niedziela, 5 listopada 2017

Przełęcz Tąpadła - Ślęża - Przełęcz Tąpadła - 5 listopada 2017


Chyba nikomu Ślęży ponownie przedstawiać nie trzeba, bo o niej na naszym blogu już wiele razy było. Po wczorajszym mglistym i wietrznym Śnieżniku czujemy widokowy niedosyt. Dziś pogoda idealna jak na listopad. Jest przede wszystkim ciepło, choć widoczność nie jest doskonała. Taka nielubiana przeze mnie pogoda: ciepło, bezchmurne niebo, ale nic nie widać z powodu "ciężkiego" powietrza. Po obiedzie ruszamy na Przełęcz Tąpadła, gdzie przez 10 minut szukamy miejsca postojowego. Nie lubię Ślęży w niedzielę - stwierdzam to już kolejny raz, zwłaszcza w popołudniowe ciepłe dni. Zawsze jest tu tyle ludzi, że ciężko się ruszyć i minąć na szlaku. Po parkingowym sukcesie ruszamy najszybszym i najkrótszym szlakiem, czyli żółtym. Na inny jest za mało czasu, a obawiamy się, że i tak będzie schodzić po zmroku. Tradycyjnie szczyt zdobywamy w około godzinę. Poprzednim razem naszą wycieczkę spowolniło Michaśkowe wchodzenie na skałki. Dziś wchodzimy wolniej z racji otrzymanego od dziadka prezentu - lornetki :) Toż to istny skarb dla dziecka. Nieważne, czy w lesie czy na wieży - zawsze przez nią można wiele zobaczyć.


Na szczycie widoki dziś nie są rewelacyjne, można powiedzieć, że marne, porównując je z co najmniej dwudziestokilkoma wejściami na ten szczyt. Pomimo tego wchodzimy na wieżę widokową, gdzie odczuwamy listopadowe zimno. Zapobiegliwa mama ma jednak dla syna zimową kurtkę, którą zastępuje softshell sprawdzający się doskonale podczas wejścia pod górę. Na wieży dziś tłoczno, więc spędzamy tam tylko chwilę. Michał poświęca ją na lornetkowe obserwacje. Kolejną chwilę zajmuje nam pobyt w schronisku. Obowiązkowo robimy zdjęcia przy niedźwiadku, pogańskiej rzeźbie kultowej. Ślęża jest nam dobrze znana i często przez nas odwiedzana, więc dziś traktujemy ją tylko jako miejsce niedzielnego spacerku. Zazwyczaj przybywaliśmy tu na dłużej, braliśmy kocyk. Głównie jednak były to wyjścia w dni, kiedy ludzi było mniej, czyli na przykład w tygodniu po południu lub wakacyjny poranek.
Ze Ślęży schodzimy już przy ostatnich promieniach słoneczka, odczuwając chłód. Słońce, które jeszcze 2 godziny temu pozwalało wchodzić na górę w samej bluzie teraz nieśmiało chowa się za chmury. Nadchodzą czasy, gdy z gór będziemy wracać przy świetle czołówki. A to też nam się podoba :)
Dziś w mniej więcej 2 godziny przeszliśmy około 8 km, wykorzystując chyba ostatnie tego roku piękne i ciepłe dni.













Widoki z wieży

Skałki - to, co dzieci kochają :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz