sobota, 21 października 2017

Przełęcz Okraj - Śnieżka - Przełęcz Okraj - 21 października 2017


Wejście na Śnieżkę chodziło za nami od dłuższego czasu, choć niedawno tam byliśmy. Wspólnie na przykład w czerwcu, ja w lipcu i sierpniu. Ale Śnieżka przyciąga, choćby się tam milion razy było. Widoki, które zna się na pamięć nigdy się nie nudzą. I nieważne, że w tym roku idę tam siódmy raz, Z Przełęczy Okraj dopiero drugi, w tym roku oczywiście :)
Mieliśmy pojechać do Pecu pod Śnieżką i stamtąd wejść na szczyt, ale przejeżdżając przez Okraj stwierdziliśmy, że nie chce nam się dalej jechać, tu się zatrzymujemy i stąd ruszamy. Na Przełęczy Okraj jest sporo parkingów. My zawsze zostawiamy samochód na tym obok schroniska, ale po czeskiej stronie w Małej Upie parkingów pod dostatkiem. W okresie zimowym i narciarskim często jednak ciężko znaleźć tu miejsce.
Przełęcz znajduje się na wysokości 1046 m n.p.m., pomiędzy Kowarskim Grzbietem a Lasockim Grzbietem. Funkcjonują na niej dwa schroniska – polskie Schronisko PTTK „Na Przełęczy Okraj” oraz czeskie Pomezní bouda. Po stronie czeskiej znajduje się również kilka restauracji oraz obiektów noclegowych, należących do miejscowości Malá Úpa.


To, że na szczyt idziemy przez Skalny Stół nie budzi wątpliwości. Nie możemy sobie przecież odmówić widoków z tego miejsca. Kierujemy się więc na niebieski szlak, troszkę dłuższy niż czerwony, ale warto nadrobić nieco drogi. Na pewno nikt nie będzie żałował. Poza tym jak pada hasło, że na Śnieżkę idziemy z Okraju, to Michał od razy krzyczy, że przez Skalny Stół.
Pierwszy odcinek podejścia na Skalny Stół jest dość stromy i już na początku można się porządnie rozgrzać. Pomimo kilku stopni rozbieramy się do samych bluz i maszerujemy, mijając po drodze pojedynczych turystów. Ogólnie do momentu dojścia do Jelenki na szlaku jest pusto. Troszkę tłoczniej zrobi się na Sowiej Przełęczy. Wejście z Okraju na Skalny Stół zajmuje niecałą godzinę, około 4 km, przy czym połowę tej trasy pokonuje się po płaskim terenie. Poza tym później ze Skalnego Stołu należy zejść na Sowią Przełęcz wytracając sporo wysokości.
Skalny Stół (1281 m n.p.m.) jest najwyższym wzniesieniem Kowarskiego Grzbietu. Wznosi się w jego zachodniej części, dominując ponad Sowią Przełęczą. Wierzchołek wieńczą skałki układające się w poziomo leżące płyty. Wysunięty jest on na północ względem Czarnego Grzbietu. Takie położenie sprawia, że ze szczytu rozciąga się niezwykle interesująca panorama na Czarną Kopę, Śnieżkę, Kocioł Łomniczki, Smogornię, Wielki Szyszak, Cerną horę, Kotlinę Jeleniogórską, Rudawy Janowickie. Na Skalnym Stole zatrzymujemy się na dłuższą chwilę, bo widoki stąd są naprawdę rewelacyjne.


Schodząc ze Skalnego Stołu widać nasz kolejny punkt dzisiejszej wycieczki, czyli Jelenkę. Zanim jednak do niej dotrzemy schodzimy na Sowią Przełęcz, z której do Jelenki jest niecały kilometr drogi.  Sowia Przełęcz jest mało widoczna w terenie, kształtem przypomina rozległe wgłębienie o bardzo łagodnych zboczach i stromym północno-zachodnim podejściu. Oddziela masyw Czarnego Grzbietu od Kowarskiego Grzbietu. Znajdowało się na niej kiedyś przejście graniczne na szlaku turystycznym Sowia Przełęcz-Soví Sedlo (Jelenka). Do Jelenki, położonej na wysokości 1260 m n.p.m. idzie się szeroką łagodnie pnącą się do góry drogą. W tym lubianym przez nas schronisku robimy sobie pierwszą dłuższą przerwę. Jelenka zawsze nam się podobała, zwłaszcza ze względu na swoje położenie. Z polanki sprzed schroniska roztacza się piękny widok na Małą Upę czy też Łysocinę. Ale atmosfera panująca w środku też jest bardzo miła. To właśnie tu zaczęła się Michaśkowa, a potem także moja pasja znaczkowa (znaczki turystyczne). Pamiętam jak półtora roku temu Michał kupił tu swoje pierwsze drewienko. Nie było wtedy do wyboru innych pamiątek schroniskowych, więc padło na znaczek turystyczny. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy czym one są i jaka idea im przyświeca. Pamiętam, że oderwaliśmy papierek z hologramem oraz naklejkę i wyrzuciliśmy do kosza. Jeszcze wtedy gra kolekcjonerska nie była nam znana. Od tej pory zawsze, kiedy tu przychodzimy podziwiamy bogatą kolekcję znaczkową zawieszoną na ścianie schroniska.
Dla Michała atrakcją staje się siedząca niedaleko schroniska drewniana jelenka, a może jelonek? ;)



Jednak pora ruszać dalej. Na Śnieżkę stąd już niedaleko, bo mniej więcej 3,5 km, ale trzeba pokonać troszkę poziomic i podejść najpierw na Czarną Kopę. Początkowe podejście jest dość strome. Idzie się po kamieniach tworzących schodki. Ale trud pokonywania wysokości wynagradzają widoki. Wystarczy odejść kilkanaście metrów od schroniska, a piękne widoki są na wyciągnięcie dłoni. Przy idealnej pogodzie widać naprawdę wiele i to dalekich szczytów. Zamiast iść do góry przystajemy co chwilę i odwracamy się za siebie, bo naprawdę warto. Stąd Skalny Stół, na którym jeszcze niedawno byliśmy wydaje się taki mały i odległy. Po dotarciu na szczyt Czarnej Kopy (czeska Svorova hora) - 1407 m n.p.m. ukazuje nam się kolejny raz tego dnia Śnieżka. Jednak wraz z pojawiającą się Śnieżką pojawiają się chmury, które raz po raz ją zasłaniają, czasem całkowicie pozbawiając nas widoków. Taki spektakl chmur będzie nam dziś towarzyszył do samego zejścia do Jelenki. Na szczęście na Śnieżce będziemy nad chmurami. Może to nie będzie do końca ulubiony przeze mnie efekt bycia pod chmurami, ale też będzie efektownie. Najważniejsze jednak jest to, że pogoda całkowicie się nie zepsuła i chmury na stałe nie pozbawiły nas dziś widoków.


Jesteśmy na Czarnej Kopie, już dość wysoko, ale trzeba będzie z niej zejść, by za chwilę ponownie podejść w górę. Przez pewien czas idziemy wąską ścieżką prowadzącą między kosodrzewiną. Ciężko się tu mijać. Na szczęście nie ma jeszcze wielu ludzi. Gorzej będzie na powrocie. Potem niemęczące podejście na vyhlidkę na Obrim hrebenu - niestety, z racji krążących chmur z mocno ograniczonymi lub zamglonymi widokami. Kierujemy się więc w stronę rozejścia pod Drogą Jubileuszową, by nią wejść na Śnieżkę. Tak, jak się można było spodziewać jest tu dość chłodno i wietrznie. 3 stopnie przy dość silnym wietrze dają się odczuć, ale nie ma jakiejś tragedii, zwłaszcza, że ze szczytu widoki zacne. Pod nami morze chmur - to, co lubimy. Znów nasuwają się słowa piosenki KSU: "Tam na dole zostało wszystko to, co cię męczy...od złych rzeczy na dole mgłą jesteś oddzielony...".
Na szczycie jak zwykle dużo ludzi. Ta góra ma sobie coś, że przyciąga jak magnes. W sumie nie ma się co dziwić, bo widoki w każdą stronę są z niej piękne. Poza tym to najwyższa góra w okolicy i zapewne każdy chce tu być choć raz.


Wciskamy się na chwilę do Czeskiej poczty, bo bufet po polskiej stronie jest nieczynny. Kilka łyków herbaty i można ruszać w drogę powrotną. Słoneczko nad Cerną horą delikatnie próbuje przecisnąć się przez grubą warstwę chmur, tworząc piękny widoczek. Podczas zejścia odczuwamy dopiero, że faktycznie na szczycie było zimno. Wcześniej nie odczuwaliśmy chyba tego z racji rozgrzania się podczas podejścia. Szybko jednak się rozgrzewamy. Schodząc z Czarnej Kopy cały czas mamy przed oczami widok, ten który zachwycał nas podczas wejścia na Śnieżkę. Mam wrażenie, że poprawiła się nieco widoczność. Na Sowiej Przełęczy wybieramy szlak czerwony, prowadzący głównie lasem, niemalże równolegle do niebieskiego na Skalny Stół. Na pewno jest to szlak mniej atrakcyjny niż przez Skalny Stół, ale mniej wymagający. W kilku miejscach pojawiają się widoczki na czeską stronę Sudetów. Dlatego najczęściej wybieramy ten szlak do zejścia jako powrotny. Szeroka leśna droga, niewielkie podejście są też dobre, kiedy się ściemnia i trzeba wyjąć czołówki. A podczas zbliżających się dni będzie to często konieczne.
Dzisiejsza wycieczka to 17,5 km w leniwe 6,5 godziny. Da się o wiele szybciej, ale nie ma sensu, zwłaszcza gdy ma się cały dzień w zapasie i czołówki w plecaku ;)



























































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz