poniedziałek, 2 kwietnia 2018

Przełęcz Walimska - Wielka Sowa - Przełęcz Walimska - 2 kwietnia 2018


Świąteczne wędrowanie na nieodległe górki to już chyba tradycja. Góry Sowie, Wałbrzyskie czy też Kamienne doskonale się do tego nadają. Tym razem wybór padł na Wielką Sowę. W sumie w  święta jeszcze na niej nie byliśmy. Zazwyczaj, żeby nie rzec, że zawsze wchodziliśmy na nią z Przełęczy Sokolej. Nie wiem, czy wychodziło tamtędy najszybciej, ale widoki spod schroniska Orzeł były rewelacyjne. Jak się jednak dziś okazało szlak z Przełęczy Walimskiej jest o wiele lepszy. Czemu ja go przez tyle lat omijałam szerokim łukiem?
Przełęcz Walimska jest położona na wysokości 855 m n.p.m. W 1870 roku wybudowano tu schronisko turystyczne, z którego dziś niestety zostały tylko fragmenty. Na przełęczy znajduje się spory parking oraz skrzyżowanie szlaków. Parking z racji południowych godzin jest dość mocno zapełniony. Zostawiamy auto obok drogi i kierujemy się na niebieski szlak.

Przez początkowy odcinek prowadzi on lasem, delikatnie pnąc się w górę. Gdzieniegdzie zza drzew wyłania się fragment wieży położonej na szczycie Wielkiej Sowy. Wydaje się już blisko i nisko. I w sumie tak też jest, jakieś 40 minut wędrówki. Im wyżej podchodzimy, tym bardziej ślisko się robi, zmusza nas to do założenia raków, bo szlaku pokrytego lodem nie da się nawet obejść bokiem. Taka pora roku w górach, że śnieg się topi w dzień, a w nocy i o poranku zamarza. Dziś jednak mam wrażenie, że momentami idziemy po lodowisku.
Po pierwszym opuszczeniu lasu odsłaniają się widoki na Góry Wałbrzyskie oraz Masyw Ślęży. Za chwilę znikną one, ale pojawią się znów na Rozdrożu między Sowami.
Stąd na Wielką Sowę już tylko kawałeczek. Po drodze, tuż obok szlaku mijamy ruiny dawnego narciarskiego schronu wojskowego. Dziś raczej służy on za miejsce do grilowania, nieco zaśmiecone, zaniedbane. My idziemy dalej, mamy raki na nogach, więc tempem dość szybkim.
Wielka Sowa wita nas jak na wolny świąteczny dzień małą ilością turystów.


Jest to szczyt o wysokości 1015 m n.p.m., obecnie dość mocno zagospodarowany i mający coraz mniej uroku. Pojawiające się coraz liczniej na szczycie atrakcje zniechęcają mnie do wędrowania. Jak dla mnie jedyną słuszną "atrakcją" jest znajdująca się tu 25-metrowa wieża widokowa wybudowana w 1906 roku. Gdyby nie ona Wielka Sowa pozbawiona byłaby jakichkolwiek widoków.  Wieża nie zawsze jest jednak czynna. Nie ma co liczyć na wejście na szczyt we wczesnych rannych godzinach w weekendy czy też w tygodniu poza sezonem turystycznym. Zdarzyło nam się kilka razy, że dotarliśmy tu w niedzielny zimowy poranek i niestety nie było dane nam zobaczyć ze szczytu nic.
Dziś na szczęście wieża jest czynna. Wstęp na nią kosztuje 6 zł, a widoki przy dobrej pogodzie niezapomniane. Położona w samym sercu Sudetów Środkowych gwarantuje widoki w każdą stronę.  Dziś może nie jest rewelacyjnie, ale też nie jest źle.
Na szczycie spędzamy niedużo czasu. Robimy pamiątkowe zdjęcia, zakładamy zdjęte do wejścia na wieżę raki i schodzimy na parking. Nie wyobrażam sobie dziś zejścia bez raków. Jest tak ślisko, zwłaszcza na pierwszym odcinku, że ciężko gdziekolwiek bezpiecznie postawić nogę.
Zejście to niecała godzina wędrówki.
Świąteczny spacer zaliczony, ale szlak z Przełęczy Walimskiej od dziś jest chyba tym bardziej lubianym niż z Przełęczy Sokolej.



 


 






 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz