czwartek, 21 grudnia 2023

Katun Vranjak - Zekova Glava - Crna Glava - Smiljeva Glava - Lubnice - czerwiec 2023 (Bjelasica)

Biogradska Gora to najmniejszy czarnogórski park narodowy – ostoja jednej z ostatnich europejskich puszcz! Jest ona wyjątkowa, ponieważ rosną tu ponad czterdziestometrowe drzewa, liczące nawet 500 lat. Ozdobą parku są też jeziora polodowcowe, spośród których największe i najbardziej znane jest Biogradsko jezero. Zachowała się tradycyjna architektura wsi oraz skupienia typowych dla tej części Bałkanów drewnianych szałasów pasterskich zwanych katun.

Park znajduje się w górzystym regionie Bjelasica, w środkowej Czarnogórze, pomiędzy rzekami Tara i Limi, i jest otoczony przez trzy gminy: Kolasin, Berane i Mojkovac.
Pasmo górskie Bjelasica wznosi się na wschodzie, przy granicy z Serbią, Kosowem i Albanią, pomiędzy rzekami Tara i Lim. W jego skład wchodzą cztery szczyty przedzielone dolinami. Bjelasica jest stosunkowo i dobrze dostępnym pasmem. W porównaniu z turniami Durmitoru ma o wiele łagodniejszy charakter, mimo częściowo wapiennej budowy. Dominują tu lasy i łąki wysokogórskie. Najwyższe szczyty to: Crna glava (2139 m n.p.m.), Strmenica (2122 m n.p.m.), Zekova glava (2117 m n.p.m.) i Troglava (2072 m n.p.m.)
Nasza trasa zaczyna się obok pensjonatu EKO-KATUN Vranjak na wysokości 1700 m.  Czym są katuny, tak bardzo popularne w Czarnogórze?

Tradycyjnie to takie szałasy, chatki położone gdzieś w górach, do których trafiali hodowcy bydła. Przenosili się oni tam ze względu na dobre warunki do wypas i pozostawali od maja do pierwszych śniegów. Wędrując czarnogórskimi szlakami na takie katuny trafiamy. Urokliwe, położone na zboczach gór, w pobliżu rzek. Śmiało można rzec, że to taki rdzeń czarnogórskiej kultury i sposób na życie.
W niektórych z nich nadal toczy się proste, skromne życie, inne przybrały już nieco bardziej nowoczesna formę. Te pierwsze szczególnie warte są tego, by je odwiedzić, bo jedzenie w nich przygotowywane jest naprawdę pyszne. Kto próbował sera lub śmietany w katunie położonych przy szlaku prowadzącym na Złą Kolatę w Górach Przeklętych, wie o czym piszę.

Katun katunem, obok niego krowy, owce, konie, ale trzeba iść. Na początku jest stromo, nawet bardzo, ale czym jest taka stromizna w porównaniu ze szlakiem, którego nie będzie. To znaczy będzie na mapie, bo w rzeczywistości w jego miejscu wyrosła kilkumetrowa kosówka.
Teraz jednak czerwonym szlakiem kierujemy się w stronę szerokiej drogi prowadzącej niemal na samą Zekovą Glavę. Widoki od samego początku obłędne. Ciężko opisać je słowami. Każdy dzień przynosi tu coś nowego i kiedy człowiek myśli, że już piękniej być nie może, to tak naprawdę jest w błędzie.
Urokliwe szałasy, pasące się krowy, konie – taki sielski obrazek, jakby zatrzymał się tu czas.

Kolejny fakt, jaki uświadomi nam to, że czas w Czarnogórze się zatrzymał, to bazarek rozstawiony na jakiś 2000 metrach nad poziomem morza. Ale to nie byle jaki bazarek. Na nim owoce, dżemy, soki. Za 1 euro dostajesz kubek malin lub poziomek – z liśćmi, nieco brudnych, ale pachnących i niesamowicie pysznych. Kto by się tutaj przejmował tym, że owoce są niemyte, a pochodzenie soku nie do końca jest znane. Smakuje to pysznie Taki smak dzieciństwa, kiedy z drzewa jadło się niemyte czereśnie czy zrywało z krzaka podobne truskawki. Do tej pory nie mogę wyjść z podziwu, że takie rzeczy są w takim miejscu i na takiej wysokości.

Jedzenie to jedna sprawa, widoki kolejna. Każdy metr to inna panorama i kolejny zachwyt.
Po pokonaniu ponad 5 km i jakiś 500 metrów przewyższenia docieramy prawie na sama Zekovą Glavę, mierzącą 2122 m n.p.m. Słowo prawie jest tu znaczące, ponieważ na sam szczyt nie można wejść. Znajduje się na nim baza wojskowa i jest ogrodzony z każdej strony. To drugi pod względem wysokości szczyt w paśmie Bjeasica. Pierwszeństwa ustępuje on Crnej Glavie, na którą dziś też wejdziemy.

Pod Zekovą Glavą przerwa na odpoczynek i ruszamy w stronę Czarnej Głowy (bo tam brzmi po polsku ta nazwa szczytu). Najpierw trzeba nieco zejść w dół po płacie śniegu, a później znów czeka nas podejście. Spokojne, piękne, z mega widokami i dwoma jeziorami położonymi poniżej.
Jeśli będziecie wędrować tym szlakiem skierujcie wzrok w prawo, jakieś 300 metrów przez szczytem. Znajduje się tu fajna skała, zwana słoniem, a w jej środku jest okienko.

Ze szczytu rozpościera się piękna panorama w każdym kierunku. Szczególnie ciekawie prezentują się leżące na południe strzeliste góry Komovi. W dolinach leżących bezpośrednio pod szczytem widać kilka niewielkich jeziorek i czynne bacówki pasterskie. Na samym wierzchołku znajduje się skrzynką z książką pamiątkową. Szczyt Cernej Glavy jest dość rozległy, więc spokojnie zmieści się na nim wiele osób, aczkolwiek góry chyba do popularnych nie należą, bo my podczas naszego prawie 20-km przejścia nie spotkaliśmy nikogo. O niewielkiej popularności tego rejonu przekonamy się już za chwilę, ponieważ zejście w stronę miejscowości Lubnice to będzie nie lada wyzwanie. Pierwsze 200 metrów zejścia ze szczytowej kopuły to przyjemność, ale za chwilę przed nami wyrośnie kosodrzewina. W dużej, bardzo dużej ilości. Wysoka, gęsta. Las kosodrzewiny, a wśród niej szlak! Na mapie, bo w rzeczywistości, chyba ktoś już dawno o tym szlaku zapomniał, a natura rozgościła się tutaj na dobre.

Kosówka pokonana, ręce i nogi podrapane do krwi, można iść w stronę Smilovej Glavy. Tylko tym razem ta ścieżka jakoś dziwnie na bok jest przechylona. Jedna noga wyżej, druga niżej i tak przez jakieś 1,5 km. W pewnym momencie wydaje się że sytuacja jest już opanowana, bo i szlak znaleziony i poniżej nas widać kres naszej dzisiejszej podróży. Nic bardziej mylnego. Zostańmy jednak na chwilę przy zachwycie. A wywołują go tym razem ukwiecone łąki (tylu kwiatów nie widziałam i tylu zapachów ziół chyba nigdy w życiu nie czułam). Apteka pod gołym niebem – gdzieś mi się obiło o uszy, kiedy słyszałam o tym szlaku i o tych górach. I to była racja.

Jest pięknie, wręcz cudownie, dopóki nasz szlak znów nie zginie w czeluściach lasu 😉 Ale pokonaliśmy kosówkę, pokonamy las! Idziemy więc, szukając szlaku najpierw pomiędzy drzewami, krzakami, chaszczami, a potem na łąkach Widoki obłędne do samego końca wędrówki, czyli aż do Lubnic.
Na pokonanych dziś około 20 km jakieś 5% szlaku prowadziło może lasem. Pozostałość to panoramy, widoki, panoramy widoki – i tak na zmianę.

Gdy wybierzecie drugą część naszej trasy, czyli od Cernej Glavy w stronę Lubnic przygotujcie się na to, że w wielu miejscach szlak będzie tylko na mapie. Należy będzie więc gdzieś iść obok niego albo w jego kierunku.
Pamiętacie takie sklepy, gdzie pani na kartce szarego papieru lub w zeszycie dodawała w słupku ceny Waszych zakupów? W czarnogórskich wioskach się to nie zmieniło. Sklep, jaki pamiętam ze wczesnego dzieciństwa w mojej rodzinnej wsi. Tylko, że ten dodatkowo był na zapleczu baru 😉 Ach, kocham Montenegro za ten ich klimat!





































środa, 20 grudnia 2023

Punkt widokowy Savnik - Skrcko Zdrijelo - Veliko Skrcko Jezero - Planinica - Crne Jezero - Żabljak - czerwiec 2023

Planinica – oj będzie dziś bardzo stromo, o czym przekonamy się w drugiej części wycieczki.
Wędrujemy nadal w Durmitorze, należącym do Gór Dynarskich. To największy rejon górski w Europie po Alpach i Górach Skandynawskich. Ciągną się one od Alp Julijskich na północy, do doliny rzeki Drin na południu. I choć czasem nazywane są Alpami Dynarskimi, to nic wspólnego z Alpami nie mają.
Startujemy z przełęczy, która co prawdy nazwy nie ma, ale jej charakterystycznym elementem jest ramka na Durmitor z napisem „Sedlo - Montenegro  Wild Beauty”. Przełęcz położona jest obok drogi R14, a kiedy pada ta nazwa, to wiadomo, że będzie mega widokowo. Już przejazd tą drogą dostarcza wielu wrażeń.
Na przełęczy jest mały parking. Jest też strażnik, który sprzedaje bilety, bo Durmitor to Park Narodowy. Co ciekawe, strażnicy sprzedający bilety raczej nie mają tu budek, a na czas ich sprzedaży podjeżdżają autem. Tak praktycznie było wszędzie w Czarnogórze, zarówno w Durmitorze, jak i Górach Przeklętych. Wyjątkiem była chyba kasa przy szlaku prowadzącym nad Czarne Jezioro, ale to takie typowo turystyczne czarnogórskie, dość popularne miejsce. Nie ma się więc czemu dziwić.
Bilet wstępu kosztuje 5 euro, dzieci do lat 15 wchodzą za darmo. Cena nie jest jednak stała, bo na przykład w Prokletje raz płaciliśmy 5 euro, a innym razem 3 euro.
Tak więc ruszamy. Pierwszy odcinek naszej wycieczki to 2,5 km tras pod górkę (około 400 m przewyższenia) na Skrcko Zdrijelo. Trasa niezwykle widokowa, z dość stromym podejściem, ale miejsce wyjątkowo piękne. Znajduje się na wysokości nieco ponad 2100 m n.p.m. czyli jakieś 200 metrów niżej niż Planinica, czyli główny cel naszej wycieczki. Tu zatrzymujemy się na dłuższy odpoczynek i podziwianie widoków. By po chwili ruszyć dalej.
Nie będzie jednak tak kolorowo, bo to, co tak mozolnie pokonaliśmy w górę, zejdziemy teraz w dół. 400 metrów w górę, 400 metrów w dół, by znaleźć się nad Veliko Skrcko Jezero i zacząć podejście od nowa! Tym razem jednak do podejścia będzie 650 metrów przewyższenia. 
Kiedy odejmiemy od tego płaską część szlaku, to na odcinku mierzącym 1,2 km trzeba będzie pokonać 620 metrów owego przewyższenia, co daje nachylenie pod katem około 60 stopni! Ach, będzie ciekawie i tak też było.
Wróćmy jednak do jeziora, bo ono też zasługuje na trochę uwagi. Z racji, że jest położone dość wysoko, a  dojście do niego nie jest łatwe, to nie ma tu tłumów. Na mapie widzimy, że jest to całkiem długie jezioro wciśnięte między góry. Kiedy jesteśmy obok niego, nie robi wielkiego wrażenia, ale wraz z każdym metrem podejścia na Planinicę odsłania się coraz większa jego część. Z tej perspektywy Veliko Skrcko Jezero wygląd naprawdę pięknie.
W pobliżu jeziora jest niewielka chatka, gdzie teoretycznie można przenocować, ale niestety jest zamknięta Siadamy więc obok niej i się posilamy, nie wiedząc jeszcze do końca, jak strome podejście nas czeka za kilka chwil. Pogoda stabilna, zapowiadane burze chyba nas ominą. Zresztą wczoraj strażnik stojący na przełęczy prowadzącej na Bobotov Kuk mówił, że dziś będzie ładnie. Ufamy mu, bo stoi już na tej przełęczy od ponad 20 lat, więc ma doświadczenie. Wyglądające zza chmur słońce każe też iść dalej, więc ruszamy.
Początkowe metry to spacer wzdłuż jeziora i poszukiwanie szlaku prowadzącego na Planinicę. Trochę krzaków, zgubione oznaczenia, ale ostatecznie udaje się wydostać z tej plątaniny i zacząć podejście na szczyt. Mozolne, strome, ale piękne, zachwycające z każdym pokonywanym w górę metrem najpierw po trawie, a potem po skałach.
A na Planinicy prawdziwa plaża – rozległa polana, na której można się położyć i podziwiać. A jest naprawdę co. Przede wszystkim majestatyczny Bobotov Kuk, na który wczorajsza pogoda nie pozwoliła wejść.
Pół godziny na szczycie wystarczy, aby zregenerować siły przed zejściem do Żabljaka, bo droga dość daleka Czeka nas 10 km trasy nad Czarne Jezioro i tysiąc metrów w dół. Kawałek spory, ale trasa bardzo przyjemna, zwłaszcza na samym początku. Potem nieco już znużenie daje znać, zwłaszcza, że idzie się lasem, wyczekując kawy nad Czarnym Jeziorem.
Podsumowując, pokonaliśmy około 20 km i jakieś 1100 m przewyższenia. Widoki magiczne, ludzi brak, zachwyt na najwyższym poziomie.