sobota, 22 października 2011

Wzgórza Trzebnickie - Kocia(Winna) Góra - 20 października 2011


Kto powiedział, że góry muszą być wysokie i strome?  Dla odmiany pewnego październikowego dnia wybraliśmy się do Trzebnicy, by wejść na Winną Górę. Znajduje się ona w obrębie Wzgórz Trzebnickich, zwanych potocznie Kocimi  Górami :) Najwyższym szczytem tych spiętrzonych wzniesień morenowych jest Ciemna Góra (258 m n.p.m.) i troszkę od niej niższa Farna Góra (257 m n.p.m.). Główny wał Wzgórz Trzebnickich jest wyraźnie widoczny w okolicy - pewnie dlatego, że otoczony nizinnymi terenami - pradoliną Odry i pradoliną Baryczy.
Wejście na Winną Górę to w zasadzie chwilka, jest ona położona około 1 km od centrum miasta, a jej wysokość to 219 m n.p.m. Brak jakiegokolwiek wysiłku rekompensują piękne widoki na okolicę. Niewielką część szczytu pokrywają drzewa, resztę stanowią sady, pola oraz park krajobrazowo-wypoczynkowy. Aby dostać się na szczyt należy tuż za bazyliką skręcić w prawo - tam znajdują się znaki prowadzące na górę. Na jej dość rozległym szczycie jest miejsce, gdzie można odpocząć i ewentualnie zorganizować ognisko.
Wejście, zejście i podziwianie widoków zajmują nam około 30 minut - dłużej tu jechaliśmy, ale warto było poznać to miejsce.
Kocia Góra jest o tyle istotna dla regionu, gdyż znaleziono na niej ślady istnienia pierwszego człowieka pierwotnego homo erectus na ziemiach polskich (ślady sprzed 500 000 lat).
Będąc w trzebnicy odwiedzamy także Bazylikę św. Jadwigi, która jest najstarszym sanktuarium na Śląsku i jedną z ważniejszych nekropolii Piastów Śląskich oraz miejscem związanym z kultem św. Jadwigi.



środa, 12 października 2011

Jarnołtówek - Biskupia Kopa - Zamkowa Góra - Pokrzywna - Perć Gwarków - Jarnołtówek (Góry Opawskie) - 8 października 2011

Góry Opawskie to najmniejszy podregion Sudetów Wschodnich, z czego do Polski należy tylko 30 km2 - czytamy. Obejmują one po polskiej stronie 4 masywy: Parkowej Góry, Srebrnej i Biskupiej Kopy, Długoty oraz Lipowca.  Ich część znajduje się na terenie Parku Krajobrazowego Góry Opawskie.
Nie byliśmy tu jeszcze nigdy, więc pewnego październikowego piątku pakujemy się i ruszamy do Jarnołtówka. To dawna wieś biskupów wrocławskich, położona w dolinie Złotego Potoku tuż u stóp Biskupiej Kopy, która będzie celem naszej jutrzejszej wycieczki. Na miejsce docieramy późnym wieczorem, więc mamy dość spory kłopot ze znalezieniem pensjonatu, w którym zarezerwowaliśmy noclegi.
Poranek wita nas chłodnym,mglistym i mżącym dniem. Szkoda... Nie zraża to nas jednak wcale. Po śniadaniu zakładamy kurtki i udajemy się na żółty szlak. Na szczyt prowadzi również szlak czerwony, ale do tego pierwszego mamy bliżej. Początkowy etap drogi mija nam w mżawce, która chwilami przechodzi w deszcz. Na szczęście większość drogi pokonujemy lasem, a drzewa mają jeszcze trochę liści, więc nie mokniemy tak bardzo.
Po jakiś 60 minutach drogi docieramy do schroniska pod Biskupią Kopą im. Bohdana Małachowskiego. Jest to jedyne schronisko turystyczne w Górach Opawskich, położone na wysokości 850 m n.p.m., czyli tuż pod samą Biskupią Kopą.
Zatrzymujemy się w nim dłuższą chwilę, bo jest dość klimatyczne. To, co przykuwa moją uwagę to wisząca na ścianie duża ilość krawatów, a do nich odpowiednia adnotacja: "Oświadcza się wszem, wobec i każdemu z osobna, że kto na Kopę w krawacie wejdzie, temu hańba okropna, albowiem każdy prawdziwy wie turysta, że krawat w górach to bzdura oczywista".
Pijemy to ciepłą herbatkę, która rozgrzewa nas tylko na chwilę, bo na dworze jest temperatura 6 stopni C. Ruszamy dalej. Stąd już tylko 20 minut drogi na Biskupią Kopę. Wcześniej jeszcze robimy kilka zdjęć drewnianych rzeźb, którą są obficie porozstawiane wokół schroniska.
Po kilku minutach drogi wychodzimy z lasu, przestało padać, a naszym oczom ukazała się piękna tęcza.  Mijamy jakąś parę schodzącą z góry. To chyba pierwsi tego dnia ludzie spotkani na szlaku. Od celu naszej wędrówki dzieli nas już tylko kilka minut bardzo przyjemnego podejścia z dość ładnym jak na tę pochmurną pogodę widokami.
Jesteśmy na Biskupiej Kopie, położnej na wysokości 890 m n.p.m. Pierwszą rzeczą, jaka nam się tu jawi jest wieża widokowa o wysokości 18 metrów. Znajduje się ona po czeskiej stronie, a jej historia sięga II połowy XIX wieku. Przy wejściu do wieży stoi dawny kamień mierniczy. Dowiadujemy się także, że od 2000 roku powstaje tutaj schronisko, ale jak dotąd wybudowano tylko jego piwnice.  Na szczycie jest też stacja przekaźnikowa czeskiej telewizji (masz ma wysokość około 30 metrów).


Po spędzonej tu chwili ruszamy dalej. Stwierdzamy ze bez sensu jest wracać do Jarnołtówka tą samą drogą. Wchodzimy więc na czerwony szlak, idący wzdłuż granicy i kierujemy się na Przełęcz po Kopą. Następnie wchodzimy na żółty szlak (zostawiając na czerwonym szlaku Srebrną Kopę), zwany Złodziejską Ścieżką i zmierzamy w kierunku Zamkowej Góry - trzeciej co do wysokości szczytu Gór Opawskich o wysokości 571 m n.p.m. W okolicy grobu czarownicy ponownie wchodzimy na szlak czerwony, by za kilka minut stanąć na Zamkowej Górze. jest ona w całości porośnięta lasem, więc niestety nie mamy tu żadnych widoczków. Dawniej znajdował się tu zameczek, który służył do ochrony traktu biegnącego pod szczytem.
Ruszamy dalej, zwłaszcza, że znowu zaczęło mżyć i robi się coraz chłodniej. Przechodzimy przez Szyndzielową Kopę (533 m n.p.m.). Nazwa szczytu pochodzi od szyndziołów, czyli drewnianych gontów. Następnie pokonujemy Gołębie Wzgórze i docieramy do Pokrzywnej, wsi położonej w Dolinie Złotego Potoku. Tam obchodzimy kilka miejsc, próbując coś zjeść. Z racji tego, że jest sobota, a wieś niemalże pozbawiona życia. Jest to dość trudne. W jednym miejscu jest wesele, w drugim fatalne menu. Dopiero w trzecim z odwiedzonych miejsc decydujemy się zostać. Po dłużej chwili, spędzonej w dźwiękach tłuczka do kotletów posilamy się i od razu ruszamy dalej, tym bardziej, że już robi się późno, a przed nami jeszcze dość spory kawałek drogi.
Szybko wchodzimy na niebieski szlak, mżawka przeradza się w drobny deszcz, robi się coraz ciemniej i zimniej. Na szczęście chronią nas troszkę drzewa. Naszym celem jest teraz Gwarkowa Perć. Domyślamy się po nazwie, że będzie to dość ciekawe miejsce. I faktycznie jest to jakieś urozmaicenie na szlaku. Trzeba troszkę podejść po górę i poprzeciskać się między skałkami. Tak naprawdę jest to stary kamieniołom po wydobyciu łupka. Główną atrakcją jest tu drabinka z 35 stopniami, na którą się oczywiście wspinamy. Nie mamy czasu na zatrzymywanie się dłużej w tym miejscu, bo nastaje szarówka, a przed nami jeszcze troszkę drogi do pokonania. Z niebieskiego szlaku musimy teraz zejść na żółty. Dochodzimy do miejsca, z którego startowaliśmy rano i po kilkunastu minutach docieramy do pensjonatu.
Wycieczka długa, czasem w deszczu i może niezbyt obfitująca w piękne widoki, ale na pewno atrakcyjna i pozwalająca w jeden dzień poznać Góry Opawskie po polskiej stronie.