiele tajemnic, które warto odkryć. My podczas każdej wycieczki przekonujemy się, jak tu jest pięknie i ciekawie.

Kiełbaska i kawa na koniec rajdu - chyba to, co turyści lubią najbardziej :)











Transformator

Włodyka






poniedziałek, 1 maja 2023

Przełęcz Rydza-Śmigłego - Mogielica - maj 2023

Mogielica – królowa Beskidu Wyspowego. Jak na nią nie powędrować kolejny raz, kiedy na szczycie pojawiła się nowa wieża widokowa? A i pogoda dziś wyjątkowo piękna.

Tym razem przybyliśmy w Beskid Wyspowy w innym celu, czyli wejścia na brakujące szczyty zaliczane do Korony Beskidu Wyspowego, ale Mogielica kusiła od pierwszego na nią spojrzenia. Odmówienia wejścia na nią nie ułatwiał fakt, że spaliśmy prawie na samej Przełęczy Rydza-Śmigłego, skąd, jak wiadomo, widok na ten szczyt jest piękny.
Trudno, Korona Beskidu Wyspowego poczeka, wszak na pewno jeszcze tu wrócimy, zwłaszcza że miejsca do chodzenia jest sporo.

Beskid Wyspowy to dość rozległy teren, ale po kilku pobytach tutaj już nie jest na pewno nam obcy. Pamiętam, jak 2 lata temu próbowaliśmy zlokalizować poszczególne wyspy na mapie i było to sporym wyzwaniem. Dziś potrafimy je nazwać, będąc w terenie.
Właśnie owe wyspy są tym, co decyduje o wyjątkowości tego miejsca i te stromizny.... Wejście na poszczególne szczyty wymaga za każdym razem pokonywania przewyższenia. Nie jest tu tak jak w Karkonoszach czy Tatrach Zachodnich. Tam kiedy wejdziemy na szczyt, to nie wytracając dużo wysokości możemy iść i iść bez wkładania większego wysiłku. Tu natomiast wchodzimy na szczyt, schodzimy z niego i by zdobyć kolejny, musimy znowu wspiąć się w górę.

Charakterystyczną cechą tego regionu południowej Polski jest występowanie odosobnionych, pojedynczych szczytów, od czego pochodzi jego nazwa, które niczym wyspy wznoszą się 400–500 m ponad typowo podgórskie zrównanie sfalowane łagodnymi wzgórzami.
Z parkingu na Przełęczy Rydza-Śmigłego (znajdującej się na wysokości 700 m n.p.m.) ruszamy zielonym szlakiem im. Leopolda Węgrzynowicza. Na przełęczy znajduje się oczywiście parking. Jest też kamienny obelisk z 1938 r. oraz krzyż, postawione na pamiątkę walk Legionów Polskich (w 1914 r.), dowodzonych przez Edwarda Rydza-Śmigłego. Jest to tzw. Pomnik Spotkania Pokoleń.
Ostatni raz byliśmy tu półtora roku temu i przełęcz dość mocno się zmieniła, bo wybudowano tu spory parking (płatny), ale też miejsce, gdzie można usiąść i coś zjeść. Startujemy przed godziną 8 rano, w zasadzie cała bezpłatna część parkingu jest już zajęta i ciężko znaleźć miejsce. Na szczęście na szlaku jest jeszcze prawie pusto, bo spora liczba osób wybrała Łopień.

Z przełęczy zielonym szlakiem kierujemy się w stronę Mogielicy. Idąc w przeciwnym kierunku możemy dotrzeć na Łopień. Na Mogielicę podchodzimy najpierw wygodną drogą, mijamy ostatnie domy i przechodzimy dalej przez kolejne polany. Zaczyna się ostrzejsze podejście przez las, powyżej na małej polanie trasa narciarska odbija w prawo. Jeszcze kawałek podejścia i stajemy na poprzecznej drodze, którą przebiega trasa narciarstwa biegowego i rowerowa wokół Mogielicy. Przecinamy ją i znowu idziemy stromą ścieżką przez las. To chyba najtrudniejszy odcinek podejścia na szczyt.
Szybko wchodzimy na polanę Wyśnikówka, z której widoczne są już częściowo Tatry, Gorce, Beskid Wyspowy, Babia Góra, Polica, Pasmo Łososińskie i na wschodzie Beskid Niski. Widok stąd piękny, ale to dopiero przedsmak tego, co czeka Was na Mogielicy.

Z polany na Mogielicę już niedaleko. Wchodzimy teraz do lasu, gdzie znajduje się tablica informująca nas, że znajdujemy się na terenie rezerwatu przyrody "Mogielica". Czeka nas jeszcze troszkę stromego podejścia po szlaku, a w zasadzie po błocie. Ten odcinek jest już mniej stromy niż poprzedni, ale też wymaga nieco wysiłku. Prowadzi on przez las, więc nie mamy tu żadnych widoków. Kilka metrów przed szczytem pojawia nam się wieża widokowa. Wcześniej już ją widzieliśmy z polany, ale wydawała się jeszcze nieco odległa.

Mogielica jest to najwyższy szczyt Beskidu Wyspowego mający wysokość 1170,2 m n.p.m. Wierzchołkowa część masywu Mogielicy jest nazywana przez miejscową ludność Kopą, ze względu na charakterystyczny kształt. W starszej literaturze można było także spotkać błędną nazwę „Mogielnica”.
Szczyt nie jest typowy dla Beskidu Wyspowego, gdyż w różnych kierunkach odchodzą od niego długie boczne grzbiety. Najdłuższy odchodzi w południowym kierunku i przez Krzystonową i Jasień ciągnie się aż do przełęczy Przysłop. W masywie Mogielicy znajdowało się kilkanaście polan. Największa z nich to położona na południowo-zachodnim grzbiecie poniżej szczytu widokowa polana zwana Stumorgi, Polaną Stumorgową lub Halą Stumorgową.

Mogielica jest znana z opowieści o mieszkających na niej niegdyś zbójcach, którzy podobno ukryli tu garniec z dukatami i zrabowanym kościelnym srebrem. W czasie II wojny światowej ukrywali się tu partyzanci, przyjmowali zrzuty lotnicze. W pobliżu rozbił się niemiecki myśliwiec (tablica informacyjna na szczycie).
To, co na Mogielicy zachwyca najbardziej to widoki ze znajdującej się tutaj wieży widokowej. Oczywiście mowa o tej nowej wieży, którą wybudowano jakiś czas temu w miejscu starej. Obecna jest dość szeroka, a schody na nią nie powinny już stanowić problemu. Ale ciekawe, kto z Was pamięta tę starą, z wejściem niemal jak po drabinie. Mieliśmy okazję wchodzić na nią chwilę przez zamknięciem. Wieża oczywiście dopełnia magii Mogielicy, ale spod niej widoki też całkiem sobie, zwłaszcza te spod położonego jakieś 200 metrów od szczytu krzyża. 

Tam właśnie siadamy w spokoju i podziwiamy ośnieżone jeszcze Tatry. Z dala od tłumów, które za chwilę zaczną wchodzić na szczyt. Podczas zejścia będziemy mieli wrażenie, że jesteśmy na Krupówkach, gzie trzeba się przeciskać, by znaleźć wolną ścieżkę.
Na szczęście w niecałą godzinę udaje się zejść, choć chwilami z racji błota, trzeba mocno uważać.
8 km i 500 metrów przewyższenia – tyle wyniosła pokonana przez nas trasa. Razem z odpoczynkami zajęło nam to 3 godziny. Mam wrażenie, że chyba szybciej na szczyt weszliśmy niż z niego zeszliśmy.